Zemsta

148 3 0
                                    

Mój stary ochroniarz, no tak. Rozpoznałam jego twarz kiedy wyjrzal prze te małe, głupie okienko w ścianie ruiny.
Dojechałam do tego samego szpitala, w którym byłam wcześniej. Sala też była ta sama. I teraz zaczęło się przesłuchiwanie.
-A więc, Sonny, jak to się stało, że was porwano. - pierwszy odezwał się Vincent.
-Poszedłem raz do toalety i gdy do niej wszedłem dostałem, nie pamiętam ale chyba patelnią w łeb. Straciłem przytomność, a później obudziłem się w bagażniku auta, kiedy rozległy się huk strzału. Dalej już nas przewieźli, to tyle co nogę powiedzieć z mojej strony. - Sonny jak zawsze powiedział to z zachowaniem kultury i szacunkiem.
-Dobrze, dziękuję. A co wydarzyło się w tym czasie u ciebie Hailie?
-No więc, jak Sonny wcześniej wspominał poszedł do łazienki, i dopiero po jakiś 20 minutach rozległ się huk i do pomieszczenia przez okno wszedło pięciu mężczyzn. Nałożyli mi worek na głowę i wsadzili do bagażnika.
Cały czas rozmyślałam tylko nad jednym, czy powiedzieć Vinc'owi o ty, że widziałam w oknie starego ochroniarza. Zaraz potem Vince i Will wyszli i zostałam z świętą trójcą, i oczywiście z Sonny'm. W końcu wzięłam się na odwagę, i powiedziałam chłopakom.
-Ej bo, ja, muszę wam chyba coś powiedzieć. - wszyscy zernęli na mnie.
-Co dziewczynko? - powiedział Dylan.
-Bo ja wiem kto chyba zaplanował te cały napad.
-Skąd ty to wiesz i kogo podejrzewasz. - powiedział zjawiając się z nikąd Vincent swoim chłodnym głosem.
-Mysle, że to mój stary ochroniarz, którego zwolniłeś. Widziałam go jak byłam w karetce, spoglądał wtedy przez jedno okno tej ruiny do której nas porwano.
-Dziękujemy, że nam to powiedziałaś. - powiedział Will uśmiechają się.

Pov Will.
Kiedy usłyszałem, że podejrzewa starego ochroniarza nie zdziwiłem się. Miał w sumie powód na przykład na zemstę. Ale czemu Hailie? Co by się stało gdyby nie Sonny? Te pytania dręczył mnie cały dzień.
O właśnie do salonu wszedł Sonny. Zagadnąlem do niego w jednej sprawie.
-Sonny.
-Tak panie Monet - pilnował się.
-Jak to się stało, że nie zabrał ci drugiego telefonu?
-Mały, sprytny tekścik i sprawa załatwiona - uśmiechnął się Sonny. Wiedzieliśmy, że się nada. - A z resztą miałem go schowanego pod czapką z daszkiem,pozniej schowałem znowu do spodni, bo przeczuwałem, że mi ja zabierze i będzie lipa.
-Oj Sonny, czemu się częściej nie uśmiechasz?
-Przecież pan wie, panie Monet, że jak jestem w pracy to nie mogę.
-Oczywiście, że wiem tylko sprawdzam twoją czujność.
Na tym nasza rozmowa się zakończyła. Wiedziałem od samego początku, że Sonny będzie się nadawał na jej nowego ochroniarza. Oczywiście nie miał tak łatwo, musiał przejść wszystkie testy logiczne jak i sprawnościowe. A  i bym zapomniał wspomnieć, że Sonny miał dzisiaj wolne, a z Hailie siedzą Dylan, Shane i Tony. Chwilą jak Hailie ich nazywa,, Świętą trójcą" jak dobrze pamiętam. Nawet pasuje.             Pokierowałem się do kuchni aby, zjeść obiad, który przygotowała Eugenie. Zasiadłem do stołu, kiedy zobaczyłem, że o kąt blatu opiera się Vincent.
-Will mamy do pogadania, chodź do biblioteki tam będzie ustronniej. - powiedział Vincent, byłem tylko ciekawy po co mnie tam wezwał.

------------------------------------Bardzo wam dziękuję, że czytacie. Ta książka będzie miała dużo rozdziałów ale nie długich, chyba że chcecie dłuższe to napiszcie, wasze propozycje też mogę wprowadzić, więc piszcie a ja wszystkie komentarze przeczytam, Miłego dnia/nocy.

Rodzina Monet Zagrożone ŻycieWhere stories live. Discover now