Rozdział szósty

6 1 0
                                    

Obudził ich głośny, wyjący sygnał alarmowy.

-Poobudka, towarzysze strażnicy! - młoda strażniczka zawołała wesoło, do reszty budząc innych.

-Jeszcze godzinę, błagam, to chyba ledwo pięć godzin było - wymamrotała Cathlyn.

-Pff, mów za siebie. Ja spałem tylko dwie, bo myślałem że będzie więcej tego czasu - odburknął Iwan.

-Było nie nazywać mnie rudowłosym problemem - Robin chyba jako jedyne z tej czwórki się wyspało.

-Serio, kłótnia z rana? Okej, dam radę jej wysłuchiwać, ale mam jedno pytanie. Po kiego grzyba? - Erin jak zwykle starała się zapobiegać kłótniom, co wywołało tym razem lekkie zawstydzenie u kłótliwej dwójki.

-Cholera, alarm czerwony, młoda zapobiegła kłótni - zażartowała Cathlyn.

-A co to za pogaduchy z rana? Do roboty młodziaki, ale już! - około pięćdziesięcioletni beczułkowaty strażnik kontrolował czy wszyscy wyszli z kapsuł i zajęli swoje rewiry. - Jakbyście zapomnieli, na holo macie mapę stacji z zaznaczonymi waszymi rewirami - wtrącił od niechcenia.

Spojrzeli na swoje kostiumy. Na holomapach migało czerwone światło w miejscu, gdzie mieli pójść. Okazało się, że jest to idealnie miejsce, gdzie prawdopodobnie przebywali Mike i Ed. Wymienili między sobą porozumiewawcze uśmieszki.

-Tak jest. To gdzie mamy się stawić? - Cathlyn starała się brzmieć jak jedna ze strażników.

-Matoły, pamięć kworka normalnie! NA REWIRZE! - jęknął Beczułka, nawiązując do pewnego morskiego stworzenia żyjącego naturalnie w morzach planety Erea (stamtąd pochodził Iwan) mogącego zapamiętać jedynie trzy sekundy ze swojego życia.

-Tak jest, idziemy - powiedziała Cathlyn, próbując zamaskować swój lekki niepokój.

-Wreszcie dotarło. No już, na co czekacie, WYPIERDALAĆ Z BEZPIECZNEGO KURWIDOŁKA! - zawołał pięćdziesięciolatek, aż czerwony ze złości.

Wybiegli z korytarza, nawet nie patrząc na mapę, przecież Robin i Cathlyn znały doskonale drogę, a Iwan i Erin po prostu podążali za nimi.

-Nie mogę się doczekać min tych pajaców Mike'a i Eda kiedy nas zobaczą - uśmiechnął się Iwan.

-Ej ale po chuj my biegniemy, możemy jechać, koło zbrojowni jesteśmy - zorientowała się Cathlyn.

-Ej no faktycznie - przytaknęło Robin. 

-Nie mam chyba wyboru - podsumował Iwan, zabierając się do budowy kolejnego motocykla (poprzedni się rozbił w drodze do stołówki).

Pół godziny później maszyna była już gotowa.

-I cyk. Nowy dowalony następca Yamahy gotowy! - ocenił swoją pracę Iwan kiedy wsiadali.

Kiedy dojechali, ich oczom ukazał się niecodzienny widok. Mike i Ed siedzieli skuleni na podłodze, i znudzeni rozmawiali ze sobą.

-Nudno tak bez tej czwórki, nie? - mruknął jeden.

-Ta, jazda do zbrojowni, phi, pewnie zestrzelili ich od razu za zakrętem - odparł drugi bez przekonania, jednak część jego wypowiedzi zagłuszył ryk silnika motocykla i krzyk Iwana.

-NIESPODZIANKA, MEIN KURWIKLESZCZEN! ŻYJEMY JEDNAK! - wrzasnął Iwan na całe gardło.

-Niemożliwe - powiedzieli oboje.

-Ej bo beksa przeżyła - zauważył Ed.

-Do czego im się w ogóle przydaje? - spytał Mike.

-Jestem nawigacją wielofunkcyjną, zapobiegam kłótniom - zażartowała Erin.

-Przyszliśmy was wystrzelać! - głośno powiedziało Robin.

-Ale... ale jak to? - zdziwieni spytali Ed i Mike.

-Ta tutaj blond geniuszka wpakowała nas w taką kabałę, że teraz strażnikami jesteśmy - Iwan zawsze i wszędzie chciał żartować, nawet w tak poważnej, wydawałoby się, sytuacji.

-O kurwa - jęknął Ed.

-TY NIE JĘCZ, TYLKO CHODU! - wrzasnął Mike.

 Chwilę potem został po nich tylko kurz.

-Warto było? Nażarliśmy się, przespaliśmy, wygoniliśmy tę dwójkę z naszego terenu, uzbroiliśmy się, i to wszystko w jeden dzień - podsumowała Cathlyn.

-Niechętnie przyznaję że było warto - powiedział Iwan.

-Coś czuję, że to dopiero początek... - Erin przyznała bez emocji.

-Okej, ja mam nadzieję że tak. Ale jednak na razie odpocznijmy, mamy czas - Robin musiało wtrącić swoje trzy grosze.

GALAXALWhere stories live. Discover now