꧁༒☬𝕽𝖔𝖟𝖉𝖟𝖎𝖆ł 8 - 𝕹𝖆𝖗𝖟𝖊𝖈𝖟𝖔𝖓𝖆☬༒꧂

325 30 21
                                    

POV. [T/I]

Nie wiem nawet kiedy minęła godzina. Stałam z Rzeszą i Albertem nieco z dala od ludzi rozmawiając de facto o bzdetach, nie to co inni goście. Podczas pogadanek szczególną uwagę zwracałam na kolegę nazisty, bo po za tym, co powiedział mi Rzesza, w ogóle go nie znałam, a chciałam wyrobić własną opinię na jego temat.

Słuchałam więc bardzo uważnie wszelakich historii i żartów opowiadanych jego lekkim głosem wydobywającym się z wiecznie roześmianych ust. Słowa wypowiedziane przez niego niosły w sobie subtelną nutę ironii, ale jednocześnie wdzięku i szlachetności, której nie sposób było nie dostrzec. Jego zielone oczy świeciły się jak gwiazdki gdy mówił, ukazując pełną paletę emocji, którą niosła ze sobą każda opowiedziana historia. Dodatkowo te jego ruchy, gesty dopełniające to wszystko. Cała jego postać wydawała się taka prawdziwa, bez grama sztuczności.
Podczas rozmowy dowiedziałam się także skąd Rzesza zna Alberta. Podobno wpadli na siebie niegdyś na spotkaniu w dowództwie. Bardzo się zaskoczyłam, gdy na jaw wyszedł fakt, że nasz kochany Albercik to nie zwykły niemiecki żołnierzyk, a sam generał brygady. Rozumiecie to?! Stałam obok jednego z ważniejszych osób Rzeszy! Oczywiście mówię o kraju w pojęciu ludzkim, bo dla naszego Rzeszoka Albert był po prostu małą pchłą, która przyczepiła się do niego i nie dawała mu żyć. "Hein" pomimo tego nie miał zamiaru go odpychać od siebie. Mówił od niechcenia, a za jego plecami obrabiał mu tyłek, jednak z drugiej strony nie chciał zrazić chłopaka do siebie. Może się go bał? W końcu to typ o dość wysokim stopniu oficerskim. Z drugiej strony Rezsza był dla Alberta zbyt ważną osobą by po prostu odpuścić sobie z nim "przyjaźń".

- Mogę zaprosić panienkę do tańca? - Poczułam delikatne smyrnięcie po moim ramieniu. Szybko się odkręciłam i ujrzałam niezbyt wysokiego mężczyznę w mundurze SS w towarzystwie jego pulchnego kolegi.
- Wybaczy pan, ale nie mam nastroju. - Odparłam nieśmiało kryjąc swoje przerażenie.
- Jeśli nie z kolegą to ze mną. Obiecuję, że natychmiast panience się humor poprawi! - Zadeklarował drugi, co ewidentnie nie podobało się temu pierwszemu.
- Panowie, naprawdę. Aktualnie dyskutuję z kimś innym. - Powiedziawszy to pokazałam na Rzeszę i Alberta, którzy jak na złość zawzięcie o czymś rozmawiali.
- Ah... No tak. Hein. - Zaśmiał się pierwszy. - Niech panienka go sobie odpuści. Może i przyszedł z towarzystem po raz pierwszy i to akurat na panią trafiło, ale on ma w głowie co innego. Mogę przysiądz, że na balu znajdzie panienka masę innych mężczyzn, którzy poświęcą jej całą swą uwagę, a naprawdę dość sporo z nich już zdążyło obejrzeć panią od pięt po czubek tej ślicznej główki.
- Panna Engel jest aktualnie tematem wielu rozmów! - Dodał drugi.
- Prawda, i nie jeden chciałby zapewne zagadać, jednak panienka umie zawstydzić tych biednych chłopców. Nie to co mnie. - Uśmiechnął się flirciarsko.
- I mnie! - Wtrącił się jego kolega na co mężczyzna zmarszczył brwi w jego kierunku.
- Eric von Müller. - Odparł spoglądając ponownie na mnie przy okazji lekko się kłaniając i całując moją dłoń. Drugi także chciał zrobić to samo jednak tylko wystawił oczy patrząc gdzieś za mnie. Eric zaraz po swoich słowach podobnie zareagował. Wyprostował się jak struna i nieco odszedł do tyłu, a ja poczułam jak ktoś jedną ręką chwyta mnie od tyłu zaborczo w talii.
- Miło mi, Heinrich von Wartenburg, a to moja narzeczona Alessandra Engel. - Nieco zakłopotana szybko spojrzałam na Rzeszę, a następnie z powrotem na dwójkę nazistów, którzy stali jak wryci. Tak kpili z niego, a teraz trząśli gajtkami? Niebywałe! Swoją drogą poczułam jak ciepło robi mi się na sercu, a żołądek nieco zaciska się pod wpływem emocji. Narzeczona... Sposób w jaki powiedział to Rzesza był... Cudowny. Przedstawił mnie i siebie głosem, który pokazywał zarówno grozę jak i dostojność, a nacisk jaki położył, gdy z jego ust padło "narzeczona" jakby ostrzegał tą dwójkę, aby się do mnie nie zbliżali, gdyż serce biło już dla kogo innego... Jakby chciał pokazać, że jestem jego. - Wybacz kochanie. - Dodał innym tonem spoglądając na mnie. - Chodź zatańczymy chociaż jedną piosenkę. Niechaj każdy widzi, że jesteśmy razem. - Ponownie położył nacisk na ostatnie słowo i posłał mordercze spojrzenie tamtej dwójce odchodząc ze mną nieco wgłąb ludzi.

×W innym świecie×Rzesza x Reader×Where stories live. Discover now