Rozdział VII

35 8 0
                                    

Po uspokojeniu rodziców zdenerwowanych widokiem policji wróciłam na salę i zajęłam swoje miejsce, akurat podawali deser.Szarlotka z lodami ,nie ma nic lepszego w tym życiu, A ta robiona przez moją mamę nie ma sobie równych ale w tym momencie nawet szarlotka nie mogła poprawić mojego humoru.Puste miejsce obok mnie, jego miejsce przeszkadzało mi bardziej niż powinno. Po naszej rozmowie wsiadł do auta i odjechał,nie żegnając się z nikim nawet z parą młodą. Wcześniej myślałam,że nasze ostatnie spotkanie miało miejsce tamtego wieczoru w Warszawie ,A jednak spotkaliśmy się dzisiaj.Teraz sytuacja jest zupełnie inna to ja odsunęłam go od siebie i jestem pewna,że już więcej go nie zobaczę. Widziałam to w jego oczach kiedy kazałam mu odejść, głębokie i przyciągające mnie spojrzenie zmieniło się w chłodne , niedostępne i tak bardzo odległe. Rozmowy przy stole wydawały mi się tak bezsensowne i nudne, żarty gości nieśmieszne , najchętniej wróciłabym do domu i ukryła się w zaciszu mojego pokoju, pod kocem z kubkiem herbaty.
Jak znalazłam się w tym miejscu, nigdy nie miałam chłopaka nigdy nie byłam na randce nie dlatego, że nie było kandydatów Po prostu nie chciałam. Nie wiem czy nie nadawałam się do związków czy czekałam na tego jedynego. Tego ,który zawładnie moimi myślami i sercem . Może wydawało mi się,że nikogo nie potrzebuje i jestem samowystarczalna, a teraz siedzę patrzę na szarlotkę i zastanawiam się co ON w sobie takiego ma, że nie mogę wyrzucić go ze swojej głowy.
Irytował mnie widok tańczących na parkiecie par , śmiejących się ludzi i głośnej muzyki. O trzeciej godzinie miałam na tyle dość, że podeszłam do rodziców i zapytałam kiedy wrócimy do domu mówiąc,że boli mnie głowa. Mama chyba zorientowała się skąd ten zły humor , przytuliła mnie i powiedziała,że za chwilę pojedziemy. Pożegnaliśmy się z w wszystkimi i w końcu wsiedliśmy do auta . Poczułam zmęczenie choć przesiedziałam ostatnie godzinyza stołem, moje powieki były ciężkie jakby ktoś na siłę chciał je przymknąć. Zaczęło powoli wschodzić słońce , nieśmiałymi promieniami otulając pobliskie drzewa i moją zmęczoną twarz jednak te promienie były inne niż podczas spaceru z Michałem, nie tak ciepłe i wesołe.
Musiałam wrócić do swojego życia, a ostanie dni choć niemożliwe do wymazania z pamięci powinny zostać tylko wspomnieniem, jedną z zapisanych kartek w historii mojego życia.
Po dłuższej drzemce spakowałam walizki i potrzebne rzeczy byłam chyba gotowa wrócić na zajęcia, pogodziłam się z ostatnimi wydarzeniami i zaczęłam nową kartę.
Zjadłam szybko obiad przygotowany przez mamę i razem z rodzicami pojechałam na dworzec. Kolejne godziny w pociągu postanowiłam przespać z nadzieją , że podróż w ten sposób szybciej minie. Poczułam nagle jak ktoś dotyka mojego ramienia
--Proszę pani , jesteśmy już w Warszawie-powiedziała kobieta siedząca obok mnie
-- O dziękuję bardzo, miałam twardy sen- odpowiedziałam przecierając jeszcze zaspane oczy
Po 30 minutach byłam już w mieszkaniu, wzięłam kąpiel, poogladałam odcinek ulubionego serialu potem spakowałam notes na zajęcia i położyłam się do łóżka, przed snem przypomniałam sobie,że jutro 20 osób z naszego roku miało dostać możliwość praktyk w jednej z większych firm budowlanych. Przez ostatnie dni całkiem o tym zapomniałam może akurat uda mi się odbyć te praktyki. Pod uwagę brane były oczywiście oceny i osiągnięcia danego studenta. Nie miałam jakiś większych osiągnięć ale oceny nie były złe. Z tą myślą spokojnie zasnęłam. Obudził mnie dźwięk wibrujacego telefonu,wstałam zjadłam owsianke przygotowaną wieczorem,umyłam się i wyszłam szybko z mieszkania żeby nie spóźnić się na spotkanie z właścicielem i jednocześnie prezesem Artbex-u ,wcześniej wspomnianej firmy oferującej praktyki. Wchodząc na salę zobaczyłam ponad 100 ludzi bo tyle było nas na roku. Przyszli wszyscy nawet ci,którzy ledwo przechodzili z semestru na semestr więc wiadome było,że raczej nie wliczają się do grona szczęśliwej 20-stki. Zajęłam miejsce obok swojej przyjaciółki Marceliny i od razu zapytałam dlaczego zebrało się tu tylu ludzi i do tego jeszcze wszystkie miejsca na przodzie były zajęte,co jest jeszcze bardziej zaskakujące bo jak wiadomo studenci zazwyczaj zajmują ostatnie miejsca na sali.
-- Też się nad tym zastanawiałam i usłyszałam jak dziewczyny za mną szeptały,że ponoć ten cały prezes nie dość, że jest bogaty to jeszcze niemożliwie przystojny-powiedziała podekscytowanym głosem Marcelina
-- Nie wiedziałam,że szukasz sponsora Marcysia- odpowiedziałam dusząc się ze śmiechu i zerkając ukradkiem na jej reakcję
--Wiesz co przjaźnimy się już tak długo A ty dalej się ze mnie nabijasz, co ja poradzę na to ,że mam słabość do takich facetów po prostu szukam księcia na białym koniu Nadia
-- Uważaj, bo może ci się trafić na osiołku- zażartowałam, A Marcelina spiorunowała mnie wzrokiem.
Nagle drzwi się otworzyły i do sali wszedł wysoki, dobrze zbudowany mężczyzna w szarym garniturze. W ułamku sekundy nastała taka cisza ,że bałam się sswobodnie oddychac.
No No takiego wejścia to się nikt nie spodziewał,A na pewno nie Pani profesor, która zamiast przywitać mężczyznę gapiła się na niego jak sroka w gnat. Miałam nieodpartą ochotę podejść do niej i pomóc zamknąć otwartą z wrażenia buzię. Po szybkim przeanalizowaniu reakcji pozostałych osób będących w auli stwierdziłam,że nie tylko profesorka się tak zachowywała ale praktycznie wszystkie dziewczyny i ku mojemu zdziwieniu też męska część grupy . Spojrzałam na stojącego nadal przy drzwiach mężczyznę i chyba zrozumiałam co tak wszystkich zwaliło z nóg . Biła od niego zadziwiająca pewność siebie,A jego przenikliwe spojrzenie prześwietlało każdą osobę na sali. Po dłuższej chwili nasza prowadząca się ocknęła i z rumieńcami na policzkach przywitała naszego gościa.
--Witam Panie prezesie jestem Magdalena Strąkiewicz, A to studenci budownictwa naszej uczelni- przedstawiła siebie i nas lekko drżącym głosem
-- Dzień dobry bardzo mi miło jednak muszę sprostować, nie jestem prezesem Orłowskim tylko jego zastępcą Dawid Kowalski .Pan Orłowski chwilkę się spóźni ze względu na ważne zebranie ,A żeby Państwo nie musięli czekać poprosił mnie, abym zaczął już nasze spotkanie i wybór kandydatów na praktyki w naszej firmie- wyjaśnił ,jak się przed chwilą dowiedzieliśmy, zastępca prezesa.
Wydaje mi się,że ta informacja nie zrobiła na nikim wrażenia bo postawa studentów i prowadzącej wobec niego w ogóle się nie zmieniła. W końcu Pan Dawid wyglądał jak prezes ,mówił jak prezes więc w ich oczach mógłby być prezesem nawet jeśli w rzeczywistości byłby podrzędnym pracownikiem.
W kolejnej części spotkania mężczyzna przybliżył nam funkcjonowanie firmy ,ich wykonane i trwające prace oraz naszą rolę jako praktykantów. Następnie Profesor Strąkiewicz podała mu nasze papiery z ocenami i osiągnięciami ,które już były posortowane od najlepszych do najsłabszych studentów. Miałam nadzieję,że jednak w ostatniej chwili zdecydują się przyjąć 21 osób ,gdyż z moich obliczeń i wiedzy wynikało,że byłam 21 . Pozostało nam czekać i patrzeć jak ten cały Dawid przekłada nasze dokumenty z jednego stosu na drugi decydując o losie każdego z nas. Wiem,że to dopiero początki naszej kariery zawodowej ale w przyszłości potencjalni pracodawcy na pewno docenią to ,że już jako studenci odbyliśmy płatne praktyki w firmie budowlanej i to nie byle jakiej firmie, A jednej z większych w Polsce.
W końcu nasz gość się wyprostował,spojrzał na nas i powiedział pewnym głosem
-- Tak jak to było ustalone wybrałem 20 najlepszych studentów na roku- no i po moich praktykach, po co ja tu w ogóle przychodziłam najchętniej to bym już stąd wyszła  ale wyjdę na obrażoną dziunię dlatego zostanę do końca i będę patrzeć jak te 20 osób będzie pozować do zdjęć i sobie gratulować. Już się nie mogę doczekać.
-- Przeczytam teraz listę osób,które się zakwalifikowały, Bartłomiej Aliszewski, Kacper Borek…. i ostatnia osoba Nadia Wadowska- super skończmy już tą karuzelę śmiechu bo chce stąd wyjść,czekaj co? On przeczytał moje nazwisko ?
-- Marcelina czy mi się wydawało czy…
--On wyczytał twoje imię i nazwisko- odpowiedziała równie zaskoczona co ja
-- Ale jak to możliwe przecież byłam 21
--Sprawdź oceny może coś się zmieniło-odpowiedziała z wyraźnym entuzjazmem w głosie po czym wyrwała mi telefon z rąk i sama zaczęła analizować moje oceny.
Okazało się, że z jednego przedmiotu nie zauważyłam oceny,A była na tyle wysoka,że wyprzedziłam osobę przede mną i teraz ja byłam 20 na liście. Nie mogłam w to uwierzyć tak samo jak Marcelina,udało mi się,będę praktykantką w Artbexie.
Zakwalifikowane osoby podeszły na środek sali przy oklaskach pozostałych studentów i każdej z nich pogratulował Pan Dawid. Kiedy nadeszła moja kolej z radością wymalowaną na twarzy podałam dłoń mężczyźnie jednak ten patrzył na mnie przenikliwym spojrzeniem i nie odwzajemnił uścisku. Trwało to na tyle długo ,że ludzie zaczęli szeptać coś między sobą i na sali zapanowała cisza , A ja chciałam w tym momencie zapaść się pod ziemię jednak nie było to możliwe ze względu na siłę jego spojrzenia,które przygwoździło mnie do podłogi. W końcu Pan Dawid zdał sobie sprawę z całej sytuacji i uścisnął mi dłoń przepraszając za zamyślenie się. Dlaczego zawsze mnie przytrafiają się takie rzeczy? Nie mógł się zamyslić przy kimś innym? Nieważne teraz liczy się tylko to,że mam te praktyki. Musieliśmy jeszcze zrobić zdjęcie więc wszyscy ustawili się odpowiednio,nie wiem dlaczego ale Pan Dawid stanął obok mnie i ku mojemu zdziwieniu złapał mnie delikatnie w talii. Nie było to nic wielkiego czy znaczącego,ale poczułam się trochę niezręcznie.
Nagle drzwi do sali otworzyły się i zobaczyłam w nich wysokiego mężczyznę o czarnych, idealnie ułożonych włosach i doskonale skrojonym czarnym garniturze. Jego wzrok wylądował na mnie , a dokładniej na ręce Pana Dawida obejmującej mnie w talii. Krew odpłynęła mi z twarzy i czułam jak kręci mi się w głowie , a oddech staje się płytki. Usłyszałam jak Marcysia szepcze mi do ucha
-- Pan Dawid to ciacho ale on to pieprzony Lucyfer już nie chcę księcia na białym koniu tylko diabła w czarnym garniaku- pisneła z podekscytowania
Mężczyzna skanował mnie wzrokiem i Bóg mi świadkiem widziałam w jego oczach ogień, który pochłaniał mnie, Dawida i całą salę. Tym mężczyzną był nie kto inny jak Michał, ucieleśnienie pragnień wszystkich kobiet w tej sali i nie tylko ich.
Nadia spokojnie tylko nie mdlej, Boże co ON tu robi !!!

Niespełnione życzenie Where stories live. Discover now