Armia Dumbledore'a

841 77 46
                                    

   Na początku października odbyło się wyjście do Hogsmeade. Tiana nie potrafiła się pozbyć natrętnych myśli, które mówiły jej, że te szkolne wyjścia są jej ostatnimi. I nie tylko ona o tym myślała. Cały siódmy rocznik zaczynał powoli myśleć o przyszłości. Zwłaszcza, kiedy co chwilę słyszeli o zbliżających się OWUTEMach. Dlatego wszyscy tak wyczekiwali wyjść do Hogsmeade. Nawet jeśli były tymi ostatnimi, dawały wytchnienie od ciągłej nauki.

   Oraz od nowej nauczycielki Obrony...


– Chodź-powiedziała Black, ciągnąc Fred'a za dłoń.

– Co? Gdzie?-zaśmiał się, widząc jej entuzjazm.-Tia, Trzy Miotły są w drugą stronę!

– Dlatego idziemy tutaj-odparła, stając przed dość obskurnie wyglądającym barem.


   Fred spojrzał na ślizgonkę z politowaniem. Zaprowadziła go do jakiejś rudery. Nie miał pojęcia, że to było jej ulubione miejsce w całym Hogsmeade, ani że potrzebowała jakoś odreagować nocną kłótnię...


– Draco... Tylko uważaj na siebie. Ja rozumiem, że jesteś teraz szczęśliwy, ale...

– To dokładnie taka sama sytuacja jak ty i Weasley!-odparł.-Ślizgonka i gryfon, ślizgon i gryfon... Co za różnica!?

– Taka, że Fred'a przyszłością nie będzie walka z czarnoksiężnikiem! Chodzi o to, żebyś się nie przywiązywał, do cholery, bo wiem jak to może na ciebie wpłynąć! Za dobrze cię znam, na Morganę!

– Nikt cię nie prosił, żebyś robiła za moją matkę po tej ucieczce!-syknął.

– Nikt nie musiał!-odparła wzburzona ślizgonka.-Robię to, bo się o ciebie martwię! Robię to, bo jesteś moim bratem! Tak trudno zrozumieć, że skoczę za tobą w ogień!? Że mogłabym dla ciebie nawet zabić!?

– Niańcz sobie kogoś innego!-krzyknął Draco.-Potrafię o siebie zadbać, rozumiesz!? Potrzebowałem pomocy w wakacje, ale teraz żadna różdżka nie jest we mnie wycelowana! Teraz potrafię o wiele więcej, niż wtedy! Zrób sobie dziecko, jak chcesz grać mamusię i przestań mi truć dupę!-dodał, trzaskając drzwiami zaraz po wyjściu z dormitorium dziewczyny.


   To była dla Tiany ciężka noc. Połowę przepłakała, drugą połowę spędziła zastanawiając się czy ta cała kłótnia była jej winą. W końcu mogła być trochę nadopiekuńcza w stosunku do blondyna, ale przecież chciała dobrze!

   Całe szczęście miała przyjaciół. Miała też Fred'a, z którym mogła spędzić cały dzień w wiosce zamieszkującej wyłącznie przez czarodziejów i czarownice.


– Tiana!-dziewczyna usłyszała nagle, gdy już miała wprowadzić swojego chłopaka do baru.

– Vee? Mal? Co? Co się...? Nie jesteście na swoich randkach?-zdziwiła się brunetka.

– Tia...-zaczęła Cregence, jednak nic więcej się z niej nie wydobyło.


   Blondynka podeszła bliżej, przytulając przyjaciółkę najmocniej jak się dało. Malina dołączyła do uścisku, wiedząc jak trudne będzie to, co za chwilę przekażą brunetce.


– Przykro nam-szepnęła krukonka.

– Co? Co się stało?-spytała Black, patrząc na twarze przyjaciółek.

PANNA BLACK I era Golden TrioOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz