To miało sens. Jimin mu wierzył. Wszystko składało się w całość. To, co powiedział mu rano i teraz. Boksował się z silniejszymi od siebie, ale i tak wygrywał, bo nie odczuwał bólu. To było naprawdę przydatne. Nie musiał martwić się o swoje życie, przynajmniej dopóki używał karty.

– Dlaczego uciekłeś? Nie rozumiem tego – Seokjin wciąż był podejrzliwy.

– Przez niego – Jungkook spojrzał prosto w oczy Jimina, sprawiając że ten mimowolnie się zaczerwienił. – Przekonał mnie, że życie w oazie jest o wiele lepsze niż ciągłe bieganie po mieście i zabijanie ludzi. Nie chcę już tego robić. Jestem zmęczony. Przez ostatnie trzy lata przemierzyliśmy prawie całą Koreę. Nie zliczę, ilu ludzi zginęło. Yoongi namówił mnie do rebelii, żebym mógł legalnie używać karty. Rząd ścigał wszystkich, którzy robili to na swój użytek. Też byłem pod ostrzałem. Dlatego się zgodziłem. Ale nie pisałem się na coś takiego. To tyle.

Widać było, że temat nie był dla niego łatwy. Starał się jednak zachować powagę i pozory spokoju. Jimin był w stanie zrozumieć jego sytuację. Sam często dopuszczał się głupich czynów, aby ratować bliskich. Jungkook został po prostu perfidnie zmanipulowany.

– Dobrze, czy pozwolisz, żebym to sprawdził? – Seokjin wstał z krzesła, obchodząc go dookoła, żeby sprawdzić stabilność fotela i wytrzymałość skórzanych pasów.

– Niby w jaki sposób? Masz jakieś serum prawdy? – rzucił wyraźnie poddenerwowany. Jimin też przestawał to wszystko rozumieć.

– Użyje na tobie swoich mocy. Możesz odczuwać pewien dyskomfort, jeśli będziesz się opierał. Dlatego postaraj się rozluźnić, abym nie musiał używać przemocy.

– Zaraz, zaraz, na nic takiego się nie zgodziłem. Jimin, o co tu chodzi?

– Seokjin, o czym ty mówisz? Przecież straciłeś kartę na wojnie – Aż cały chodził z emocji. Złapał go za ramię, chcąc przemówić mu do rozumu, ale ten już trzymał w dłoniach czarno-biały blankiet. Dama Trefl. Czy on potrafi czytać w myślach, zastanowił się Jimin. To by oznaczało, że wystawił Jungkooka na próbę. Przepytał go, a jeśli ten skłamał właśnie miał się o tym teraz dowiedzieć.

– Dlatego miałeś obiecać. Ta informacja nie może opuścić tego pokoju – Przerażał go. Jego słowa, postura, mina. To wszystko zupełnie do niego nie pasowało. Zupełnie jakby Seokjin, którego do tej pory uważał za przyjaciela, zniknął gdzieś pod tą twardą skorupą, a zastąpił go jego sobowtór. Nie znał tej bezwzględności. Nie znał tego człowieka.

– Będziesz współpracować? – zwrócił się tym razem do Jungkooka. Ten nie wyglądał na przekonanego, ale ostatecznie skinął głową. Przecież gdyby się nie zgodził, byłoby to równoznaczne z tym, że nie powiedział im całej prawdy. – Muszę cię przypiąć. Na wszelki wypadek, gdybyś chciał mnie zaatakować lub zrobić sobie krzywdę. Postaram się być delikatny.

– Nie boję się bólu – odpowiedział szczerze.

– To zupełnie inny rodzaj cierpienia, którego nigdy nie doświadczyłeś. Nie uderza w ciało, ale w twoją duszę i psychikę – Przypiął pasami jego nadgarstki i łydki, a głowę nakazał mu oprzeć o zagłówek.

– Jimin, pilnuj go, ale nie dotykaj – poprosił, nadal mając to mroźne spojrzenie. Mimo wszystko wykonał jego polecenie, ustawiając się po prawej stronie. Seokjin tymczasem objął rękami jego głowę, wbijając palce w skronie. Obyło się bez błysku czy innych fajerwerków, ale po minie Jungkooka można było zauważyć, że moc zaczyna działać. Jego oblicze utraciło większość swoich kolorów, wykrzywiając się nieco. Obydwaj mieli zamknięte oczy. Seokjin musiał bardzo dokładnie penetrować jego mózg, bo był całkowicie skupiony i praktycznie nie wykonywał żadnych ruchów. Jimin miał wrażenie, że nawet nie oddycha. Jungkook za to uparcie zapierał się nogami, ale w pewnym momencie mocno szarpnął całym swoim tułowiem. Jednak więzy nie puściły. Seokjin nie przerywał. Być może nawet mocniej zaatakował jego umysł, bo w pokoju rozległy się donośne wrzaski. Z trudem się na to patrzyło. To było znacznie gorsze niż tortury cielesne, bo nawet nie miało się pojęcia, co dzieje się z ciałem drugiego człowieka.

Card War [jikook]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz