Wiadomość

488 14 5
                                    

Dzisiaj była środa. Miałem iść do szkoły po tygodniu przerwy. Strasznie mi się nie chciało dlatego odwlekałem ubranie się. Wstałem o 7:50 a pierwszą lekcję miałem o 8. Szybko się ubrałem, chwyciłem plecak i pobiegłem do garażu. Wsiadłem do auta Shane'a zanim odjechał. Popatrzył na mnie zdziwiony.

- A ty nie miałeś zostać jeszcze w domu?

- Vincent mi pozwolił iść.

Jechaliśmy 8 minut. Do klasy weszłem równo z dzwonkiem. Usiadłem koło Sama.

- Cześć.

- Cześć. Umiesz na sprawdzian z fizyki?

- Trochę. Myślę że 2 powinienem mieć - to była prawda. Nigdy nie rozumiałem tego przedmiotu i to się nie zmieniło.

Napisałem sprawdzian może jednak dostanę coś wyżej. Nie wiem. Dzień mijał spokojnie. Jak dla mnie aż za spokojnie. Po skończonych lekcjach szlem na parking gdzie miałem czekać na Shane'a. Zanim tam doszłem jakiś 2 lata starszy chłopak do mnie podszedł.

Nie kojarzyłem go. Chociaż może chodził do klasy z bliźniakami? Nie byłem pewien. Chciałem go wyminąć i pójść na ten głupi parking ale to nie było mi dane. Starszy złapał mnie mocno za łokieć i zaczął ciągnąć w zupełnie innym kierunku.

Po chwili wyszliśmy na parking ale z innej strony. Poczułem jak ktoś przykłada mi coś do twarzy. Spróbowałem się wyrwać ale to mi nic nie dało. Za chwilę zemdlałem. Obudziłem się przywiązany do jakiejś rury.

Zastanawiałem się co ja tu robię. Czy reszta zaczęła mnie szukać i kiedy stąd wyjdę? No i w sumie dlaczego ja tu jestem. Do pomieszczenia w którym byłem wszedł ten sam chłopak którego spotkałem w szkole doszłem do wniosku że to on mnie porwał. Za nim wszedł jakiś 26 latek.

- Czemu ty porwales jakieś dziecko? Miałeś porwać Hailie albo Shane Moneta. Czego w tym nie zrozumiałeś? - zwrócił się starszy do młodszego.

- Oni są trudniejsi do porwania a skoro chcesz się mścić na Dylanie to jego młodszy brat też się nada.

- W sumie racja. Tylko trochę mi go szkoda bo to jest jeszcze dzieciak. Nie zrobię mu tego samego ale co innego też się nada.

Zrobił mi zdjęcie i powiedział.

- Zobaczymy czy rodzeństwo poświęci na ciebie 3 miliony. A nawet jeśli czy zdążą na czas.

Po tych słowach coś mi wstrzyknął i sobie poszedł. Nie odczułem zbytniej różnicy a to oznacza że ta substancja zacznie działać dopiero za jakiś czas.

Pov. Vincent.
Shane zadzwonił do mnie z prośbą żebym namierzył telefon Toniego bo długo nie przychodził. Nadajnik pokazywał że jest na parkingu. Byłem pewien że rozmawia z kolegami dlatego zbytnio się tym nie przejolem. Razem z Willem omawialiśmy sprawy organizacji gdy do mojego gabinetu wbiegło moje młodsze rodzeństwo. Już miałem powiedzieć im żeby wyszli gdy Hailie krzyknęła

- Nie ma go. Na parkingu był tylko telefon. - spojrzałem na Willa i wiedziałem że pomyślał o tym samym. Zanim odpowiedziałem rodzeństwu wyszedłem z gabinetu. Wybrałem numer do Santana bo był najszybciej.

- Tak Vincent?

- Nie ma czasu. Uruchom procedury w organizacji. Porwali Toniego.

- Już działam. Będę dzwonił jak tylko coś znajdziemy.

- Dziękuję Adrienie.

Zakończyłem połączenie i wróciłem do gabinetu. Will próbował uspokoić resztę. Wszyscy spojrzeli na mnie z nadzieją że zaprzecze ich podejrzeniom.

- Niestety porwali go...

Poczułem wibrację telefonu więc go wyjąłem. Dostałem wiadomość od nieznanego numeru z adresem zdjęciem Toniego i informacja że jak do 3 godzin nie dam im osobiście 3 milionów to go zabiją. Wiadomość mnie jednocześnie przeraziła jak i ucieszyła.

- Wiem gdzie jest Tony szykujcie się.


Co tamten facet wstrzyknął Toniemu? Czy Vincent zdąży na czas? Napiszcie w komentarzach co sądzicie.

Najmłodszy z rodzeństwa.  Tony MonetOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz