Baranek na rzeź

393 49 15
                                    

– Black-powiedział Czarny Pan podczas jednego z zebrań.-Skoro Cregence twierdzi, że zaklęcie jest już gotowe, ty je zademonstrujesz.
– Ja?-zdziwiła się brunetka.-Panie, sądzę, że...
– Pettigrew!-zawołał czarnoksiężnik.

   Wspomniany śmierciożerca wytrzeszczył oczy z przerażenia, kiedy usłyszał swoje nazwisko.

– T... Tak, Panie?-spytał.
– Sądzę, że byłbyś idealnym ochotnikiem-stwierdził Voldemort.-Black... Bierz się do pracy.

   Tiana spojrzała na Draco. Spojrzała na Venus, Lucasa i Michael'a. Wiedziała, że nie może się sprzeciwić. Nie w tym momencie.
   Wstała, odsuwając krzesło i ruszyła przed stół. Voldemort machnął różdżką, a wszystkie meble w jadalni Malfoy'ów zniknęły. Pettigrew został wypchnięty na przód.

– Tiana... Przecież to ja-mówił delikatnie.-Twój wujek Peter. Wujek Glizdogon...
– Nie masz prawa nazywać się moim wujkiem, Pettigrew-syknęła, czując jak ogarnia ją złość.-Już Lestrange'owi do tego bliżej.

   Czarny Pan dobrze to przemyślał. Pettigrew był jedyną osobą w pomieszczeniu, która potrafiła samym swoim jestestwem tak bardzo zdenerwować brunetkę.
   Jego zdrada...
   Jego kłamstwa...
   To, że Syriusz poleciał za nim, zamiast zostać z rodziną...

– Nie zrobisz mi chyba krzywdy, prawda? Fakt, wszyscy służymy naszemu Panu i robimy rzeczy niedozwolone społecznie, ale...
– Masz rację, Pettigrew-różdżka brunetki w sekundę została wycelowana w czarodzieja.-Dopuściłam się podłych, paskudnych czynów. W końcu zabiłam własnego ojca, nieprawdaż? I naprawdę współczuję. Współczuję tym, którzy odważyli się mi przeciwstawić. Tym, którzy utrudnili mi życie. Jedyne co jest teraz pewne w twoim marnym życiu to to, że twój koniec będzie... Spektakularny.

   Pettigrew upadł pod ciężarem zaklęcia. Śmierciożercy stali oniemiali. Na ich czele Czarny Pan.
   Wszyscy obserwowali tortury jakie Black zadawała czarodziejowi. Wszyscy byli zaintrygowani, ale i...
   Przerażeni.
   To nie był cruciatus. To było coś o wiele gorszego. Skóra Pettigrew stała się bialuteńka jak śnieg. Jego tłuste policzki były sine.
   Brunetka odebrała mu dostęp do tlenu.
   Black była prawdziwym Black'iem. I teraz już nikt nie mógł tego podważyć.
   A Pettigrew?
   Pettigrew właśnie zdał sobie sprawę, że oprawca również może stać się ofiarą.
   Tiana miała mu naprawdę wiele za złe. A Czarny Pan zdawał sobie z tego sprawę. Wybór Pettigrew na ochotnika był celowy. Bo nie dość, że idiota nie przysłużył się za bardzo w ciągu ostatniego roku, to jeszcze marnował powietrze.
   A młodą Black kierowała złość. Złość, która zbierała się od wielu lat. I nie ważne czy była to złość związana z Pettigrew czy też nie. Czarny Pan wiedział, że wszystko zostanie wyładowane na nim.
   Czarny Pan pragnął, by wszyscy zapomnieli o tym jaka była Black. O tym jak o niej niegdyś myśleli. Ona sama również miała zapomnieć. Czarny Pan zamierzał uaktywnić jej mroczny rdzeń, jej inklinację. Chciał rozpalić jej magię do czerwoności. Sprawić, by to ona nią kierowała, nie rozum.
   I najwyraźniej to działało.
   Brunetka spojrzała w górę, odrywając wzrok od torturowanego zdrajcy. Patrzyła na Venus. Patrzyła blondynce prosto w oczy.
   Cregence niepewnie skinęła głową, wiedząc, że pora na opracowane przez nią zaklęcie.
   Black machnęła różdżką, a Pettigrew przestał się dusić. Leżał teraz na ziemi, próbując złapać oddech.
   Brunetka podeszła bliżej, kucając przed czarodziejem. Próbował złapać ją za nogę, prosić o litość. Jednak metalowa, sztuczna ręką oderwała się nagle za pomocą jednego skinienia dłonią młodej śmierciożerczyni. Pettigrew zawył z bólu, a krew zaczęła sączyć się na ziemię.

– Zabieraj swoje parszywe łapy-fuknęła, nawet nie zdając sobie sprawy jak w tym momencie przypomniała animagowi o Syriuszu z Wrzeszczącej Chaty.
– Jesteś zupełnie jak on...-wychrypiał Pettigrew z obskurnym śmiechem zmęczenia na ustach.-Jak twój ojciec. Jak Syriusz. On nie chciałby mojej śmierci.

PANNA BLACK I era Golden TrioOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz