Ostatnie święta w Hogwarcie

386 44 28
                                    

W ROZDZIALE POJAWIA SIĘ KILKA EASTEREGGÓW. KAŻDE NAZWISKO MA ZNACZENIE :)

   Venus nienawidziła świąt. Zwłaszcza kiedy całe jej życie stało pod jednym wielkim znakiem zapytania. Cały czas, gdy pracowała w "Orlim kaflu", nosiła długie rękawy, by nikt nie mógł spostrzec jej znaku.

   A w domu?

   W domu nie było o wiele lepiej. Jej ojciec popadł w depresję po śmierci żony. Wszystko było na głowie blondynki. Pan Janus nie ruszał się ze swojego fotela. Nie odpowiadał. Nie jadł... Venus musiała wpychać w niego eliksiry przesyłane sowią pocztą przez Tianę, by nadal jakkolwiek funkcjonował.

   Jednak najgorsza była Invidia, która nadal miała dostęp do budynku. Nadal połowa dworku należała do niej. I śmierciożerczyni wyraźnie to wykorzystywała.


– Dalej, Janusik! Bawimy się! Wooohooo!


   Invidia skakała dookoła brata, celując różdżką w najróżniejsze przedmioty. Lewitowała je w powietrze, wysadzała, podpalała...


– Oh, jacy piękni i młodzi!-zarechotała piskliwym głosem.


   Sięgnęła po fotografię, która stała oprawiona w ramkę nad kominkiem. Przedstawiała czwórkę uczniów Hogwartu. Trzy różne domy.


– Co by tu z tym zrobić...?-mruczała pod nosem, by następnie podejść żwawym krokiem do swojego brata.-No, Janus, co by zrobić z dawną wersją twojej ukochanej córeczki?-zaśmiała się.

– Venus...-wymruczał, a jego oczy otworzyły się szerzej.


   Mężczyzna uniósł dłoń, próbując sięgnąć po fotografię. Invidia jednak szybko odskoczyła, śmiejąc się głośno.


– Za wolno, Janusik!-zarechotała.-Hmmm... Wiem!-krzyknęła uradowana.


   Uniosła fotografię i z impetem rzuciła nią o podłogę. Ramka pękła, a szkło rozbiło się na wiele kawałków, raniąc przy tym fotografię i zostawiając w zdjęciu rysy.

   To był moment, w którym pan Cregence odzyskał wszystkie swoje zmysły. Jego ciało nadal było osłabione po tylu miesiącach żałoby i życiu wyłącznie dzięki magii. Jednak w tamtym momencie adrenalina wzięła górę. Zerwał się z fotela, opadając na kolana i odgarniając szkło, które wbijało mu się w dłonie, z fotografii najcudowniejszych, młodych czarodziejów jakich dane mu było poznać.

   Z fotografii, na której była jego zdolna córka.

   Invidia stała z boku, śmiejąc się do rozpuku i bawiąc się różdżką. Bawiło ją to wszystko. W dodatku ukochanej Venus nie było w domu, bo zajmowała się knajpą. Pani Lestrange mogła robić wszystko, co jej się podobało. Nie podejrzewała jednak, że zniszczenie fotografii pomoże Janusowi odzyskać siły do walki po utracie żony.


– Powinnaś się leczyć!-wrzasnął pan Cregence, ignorując ból i zakrwawione odłamki szkła wbite w jego dłonie.-Jesteś chora! Zawsze byłaś!


   Invidia w odpowiedzi tylko się zaśmiała. Podeszła powolnym krokiem bliżej czarodzieja, z którym nic ją już nie łączyło. Nawet nazwisko. Nie była już tym cudownym, ułożonym Cregence'm. Nie była już idealną krukonką, która kultywowała tradycje Roweny, które zostały przekazane jej przodkowi wieki temu.

PANNA BLACK I era Golden TrioOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz