09 ── PLAY WITH FIRE.

249 20 47
                                    

Człowiek, który nie jest gotów za coś umrzeć, nie wie, jak żyć.

― Martin Luter King, Jr.


Jedno z was zginie, jako ostatnie ― oznajmił do radia komandor Cieni. ― Na kogo wypadnie...?

― Pierdol się, Graves! ― Soap skwitował zaczepkę wymownym przewróceniem oczami.

Żołnierze rozejrzeli się niespokojnie po poligonie. Pełno było tu magazynów czy niedokończonych murów. A odgłos sunącego przez podwórze czołgu rozbrzmiewał im niemiłosiernie w uszach. Skrzywili się ze wstrętem.

― Soap, bierz tamten budynek! ― rozkazał Rodolfo, kiwając głową ku zachodniej części placu. ― Brooke, ty weź ten naprzeciwko. Będę was osłaniał.

― Tak jest.

Kobieta poczekała na dogodną chwilę, aby wreszcie wyjść z ukrycia. Szybko prześlizgnęła się przez pozostałości z gruzu, zmierzając ku wskazanemu przez Parrę miejscu. Gąsienice czołgu zaszurały raz jeszcze, tym razem jednak kierując się w inną stronę. 

Masz zdrową niechęć do władzy, Soap ― cmoknął z uznaniem Graves. ― To mi się w tobie podoba.

― Jesteś przydupasem Shepherda ― warknął pod nosem sierżant. ― Płacą ci za łamanie zasad.

Łamanie zasad? Mamy tu tylko dwie zasady. Odpuść albo wygraj. Zgadnijcie, którą wybrałem?

Brooke wykrzywiła usta w grymasie, kiedy dopadła do najbliższych skrzynek z zaopatrzeniem. Szybko zaczęła je przeszukiwać, jedną po drugiej. Naboje, proch, dodatkowe magazynki... Cholera. Gdzie są te nieszczęsne ładunki wybuchowe?

Trzeba było wracać do domu, kiedy miałeś szansę, Soap ― Graves kontynuował swój wywód. ― Ty i ten zamaskowany dupek, który chowa się za mundurem.

― Też nosiłeś ten mundur ― wypomniał mu John.

Ten mundur tylko mnie ograniczał. Ja zrzuciłem tę skórę.

― Jak pieprzony wąż...

Jak pieprzony żołnierz, synu.

Kobieta usłyszała dochodzące zza jej pleców odgłosy strzelaniny. Rozejrzała się po okolicy, lecz nikogo tam nie dostrzegła. Jednak z radia stale dobiegały dźwięki rozmowy między Gravesem a Soapem, który wyraźnie wpadł w sidła komandora i dał mu się sprowokować.

Niedobrze.

― Musiałeś mieć własną armijkę, bo w prawdziwej nie dawałeś rady! ― fuknął gniewnie sierżant.

W odpowiedzi uzyskał wesoły rechot.

Zabawnie słyszeć to od ciebie. Ale tak jak mówiłem, ja też wciąż doskonale pamiętam moje pierwsze rodeo. Niezły cyrk, co? ― Graves urwał na moment, wyraźnie myśląc nad tym, w jaki jeszcze sposób wywołać u żołnierza reakcję. ― Zmierzasz prosto do piekła, synu. Mówiłem ci, żebyś wracał do domu, ale nie posłuchałeś.

― Soap, do jasnej cholery. Przestań mu odpowiadać! ― warknęła Brooke, nie mogąc już dłużej pozostać obojętna na kłótnię jej brata z Gravesem. ― Musimy znaleźć C4.

Przez kilka sekund zapadła cisza, co początkowo kobieta uznała za dobry znak. Jej szczęście nie trwało jednak długo.

Och, słyszałeś ją, Johnny? ― roześmiał się kpiąco komandor. ― Jeśli nie chcesz słuchać moich rad, przynajmniej weź sobie do serca te od siostrzyczki.

HEARTLESS ― CALL OF DUTYOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz