Rozdział 3: Ponura codzienność

12 0 0
                                    


                                                            *𝘥𝘸𝘢𝘯𝘢𝘴́𝘤𝘪𝘦 𝘭𝘢𝘵 𝘸𝘤𝘻𝘦𝘴́𝘯𝘪𝘦𝘫*
  
         Siedziałam na huśtawce pod blokiem razem z Leą, i wpatrywałam się w okno naszego mieszkania. Po chwili dziewczynka z niej zeskoczyła i powiedziała:
-Ej, Melanie, co Ty taka zamyślona, hm? Mówię do ciebie od jakichś pięciu minut!
Zapewne zakładała, że zaprzestałam słuchania, ponieważ kucyki Pony zaprzątają mi głowę. Prawda była jednak zupełnie inna i jestem pewna, że nikt nawet nie pomyślałby, że pięciolatka stresuje się tym, czy jej ojciec nie zrobi krzywdy mamie.
-Przepraszam- odparłam ze zmieszaniem-Powtórzysz co mówiłaś?
-Oh, Melanka.-westchneła- Może byśmy poszły do domu. Zanosi się na deszcz?
Kochałam 𝘫𝘢𝘬 𝘮𝘰́𝘸𝘪ł𝘢 𝘥𝘰 𝘮𝘯𝘪𝘦 𝘔𝘦𝘭𝘢𝘯𝘬𝘢.
-Jasne, możemy do Ciebie pójść- odpowiedziałam bez zawahania.

-Wiesz, że u mnie trwa remont. Możemy iść do Ciebie?- zapytała dziewczynka.
-Um. Wiesz, to chyba nie najlepszy pomysł- wyjąkałam speszona.
Po wypowiedzeniu tych słów na mój nos coś kapnęło. Później na rękę. Później na czubek głowy, aż w końcu zmusiło mnie to do odpowiedzi brzmiącej:
-No dobra.
Szatynka w odpowiedzi uśmiechnęła się szeroko. Widocznie cieszyła się z tego, że osiągnęła swój cel. W przeciwieństwie do mnie.
   
       Kiedy w końcu wspięłyśmy się na drugie piętro i stanęłyśmy pod drzwiami, wzięłam głęboki wdech i powiedziałam:
-Poczekaj tu chwilkę.

Chciałam zobaczyć najpierw jak miewa się sytuacja w domu. 

-Dobrze, tylko wróć po mnie, hahaha!
Złapałam za klamkę i odwróciłam głowę tylko po to, by dziewczyna zauważyła uśmiech na mojej twarzy. Oczywiście wymuszony. Pociągnęłam dłonią, i weszłam do mieszkania.

        Od razu po wejściu usłyszałam krzyki dobiegające z salonu.
𝘕𝘰 𝘯𝘪𝘦.- pomyślałam, w duchu przeklinając się za to, że zgodziłam się przeprowadzić tu Leę. Od początku wiedziałam, że to nie będzie dobry pomysł, ale ja nie chciałam być gorsza, niż inne dzieci, tylko i wyłącznie dlatego, że nie mogę zaprosić nikogo do domu. No i przecież zaczęło padać. Co więc miałam zrobić?
-Możesz się pospieszyć?!-Ojciec wrzasnął. Słychać było, że był pijany.
-Spieszę się- stęknęła matka.
Potem usłyszałam trzask tłuczonego szkła. Łzy zebrały mi się w oczach, a ja wcale nie chciałam być świadkiem tego, co zaraz miało się tu wydarzyć. Odwróciłam się, więc napięcie i wybiegłam z domu.
       
          Złapałam Leę za rękę, i bez żadnego wytłumaczenia pociągnęłam w stronę schodów.
-Hej!!! Co ty robisz!?- zapytała dziewczynka z wyrzutem– Miałyśmy iść do ciebie!
-Wiem, przepraszam.- powiedziawszy to, pociągnęłam nosem.
Nastała chwila ciszy. W końcu moja towarzyszka zdecydowała się ją przerwać, mówiąc:
-Dobra, skoro nie możemy iść do Ciebie, to ja tu siedzieć nie będę. Spadam do siebie. Pa Melanie!
Coś boleśnie ukłuło mnie w sercu. Zostałam sama na klatce schodowej, ze świadomością, że moja przyjaciółka jest na mnie zła, a do domu wrócić nie mogę. Nie rozumiałam dlaczego dorośli ciągle się kłócą. Nie rozumiałam też, dlaczego nie jest to widoczne w innych domach skoro to 𝘯𝘰𝘳𝘮𝘢𝘭𝘯𝘦.


                                                                                         ***


         Wpatrywałam się w plac zabaw widoczny za szklanymi drzwiami klatki schodowej. Siedziałam tam tak długo, iż w końcu zauważyłam, że przestało padać. Już miałam się podnieść i wyjść na dwór, gdy usłyszałam, że ktoś ciężko kroczy po schodach. Podskoczyłam jak oparzona i wbiegłam do rowerowni.

      Pospiesznie przymknęłam drzwi. Zrobiło się ciemno. Po omacku odszukałam włącznik światła i go kliknęłam. Gdy żółte światło rozlało się dookoła, rozejrzałam się po pomieszczeniu. Było niewielkie i stare, a w środku stało jedynie kilka rowerów. Ściany były jasnozielone. Podłoga natomiast szara i brudna. Rzadko się tam zapuszczałam i myślę, że tym mogę usprawiedliwić mój strach. Jednak coraz głośniejsze odgłosy kroków wyrwały mnie z transu. Odwróciłam się i wyjrzałam przez małą szczelinkę miedzy drzwiami a framugą.

     Byłam szczęśliwa z tego, że postanowiłam się schować, ponieważ sekundę później na schodach ujrzałam mojego ojca kroczącego chwiejnie w dół. Gdy już je pokonał, zatrzymał się na chwilę, by wziąć kilka wdechów. Oprócz tego rozejrzał się dookoła. W końcu jego wzrok padł na pomieszczenie w którym się chowałam i miałam wrażenie, że nasze spojrzenia na chwilę się spotkały.
Odskoczyłam od drzwi i miałam nadzieję, że mnie nie zauważył. Po chwili usłyszałam trzask drzwi od klatki, który sprawił, że kamień spadł mi z serca.

       Niepewnie wychyliłam się z rowerowni, ale gdy nie ujrzałam taty, zgłosiłam światło w pomieszczeniu  i pognałam szarymi schodami do góry.

       Kiedy znalazłam się na drugim piętrze, od razu dopadłam brązowe drzwi po prawej stronie. Nacisnęłam na klamkę lecz one ani drgnęły. Zaczęłam pukać, lecz odpowiedziała mi jedynie cisza.
-Mamusiu to ja!- pisnęłam.
Wtedy usłyszałam szelest po drugiej stronie drzwi.
-Kochanie... Może pójdziesz pobawić się z dziećmi na placu?- wychlipiala mama.
Przewróciłam oczami i twardo powiedziałam:
-Mamo wpuść mnie.
-Kochanie, nie powinnaś....
-Wpuść.- urwałam twardo.
Mama nie była asertywna i nie potrafiła mi odmówić.

Chwilę później usłyszałam dźwięk przekręcanego zamka i drzwi  się uchyliły.

         Moim oczom ukazała się mama. Jej zawsze śliczne brązowe włosy, teraz były potargane, niebieskie oczy smutne, a pod nimi malowały sie brzydkie  cienie zmęczenia oraz rozmazany tusz. Uśmiechała się do mnie łagodnie, jednak ten uśmiech nie sięgał oczu. Kiedy przeniosłam wzrok za nią moje serce zaczęło bić szybciej. Zauważyłam mnóstwo odłamków szkła leżących na ziemi oraz drzwi od mojego pokoju, które stały wymontowane przy ścianie. Wtedy już zrozumiałam dlaczego mama nie chciała mi otworzyć, ale nie wiedziałam jeszcze, że tak będzie wyglądać moja codzienność.

                                                     ⭐️⭐️⭐️

Dzis tylko 795 słów:,(
Podoba wam się wątek wspomnień z dzieciństwa?
Dajcie znać co sądzicie 😝

Last GameWhere stories live. Discover now