Rozdział 2

23 1 0
                                    

Myślałam, że umrę wchodząc po schodach prowadzących do mojego mieszkania. Kto do jasnej wymyślił mieszkania na 5 piętrze! Podchodząc pod drzwi mieszkania, wyciągnęłam klucze z torebki i włożyłam je do zamka. Zdziwiłam się, ponieważ drzwi były otwarte. Co jest? A no przecież miałam dzielić pokój w akademiku z nijaką Kaylee Rovingtone. Pociągnęłam za klamkę i popchnęłam drzwi, weszłam do środka, gdzie zobaczyłam średniego wzrostu niebiesko włosą dziewczynę. Ona również na mnie patrzyła, nie wiedziałam, co miałam zrobić - przywitać się? Zanim zastanowiłam się, co powinnam zrobić, niebiesko-włosa przerwała tą niezręczną ciszę i podeszła do mnie zaczynając coś mówić:

- Ty jesteś tą Lilith Branson, tak? - zapytała z lekką ekscytacją.

- Zgadza się - odpowiedziałam uśmiechając się nieśmiało.

- Dobra, nie wiem, czy wiesz czy nie, ale ja jestem Kaylee Rovingtone - dodała.

- Chodź, oprowadzę cię po naszych skromnych progach.

Przeszłyśmy do kuchni, która, jak na studenckie standardy, niczego nie brakowało. Była urządzona w bieli i szarościach, miała całe wyposażenie kuchenne utrzymane w dobrym stanie, nie brakowało niczego, z podstawowych rzeczy, które uczelnia ma obowiązek zapewnić w mieszkaniach należących pod nich. Przechodząc z, kuchni poszłyśmy do łazienki, która również utrzymana była w biało-szarych kolorach, wydawało się, że całe mieszkanie jest utrzymane w jasnych kolorach w łazience znajdował się prysznic, umywalka, nad którą było powieszone wielkie lustro szafki, i sedes. Następnie ruszyłyśmy w stronę mojej sypialni, utrzymanej w odcieniach bieli. W kącie pokoju stało nie, duże łóżko, naprzeciwko niego stała wielka szafa, koło której było dosyć spore okno z widokiem na mały odłamek kampusu. Pokój był minimalistyczny, ale miał wszystko co potrzebowałam szafa, biurko w kolorze bieli wszystko było schludne przejrzyste, nie mogłam się o nic przyczepić byłam zachwycona moim pokoikiem.

- Podoba ci się? - spytała niebiesko-włosa.

- Co? A tak, jest bardzo ładne. - odpowiedziałam zmieszana.

- To się cieszę. Jakbyś czegoś potrzebowała, będę w kuchni.

- Dobrze - odpowiedziałam i weszłam do mojej sypialni.

Wciągnęłam za sobą walizkę, po czym podeszłam do szafy i zaczęłam się powoli rozpakowywać. Zajęło mi to dosyć sporo czasu, może nawet około godziny. Byłam zadowolona, że udało mi się ogarnąć cały pokój i rozpakować całą walizkę, nie będę musiała spędzać nad tym kolejnych tygodni. Zważając na to, że początek studiów będzie dosyć intensywny faktycznie, gdybym teraz tego nie ogarnęła, może walizka by czekała nawet około miesiące, a tego bym nie chciała patrząc na to, że nienawidzę bałaganu szczególnie w moim pokoju. Usiadłam na podłodze z zamiarem zadzwonienia do mamy, aby opowiedzieć jej trochę o tym co już zobaczyłam i dowiedzieć się jak tam u nich. Gdy już miałam wybierać numer i dzwonić usłyszałam z dołu wołanie Kaylee:

-Lilith! Mogłabyś tu na chwilę podejść?

- Tak, już idę - odpowiedziałam i pośpiesznym ruchem podniosłam się z podłogi. Otrzepałam spodnie z kurzu i ruszyłam w stronę kuchni.

- Dziś o dwudziestej, jest impreza powitalna dla nowych, chciałabyś może ze mną pójść?

- No w sumie to czemu nie, mogę z tobą pójść - odpowiedziałam dziewczynie.

- To super! Mogłabyś zebrać się na dziewiętnastą trzydzieści?

- Jasne! - Energicznie potakiwałam głową, po czym skierowałam się w stronę mojego pokoju.

Leżałam na łóżku wciągnięta w oglądanie Tik Toków, akurat trafiłam na GRWM na imprezę jakiejś dziewczyny, kiedy przypomniałam sobie, że sama muszę zacząć się przygotowywać. W pośpiechu zestresowana sprawdziłam godzinę.

What If [ ZAWIESZONE DO ODWOŁANIA ]Donde viven las historias. Descúbrelo ahora