Rozdział IX - Egzaminy semestralne

18 1 0
                                    

Siedziałam nad książkami w swoim pokoju całe popołudnie. Nie pamiętam kiedy ostatni raz tyle czasu poświęcałam na naukę. Na edukacji domowej sama ustalałam kiedy co zdaję i podobało mi się to. Teraz jest odwrotnie, gdyż mam z góry narzucony termin.

Jednak jedna myśl sprawiła, że nie mogłam się uczyć w spokoju.
Pocałunek na sylwestrze.
Ten cholernie piękny pocałunek na sylwestrze.
I chociaż to było tylko wyzwanie to poczułam, że mogło to znaczyć coś więcej. Przecież Roderich nie zareagowałby tak, gdyby nas nic nie łączyło. Albo ja przesadzam, albo faktycznie mam rację.

Zamknęłam mój zeszyt od literatury i zaczęłam rysować ołówkiem szlaczki po luźnej kartce. Całe oczekiwanie na egzaminy, a przede wszystkim miniona impreza sprawiły, że chodziłam strasznie spięta. Głupie to było. Nie powinnam tak nad tym rozmyślać.

- Coś nie tak? - spytała Radmilla, która położyła się z nogami w górze na swoim łóżku. - Cały dzień się prawie w ogóle nie odzywasz, więc nie wiem. Obraziłaś się?

Posłałam jej uśmiech i odpowiedziałam:
- Im więcej się uczę tym bardziej się denerwuję.

Czeszka spojrzała się kątem oka i rzuciła we mnie moją maskotką, którą wzięła z podłogi. Oddałam jej, rzucałyśmy nią dopóki nie spadła ze schodów. Poszłam, wzięłam ją i odłożyłam na miejsce.

- Powinnaś mieć wywalone w te egzaminy. I tak je zdasz! - pstryknęła palcami.

Pokiwałam głową, zeszłam na dół i położyłam na półce swoje podręczniki i zeszyty. Wzięłam swoje słuchawki, założyłam cienką kurtkę i udałam się na spacer w rytm ulubionych piosenek. Oddychanie świeżym powietrzem sprawiało, że odświeżyłam swój umysł i poczułam się odprężona. Lubię w taki sposób spędzać czas, gdy coś mnie trapi - w samotności, nikt mi nie wchodzi w drogę.

Zatrzymałam się w parku i usiadłam na wolnej ławce. Delikatny śnieg leżący na ziemi oraz chłodny lekki wiatr sprawiał, że klimat zimy jeszcze nie przeminął. Pociągnęłam nosem i wczułam się w klimat. Po kilku minutach zauważyłam znajomą sylwetkę, która szybkim krokiem opuszczała park. To był Gilbert, więc bez zastanowienia wstałam chcąc się z nim przywitać. Chłopak jednak zatrzymał się dalej ode mnie i wpatrywał się daleko przed siebie.

- Wszystko gra? - złapałam go za ramię, ale on pozbył się mojej dłoni jednym ruchem.

- Masz jeszcze inne GŁUPIE pytanie tego typu?- wyjął z kieszeni granatowej kurtki paczkę papierosów i zapalniczkę. - Spadaj stąd, wolę zostać sam.

- Wiesz, jeśli byś chciał jednak..

- Nadal nie rozumiesz? Spadaj stąd albo zrobię się nieprzyjemny.

Odeszłam kilka kroków od niego, cały czas mając głowę skierowaną w tył, aby widzieć co on robi.

Wróciłam do swojego pokoju, lekko wkurzona na albinosa. Rozumiem, że był wściekły, ale to nie usprawiedliwiało jego zachowania. Rzuciłam się na łóżko z książką, tym razem nie z podręcznikiem, aby zapomnieć co się wydarzyło. Po kilku minutach mój telefon zawibrował, a na ekranie dostrzegłam powiadomienie o wiadomości. To był Ludwig.

Od: Ludwig Beilschmidt
Cześć, głupio mi cię pytać, ale wiesz może co jest z moim bratem? Nie mogę z nim za żadne skarby z nim porozmawiać, słyszę tylko hałas z jego pokoju, jakby go demolował.

Od razu odpisałam. To dziwne, że nawet swojemu bratu, z którym przecież ma świetną relację nic nie powiedział.

Do: Ludwig Beilschmidt
Widziałam go dzisiaj w parku, a na pytanie o co chodzi odpowiedział, żebym spadała.

Ty, ja i muzyka - Hetalia FanfictionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz