- Usiądźmy, proszę - mężczyzna wskazał dłonią na ławkę znajdującą się na werandzie i podążył do niej, zajmując ją oraz klepiąc miejsce obok, aby jego córka się dosiadła.

- Okej, już siedzę, jeszcze jakieś życzenia? - na jej słowa Josh się uśmiechnął, co zdarzało się mu bardzo rzadko, gdyż zawsze starał się być poważnym. Przypomniał sobie jak zawsze marudziła w dzieciństwie kiedy prosił, aby na chwilę usiadła i odsapnęła, gdy zgrzana biegała po całym domu.

- Nie mam pojęcia, dlaczego nasz kontakt tak strasznie się popsuł - zaczął spokojnie, spuszczając wzrok. O dziwo Violetta nie przerwała mu. Czekała aż ulecą z niego wszystkie słowa, które chciał jej przekazać. W końcu, będąc małą dziewczynką została uczona, że nie przerywa się czyjeś wypowiedzi.

- Kiedyś byliśmy sobie tacy bliscy... Śmiem twierdzić, że nawet dogadywałaś się lepiej ze mną i niż z mamą. To zawsze do mnie przychodziłaś, gdy miałaś jakiś problem, a teraz? Teraz rzadko kiedy możemy normalnie porozmawiać, by nie wynikła z tego jakaś kłótnia. Może rzeczywiście to wszystko przez to, że zrobiłem się od jakiegoś czasu taki surowy - wziął głęboki oddech po czym spojrzał na dziewczynę, której oczy błyszczały od gromadzonych się w nich łzach. - Wiem, że uważasz mnie za najgorszego ojca po tym co zrobiłem twojej mamie, ale także tobie. To zupełnie moja wina, ale naprawdę chciałem to wszystko odbudować, a najlepiej cofnąć czas, żeby do tego nigdy nie doszło. Ciągle wierzę, że może być tak jak dawniej... wtedy, gdy byliśmy wzajemnie kochającą się rodziną i wszystkie problemy rozwiązywaliśmy wspólnymi siłami. Żałuję tych wszystkich przykrości, które ci sprawiłem. Uwierz mi, ale kocham cię cały czas tak samo mocno jak wtedy, gdy dowiedziałem się, że zostanę ojcem. Zawsze będziesz moją małą kochaną córeczką, która tak szybko dorasta, że aż ciężko mi to pojąć - zaśmiał się, a łzy zaczęły spływać także i po jego policzkach, co doprowadziło nastolatkę do jeszcze większego załamania. Jeszcze nigdy w życiu nie widziała, aby jej ojciec płakał. Zdecydowanie to była przełomowa chwila dla ich relacji. - To nie tak, że nie lubię Zayn'a. Ja po prostu się o ciebie martwię i nie chcę, aby ktokolwiek cię skrzywdził. Zrozum to, że jest mi ciężko oddać moją małą Violet pod opiekę innego mężczyzny. Jeszcze do mnie nie dotarło, że jesteś już młodą kobietą i tak czuję, że przez jeszcze jakieś dwadzieścia lat to do mnie nie dotrze - Violetta zgromiła go wzrokiem, po czym zwyczajnie się do niego przytuliła, mocząc łzami koszulę ojca.

Wbrew pozorom jej także brakowało jej tego wszystkiego, tych zwyczajnych gestów i usłyszenia tak szczerych i prawdziwych słów. Pomimo tego, że ich relacje się popsuły wierzyła tak jak on, że może znów znaleźć wsparcie w ojcu, chociaż nie zawsze będzie zgadzał się z jej przekonaniami. Czuła, że z czasem i nawet jej ukochany odnajdzie nić porozumienia z jej rodzicem. Tylko tego brakowało jej do bycia w pełni szczęśliwą.

- Będziemy musieli nadrobić stracony czas i od nowa nauczyć się jak to jest być rodziną - wychrypiała pomiędzy wylewaniem łez, a uścisk jej ojca zacieśnił się na jej drobnym ciele. 

Oboje mają dużo czasu, aby odbudować ich wzajemne relacje.


***


Po dotarciu do domu, dwudziestoparolatek postanowił przyrządzić sobie kolację. Akurat miał niesamowitą ochotę zjeść jego ulubioną potrawę - curry. Pomimo tego, że wcześniej był na zakupach ze swoją dziewczyną, na jego nieszczęście nie miał wszystkich potrzebnych składników do przygotowania posiłku. Tak więc został zmuszony udać się po nie do jednego ze sklepów znajdujących się w dzielnicy, w której zamieszkiwał. Droga nie była zbytnio długa, ale odrobinę niebezpieczna, gdyż była słabo oświetlona i kręciło się tutaj kilku osobników, którzy szukali zaczepki. Przeważnie starał się unikać samotnego chodzenia tymi ciemnymi ścieżkami o późnej porze, ale doskwierający mu głód, przyczynił się do tego. 

Nagle za sobą usłyszał czyjeś kroki. Obejrzał się za siebie, ale niczego podejrzanego nie zauważył. Wzruszył ramionami i szedł dalej, popalając papierosa. Kiedy dotarł do swojego punktu docelowego, niezwłocznie udał się do sektora z potrzebnymi mu produktami. Poddał się wirze zakupów i oprócz niezbędnych artykułów, zakupił jeszcze kilka innych, które napotkał jego wzrok i przykuły wagę chłopaka. Po kilkunastu minutach stał przy kasie i pogrążył się w rozmowie ze starszą ekspedientką, którą darzył sympatią. Zapakował kupione produkty i pożegnał się z nią, życząc dobrej nocy. 

Wychodząc z pomieszczenia został popchnięty przez jakiegoś kolesia w kapturze na głowie, któremu najwidoczniej gdzieś się spieszyło, gdyż nawet nie obdarzył go przeprosinami. Zayn poirytowany zachowaniem chłopaka pokręcił głową i z powrotem udał się do swojego mieszkania. Postanowił zatelefonować do Violet, aby spytać jak przebiegła jej rozmowa z ojcem. Zdecydował się dopiero na ten ruch, bo nieco zaniepokoił go fakt, że nic nie pisze ani nie dzwoni, ale też zwyczajnie chciał usłyszeć jej kojący głos. 

W momencie kiedy przyłożył komórkę do ucha, poczuł jak ktoś zachodzi go od tyłu i zaczyna go okładać pięściami. Urządzenie upadło z hukiem na ziemię jak i siatka pełna zakupów. W oszołomieniu nie mógł nic zrobić, był jak sparaliżowany. Kiedy nieco odzyskał rezon, zaczął się wyszarpywać, co było trudne, gdy jeden z trzech zbirów go przetrzymywał, a dwójka pozostałych biła go. Nie dał rady rozpoznać ich twarzy, gdyż mieli kominiarki. Nie miał z nimi żadnych szans. Mieli znacznie więcej siły i swobodę ruchu, którego jemu było brak. Po krzykach i żądaniach, aby go zostawili, a także ciągłych zderzeniach ich pięści z jego ciałem, stracił kompletnie wszystkie swoje siły. Napastnicy nie mieli dla niego za grosz współczucia. Gdy rozległ się czyjś ciężki głos, przestraszeni uciekli z miejsca zdarzenia, niemiłosiernie przeklinając. Ciało Zayn'a zderzyło się z twardym chodnikiem, przez co natychmiast stracił przytomność. Ostatnim obrazem w jego głowie były brązowe oczy jednego z chuliganów. Później była już tylko ciemność...



Jak myślicie kto mógł dopuścić się takiego strasznego czynu? 

Komentujcie, proszę. ♥


Alone || Z. M. ✔Where stories live. Discover now