Rozdział 1: Przeznaczenie

41 2 2
                                    

Dziś rano obudziłam się o 6:00. Strasznie bolała mnie głowa, ale wiedziałam, że nawet jeśli będę próbowała powiedzieć o tym pani, prawdopodobnie machnie na to ręką. Już mialam pewność, że to będzie dzień taki jak wszystkie, (czyt.) szary ponury i smutny, ale wtedy jeszcze nie byłam niczego świadoma.

U nas w sierocińcu panowała zasada, że po skończeniu 13 lat, samodzielnie musisz zadbać o to, by zdążyć na śniadanie. Ja miałam natomiast o tyle szczęścia, że pokój dzieliłam z dziewięciolatką, więc nie było możliwości, że zaśpię.

Śniadanie było o 7:00, więc miałam godzinę. Wzięłam ubrania a tak dokładniej: białą gładką bluzkę, szare dresy oraz czarną rozsuwaną bluzę. Weszłam do łazienki i stanęłam przed lustrem. Dokładnie umyłam zęby, twarz, rozczesałam moje długie blond włosy i upięłam je wysoką kitkę, ubrałam się i w końcu wyszłam z łazienki. Była już 6:30, więc za chwilę miała przyjść pani by obudzić Layle, czyli moją współłokatorkę.

Nie myliłam się, ponieważ równo o 6:31 weszła do nas nasza opiekunka- Katie- i zaczęła potrząsać Laylą, a mnie obrzuciła serdecznym uśmiechem.
𝐖𝐨𝐰 𝐧𝐨𝐰𝐨𝐬́𝐜́, 𝐜𝐨 𝐬𝐢𝐞̨ 𝐬𝐭𝐚ł𝐨?- pomyślałam
Patrzyła na mnie tak jeszcze przez chwilę, ale potem wróciła wzrokiem do Layly, wstała zerwała z niej kołdrę, po czym dodała:
-Noż Layla ileż można, wstawaj!
-sekundeeee - wyjęczała i zatkała poduszką uszy - proszę?...
Powiedziała to tak słodko i niewinnie, że prostu nikt normalny nie byłby w stanie jej odmówić.
Oprócz Kaite, bo jak wszyscy wiemy- ona nie była normalna.
- Żadnego zaraz, za 28 minut mamy śniadanie!- powiedziała podnosząc głos, co u przeciętnego człowieka brzmiałoby jak ogromny wrzask, ale u niej? No co wy, ona tak mówi normalnie.

Kiedy Katie w końcu wyszła Layla się rozpłakała.
-Ej nie płacz młoda - powiedziałam i podeszłam do jej łóżka.
Przez mojego ojca byłam kompletnie nieczuła, ale Layla była wyjątkiem. Tylko w stosunku do niej potrafiłam być miła. Nigdy nie byłam nauczona jak się kocha i ciężko opisać mi to uczucie, ale czułam do niej ogromną więź i kompletnie nie miałam pojęcia co to było, ale wiem, że była dla mnie ważna.

O 6:58, Layla wyszła z łazienki już ubrana i ogarnieta. Nie zwlekałyśmy więc, bo obie wiedziałyśmy, że pani nie lubi spóźnialskich, dlatego od razu ruszyłyśmy na stołówkę.

Na śniadaniu usiadłyśmy tak jak zawsze obok siebie. Ja dziś jadłam płatki z mlekiem bo nie miałam ochoty na nic więcej, a Layla jadła parówkę i bułkę z masłem. Kiedy skończyłam jeść i czekałam na Laylę nie miałam nic ciekawego do roboty, więc zaczęłam rozmyślać. Myślałam o dniu moich 18 urodzin, którego tak bardzo nie mogłam się doczekać, myślałam również o personelu naszego domu dziecka a tak dokładniej to o tym, że
Panie były naprawdę nieodpowiedzialne i niemiłe, a w szczególności jak na dom dziecka.Większość opiekunek traktowała nas jak rzeczy które nie mają uczuć i zamiast pomóc nam się jakoś uklimatyzować, lub po prostu polepszyć nasze samopoczucie, jeszcze bardziej nas dołowała,mówiąc nam na przykład, że nikt nas nie będzie chciał i tym podobne. Myślałam również o reakcjach ludzi kiedy dowiedzą się o tym że jestem z domu dziecka. Nienawidziłam tego całym sercem. Pamiętam jak w przedszkolu inne dzieci śmiały się z mojej sytuacji w domu i żartowały, że wyląduję w domu dziecka.Czułam się wtedy okropnie i miałam ochotę zniknąć. Z rozmyślań wyrwała mnie w końcu Layla, machając mi ręką przed twarzą.
-Halo, ziemia do Melanie!-krzyknęła wpatrując się we mnie swoimi brązowymi tęczówkami z lekką irytacją. Otrząsnęłam się i spuściłam wzrok na dłonie, czując jak w moich oczach zbierają się łzy.
Wiedziałam, że nie ma teraz czasu na słabości, więc szybko je przetarłam i znów spojrzałam na Layle, której spojrzenie tym razem wydawało się być zmartwione.
- Przepraszam, zamyśliłam się- odparłam szorstko znów spuszczając wzrok.
-Wołam cię od 5 minut, na pewno wszystko z tobą w porządku?- zadała pytanie.
-tak, spokojnie nie przejmuj się- powiedziałam, po czym wstałam zasunęłam krzesełko i spojrzałam na nią pytając: -Idziemy?
Otrzymałam odpowiedź w postaci kiwnięcia głową.

W drodze do pokoju znów zaczęłam rozmyślać, o bardzo ciekawym obiekcie przykuwającym, moje myśli w każdej wolnej chwili, bo czym tak właściwie jest 𝐦𝐨𝐣𝐞 𝐳̇𝐲𝐜𝐢𝐞? Fakt, od początku było pod górkę i nigdy nie powiedziałabym, że układało mi się w nim choć trochę dobrze. Tak w sumie to jedyną dobrą rzeczą, która mnie w nim spotkała i na serio mi wychodziła, było jeżdżenie na rolkach. Bardzo lubiłam to robić. Relaksowało mnie to i czułam, że jest to coś co potrafię zrobić dobrze. Niestety kiedy trafiłam do domu dziecka moja pasja została mi brutalnie odebrana. Na samym wstępie Pani powiedziała mi, że nie ma wychodzenia poza teren ośrodka, jeżdżenia na różnych sprzętach, lub po prostu opuszczenia placówki bez nikogo z personelu. Jedynie gdzie można nam było wyjść, to na ogródek, z placem zabaw, który był tak samo nieudany jak moje życie, ponieważ były tam dosłownie dwie zepsute huśtawki i piaskownica. Jeżeli ktokolwiek pomyślałby że JA Melanie Smith, będę się stosować do zasad, to ten ktoś się grubo mylił. Zasady to jest ostatnie czego potrzebowałam w moim wybrakowanym życiu.

Swoje pierwsze rolki dostałam na trzecie urodziny od cioci. Na początku nikt nie chciał dopuścić, bym chociaż założyła je na swoje nogi, ale byłam uparta i sama próbowałam. Udało mi się.
Bardzo szybko nauczyłam się jeździć, a na siódme urodziny, od mamy dostałam bardziej profesjonalne rolki z regulacją rozmiaru, które zresztą mam do teraz.

Tak więc zawsze po śniadaniu mieliśmy około dwie godziny dla siebie, każdy miał być w swoim pokoju, lub na "podwórku". Był to poprostu czas na siedzenia na telefonie, granie w gry, lub robiene tego na co przyjdzie nam ochota. No ale przecież ja nie mogłam zmarnować takiej okazji i zawsze równo 15 minut po 8:00 wychodziłam na rolki. Zazwyczaj jechałam na ulicę bardzo niedaleko stąd. Sunęłam w drugą stronę, a potem wracałam. Tym razem było jednak inaczej. Warto również wspomnieć, że na moje przejażdżki nigdy nie brałam telefonu by go nie zgubić.

Więc tak jak zawsze równo o 8:15 opuściłam teren ośrodka. W tym czasie panie zazwyczaj piły kawkę, grały w bilarda lub wychodziły na spacery, ale w razie czego Layla miała mnie kryć. Ona również nie miała przyjaciół, a więc czas spędzała sama w pokoju. Wielokrotnie się jej pytałam, czy na pewno chciała bym jechała, ale jej było to nawet na rękę. Lubiła spędzać czas sama.

Na początku stwierdziłam, że chciałabym pojechać tak jak zawsze, ale kiedy zaczęłam sunąć na rolkach w stronę ulicy, kompletnie zmieniłam zdanie i ruszyłam w drugą stronę. Przez całą drogę myślałam o wszystkim i o niczym, a w pewnym momencie zdałam sobie sprawę, że jestem już naprawdę daleko od mojego sierocińca. Zatrzymałam się i rozejrzałam dookoła w poszukiwaniu przechodniów. Byłam w lesie, więc raczej małe prawdopodobieństwo, by był tam ogromny tłum ludzi, ale udało mi się dostrzec starszego pana, niedaleko mnie.Od razu ruszyłam w jego stronę.
- Dzień dobry- zaczęłam.
-Dzień dobry?- przywitał się, choć widziałam niechęć w jego oczach.
- Przepraszam, że przeszkadzam, ale czy mógłby mi pan powiedzieć która jest godzina?- zapytałam grzecznie
-9:20- odburknął.
-Okej, dzięki!- krzyknęłam bo widziałam, że już się oddala. Odpowiedzi nie uzyskałam.
Zostało mi 40 minut więc postanowiłam przejechać się jeszcze kawałek w lesie i zaraz wrócić.

Znów zaczęłam myśleć o wszystkim, ale jedną z głównych myśli zaprzątających mi głowę było to, co by się stało jakby panie dowiedziały się, że mnie nie ma? Nawet nie zauważyłam, kiedy moja prędkość gigantycznie wzrosła. Jechałam tak dalej myśląc, o tym wszystkim, ale w pewnym momencie z transu wyrwał mnie wrzask:
-Melanie!?!
To była Katie.

Przeznaczenia nie oszukasz.

Stała niedaleko mnie, a ja już wiedziałam, a wręcz byłam pewna, że nie ma szans abym się zatrzymała. Jedyne co mogłam zrobić to wydrzeć się aby się odsunęła, ale nie zdążyłam. Moja rolka wjechała na coś dużego, a ja straciłam równowagę i wleciałam prosto w nią. Na szczęście (lub nie) starałam się zamienić nas stronami abym to ja poleciała plecami na ziemię, a ona wylądowała na mnie i mi się to udało. Po upadku poczułam ostry ból w plecach i lewej ręce. Jak zwykle bardziej skupiłam się, na bezpieczeństwie czyimś, niż moim, przez co leżałam brzuchem do góry, wbijając spojrzenie w drzewa. Nie mogłam wykonać najmniejszego ruchu, bo wszystko mnie bolało. Poczułam jak Katie wstaje, po czy usłyszałam jak z kimś rozmawia, ale nie wyłapałam żadnego konkretnego słowa z tej rozmowy.

Ostatnie co pamiętam przed utratą przytomności, to paskudny ból przeszywający całą głowę, kręgosłup i lewą rekę, a potem odpłynęłam.

                                                                                 ⭐⭐⭐

1403 słów😭😭
Od razu chciałabym przeprosić za jakieś błędy itd
Dziękuję za przeczytanie❤

Last GameWhere stories live. Discover now