꧁༒☬𝕽𝖔𝖟𝖉𝖟𝖎𝖆ł 14 - 𝕯𝖔 𝖚𝖘ł𝖚𝖌 𝖒𝖎𝖆 𝖈𝖆𝖗𝖆☬༒꧂

245 23 9
                                    

POV. Polski

Sen od jakiś dwóch dni był jedyną czynnością, którą byłem w stanie zrobić bez najmniejszego problemu. Nie miałem siły jeść chociaż nadopiekuńczość Niemiec nie dawała mi wyboru. Ostatnio nawet się zapytał czy może nie byłoby mi lepiej gdyby mnie karmił. Oszalał! Nie jestem ani małym nieporadnym dzieckiem, ani tym bardziej zbolałym starcem! Z drugiej strony tak się czułem, ale przecież mu tego nie powiem. Uwierzcie mi... Bywało gorzej, a i tak nie narzekałem. "Cholerny nazista" - pomyślałem sobie gdy schodziłem z łóżka. Cyrk z Hitlerem nie był, co prawda, jego winą... Ba! Postanowił nawet się mu przeciwstawić chcąc ratować nie tylko siebie, ale nas wszystkich. Szczerze? Nie spodziewałem się tego po nim. Chociaż... Nie raz pokazał, że zmienił się na lepsze i chce dobra nas wszystkich, szczególnie dla [T/I]. Tylko czemu postanowił wziąć sprawy tak nierozważnie w swoje ręce? Mogliśmy razem coś wymyśleć! Jednak co się stało to się nie odstanie... Zostało mi tylko siedzieć pod telefonem i modlić się o dobre nowiny... A już nawet na to nie miałem powoli sił. Bolało mnie wszystko, ale najbardziej cierpiało serce... Moja biedna [zT/I]... Jej radosny śmiech jeszcze niedawno rozświetlał każdy kąt w domu, a teraz stawał się wspomnieniem cennym jak błyszcząca gwiazda na niebie. Przemierzałem w myślach drogę, jaką moja córka musi pokonywać, tkwiąc w ciągłym niebezpieczeństwie. Wiedziałem doskonale, że nawet najlepsze schronienie nie zapewni jej całkowitego spokoju. Prawda była taka, że okropne szpony nazistów mogły ją dorwać wszędzie jeśli za bardzo rzuciła im się w oczy, co było niestety wysoce prawdopodobne. [T/I] została z dnia na dzień wrzucona do wojennej rzeczywistości wiedząc o niej tyle, ile zdołała wyczytać z książek od historii. Oh Boże, miej ją w opiece! 

Powoli zbliżałem się do schodów podpierając rękami ścian, aby przypadkiem nie potknąć się o własne nogi. Wszystkie kończyny wydawały się być niczym z waty w porównaniu z głową, która dawała mi uczucie, jakby miała zaraz wybuchnąć. Nie mogłem nawet normalnie złapać powietrza. Jeszcze te uczucie ciężkości na żołądku, pomimo tego, że jedyne co dzisiaj zjadłem to kisiel z paroma biszkopcikami. Myślałem, że zaraz zejdę. Powoli zacząłem żałować swojej decyzji, ale jakoś musiałem skorzystać z toalety, w końcu załatwienie swych potrzeb to natura każdej istoty. Dodatkowo potrzebowałem przemyć twarz z nadzieją, że przyniesie mi to choćby chwilową ulgę. 
Ostrożnie więc podszedłem do schodów, po czym postawiłem nogę na pierwszy stopień, a następnie drugą na kolejny. Kurczowo trzymałem się barierki bojąc się, że mogę spaść. Czułem jak moje nogi powoli odmawiają mi posłuszeństwa i uginają się pod moim ciężarem powodując przy każdym małym zawahaniu niewielki zawał serca. Spojrzałem w końcu ponownie na schody, które w pewnym momencie wydawały się ogromnie długie i nienaturalnie wygięte, a ich obraz z sekundy na sekundy coraz bardziej się rozmazywał. Przetarłem oczy jednak to nic nie dawało. Miałem już usiąść i zawołać Niemcy, który nie ruszał się z domu by mieć ciągle na mnie oko, ale nie zdążyłem. Momentalnie przed mymi oczami zrobiło się ciemno, a wokół słyszałem tylko huk i krzyk Niemiec. 

~Time skip~

POV. [T/I]

Włochy... Mediolan, a dokładniej jego obrzeża. 
Faszysta wjechał do niewielkiego lasku, który przepełniony był głównie liściastymi drzewami tworzącymi mozaikę w ciepłych, jesiennych barwach. Na moment moje serce zaczęło bić szybciej, jakby nagle sobie przypomniało te wszystkie straszne rzeczy. Mieliśmy jechać do jego rezydencji, a nie do lasu! Czy on chce mnie uprowadzić? Zabić? Może terapia nie pomogła? Całe szczęście chwilę później zauważyłam wielkie metalowe wrota, które stały już otworem. Nieco zwolniliśmy i wjechaliśmy na posesję gdzie stał dumnie nieco dalej wielki śnieżnobiały budynek. Już jego wygląd z zewnątrz sprawiał, że moje oczy nie mogły oderwać od niego wzroku, aż "strach" było pomyśleć, co znajdowało się w środku. Za pewne wszystko uginało się aż od bogactwa!

I faktycznie tak było. Moment później już stałam z Faszystą pod wielkimi białymi drzwiami, prowadzące rzekomo do mojej tymczasowej sypialni. Gdy weszłam do środka przed oczami rozpostarła się przestrzeń wypełniona bogactwem i elegancją, która wymownie przemawia do mojej wyobraźni. Meble z mahoniu, zdobione misternymi ornamentami, stały dumnie na lakierowanej podłodze, a w oknach delikatnie falowały jedwabne zasłony, wpuszczając do środka promienie światła. Na wielkim łożu znajdowały się kosztowne tkaniny, a obrazy wiszące na ścianach, jak tajemnicze opowieści, zdawały się snuć miłosne historie. Słychać było cichy szelest jedwabiu, gdy delikatny powiew wietrzyka przemierzał pomieszczenie, rozsiewając zapachy egzotycznych perfum, które wypełniały pokój esencją romansu.

- Wybacz. - Mruknął Faszysta mijając mnie. Podbiegł szybciutko do okna i szczelnie je zamknął. - Imperium pewnie uznała, że trzeba tu nieco przewietrzyć.
- Ona też tu jest? - Zapytałam odkładając swój paszport na mahoniową komodę.
- Tak. - Uśmiechnął się. - Zajmie się tobą gdy mnie nie będzie. - Na te słowa prychnęłam ironicznie.
- Rozumiem, że nie chcecie abym ja wam pomogła, ale IJ? Wy macie uraz do kobiet czy co? 
- [T/I]... Nie o to chodzi i nawet tak nie myśl. - Westchnął Faszysta. Popatrzyłam na niego, a następnie także wzięłam głęboki wdech i wydech.
- Wybacz, że się tak uniosłam... Ale w czwórkę byłoby wam łatwiej.
- Zapewne, tym bardziej, że IJ jest naprawdę zwinna, ale ty również musisz być chroniona.
- Dam sobie radę!
- Drugi raz gestapo na rozkaz Mussoliniego się nie nabierze! - Zadeklarował z poważniejszą miną.
- Wtedy złapali mnie nie z mojej winy, a tych komuchów... - Mruknęłam próbując udowodnić jakkolwiek swoje racje chociaż sama ich pewna nie byłam. 
- [T/I] zrozum, że z nazistami nie ma żartów. 
- Faszysta ma rację. - Do sypialni weszła IJ. Od razu zaczęłam się jej przyglądać od stóp do głów, bo naprawdę było na co patrzeć. Pomimo delikatnej postury, emanowała z niej aura mocy i pewności siebie, która nie pozostawia wątpliwości, że IJ była kobietą gotową zrównać wszystko z ziemią. Jej spojrzenie z jednej strony mroziło krew w żyłach, a z drugiej miało coś, co przyciągało uwagę. IJ zarzuciła swoje czarne włosy do tyłu po czym skierowała wzrok na mężczyznę. - A ty skończ tą pogadankę. Mów co masz powiedzieć i chodź na dół. Musimy w końcu podładować ten telefon i skontaktować się z ZSRR. - Twierdzicie, że Japonki są słodkie? Ja już nie. IJ rzuciła chłodno to co miała przekazać i wyszła zamykając za sobą drzwi.
- Wybacz za nią. - Faszysta spojrzał ponownie na mnie. - IJ jest jaka jest, ale naprawdę możesz jej zaufać.
- Nie mam chyba innego wyjścia... - Mruknęłam, na co ten uśmiechnął się smutno.
- W każdym razie, w szafie masz kilka sukienek. Możesz je poprzymierzać, a jeśli żadne nie będą ci się podobać lub po prostu nie będą pasować to powiedz.
- IJ? - Dopytałam.
- Tsa... IJ... Na pewno nie machnie na to ręką. - Westchnął po czym ruszył w kierunku drzwi, jednak przed samym wyjściem jeszcze na chwilę się zatrzymał. - [T/I]?
- Tak?
- Dziękuję, że mi zaufałaś... Szczerze obawiałem się, że będziesz stawiać opór... W zasadzie to nie byłoby nic dziwnego, w końcu...
- Zapomnijmy o tym. - Przerwałam jego wypowiedź, na co ten spojrzał zdziwiony. - Chociaż na ten moment... To naprawdę nie jest odpowiednia chwila na rozdrapywanie ran. - Mężczyzna leciutko się uśmiechnął i kiwną głową na znak zrozumienia. - Zanim jednak jeszcze wyjdziesz... Możesz coś dla mnie zrobić?
- Zawsze i wszędzie. - Faszysta podszedł do mnie, a w jego głosie było można usłyszeć nutkę ekscytacji.
- Błagam cię, zrób wszystko co w swojej mocy by pomóż Rzeszy... Zależy mi na ocaleniu naszych światów... A w szczególności zależy mi na nim.
- Oczywiście! Twa prośba to dla mnie rozkaz mia cara.

꧁༒☬...☬༒꧂

Wewo :D

~1218 słów~



×W innym świecie×Rzesza x Reader×Where stories live. Discover now