Siedząc w powozie, naszły cię przemyślenia. Szczerze mówiąc, już dawno nikogo nie leczyłaś, nie byłaś pewna, czy twoje umiejętności są na tym samym poziomie, co kiedyś. To była jedyna, a zarazem ostateczna próba do tego, czy nadajesz się na medyka Zwiadowców. W każdym razie... Jeśli nie przydasz się tam jako lekarz, z pewnością będziesz mogła robić coś równie pożytecznego. Najważniejsze było teraz to, aby pomóc ludziom spływającym do dystryktu Trost.

Woźnica zatrzymał się przed bramą miasta, gdyż tłok, jaki nagle w nim zapanował był nie do ujechania. Podziękowałaś za podwózkę i udałaś się do Trostu tak szybko, jak tylko zdołałaś. Pierwszy statek z uchodźcami właśnie zacumował. Najwięcej było dzieci oraz kobiet.

— Edward, zostaw to, nie mamy czasu — nagle przed tobą stanął jakiś mężczyzna, krzyczący coś do kolegi. — Musimy zająć się najpierw pierwszą falą, jest wielu rannych — dodał, a ty zareagowałaś natychmiast.

— Przepraszam, jesteś lekarzem? — spytałaś, z góry znając odpowiedź.

— Tak, ale nie mam teraz czasu. Mamy pełne ręce roboty — powiedział pospiesznie, nie zatrzymując się.

— Również jestem lekarzem... To znaczy bardzo dobrze znam się na medycynie, chętnie pomogę — oznajmiłaś.

— Jeśli tylko umiesz zszywać rany cięte i unieruchamiać złamane kończyny, biorę cię bez wahania. Każda para rąk się przyda — odparł mężczyzna. — Jestem Bill — dodał, wyciągając w twoją stronę dłoń, którą wcześniej wytarł o fartuch, gdyż ubrudzona była krwią.

— [Imię] — odrzekłaś, odwzajemniając gest.

Tak właśnie zaczęła się twoja ponowna przygoda z leczeniem. Nie zdawałaś sobie nawet sprawy z tego, że tak naprawdę nie zapomniałaś żadnej lekcji, której udzielił ci twój były mentor - pan Scott.

Przez kilka godzin opatrywałaś rany, zarówno te drobne, jak i te poważniejsze, a także usztywniałaś połamane kości, bądź - gdy zaszła taka potrzeba - nastawiałaś je.

— Przepraszam — gdy skończyłaś naciągać bark jednego z mężczyzn, usłyszałaś dziecięcy głos za plecami. — Przepraszam, czy mogłaby pani spojrzeć na mojego przyjaciela? Znaleźliśmy go nieprzytomnego i nie wiemy, czy nie zrobił sobie czegoś poważnego — powiedział chłopiec, który na oko miał może z dziesięć lat.

— Oczywiście, prowadź — odparłaś bez wahania. Wytarłaś dłonie w fartuch i ruszyłaś za chłopcem. Zaprowadził cię do miejsca, w którym znajdował się jego kolega, a także inna, ciemnowłosa dziewczynka, która trzymała chłopca za rękę. Podeszłaś w ich stronę i uklęknęłaś przy jego małym ciele.

— Jak macie na imię? — spytałaś najpierw, a następnie sprawdziłaś puls nieprzytomnego chłopca.

— Jestem Armin, to Mikasa — powiedział blondyn i wskazał na dziewczynkę. — To Eren — dodał, pokazując na leżącego.

Dotknęłaś jego czoła - nie miał gorączki. Po prostu opadł z sił.

— Nic mu nie będzie — rzekłaś i wstałaś, opierając się o kolana. — Dajcie mu coś do jedzenia, kiedy wstanie — dodałaś, na co dzieci opuściły głowy. Idiotka. Deficyt żywności odczuwalny był na każdym kroku. Westchnęłaś cicho i przybrałaś skupioną minę. — Poczekajcie chwilę — powiedziałaś, wstając z ukucka. Wyszłaś na zewnątrz w poszukiwaniu czegoś, czym mogłabyś nakarmić dzieciaki.

— Podzielimy ich na grupy. Do pierwszej weźmiemy kobiety i dzieci, które mają szansę na odrodzenie ludzkości — usłyszałaś gdzieś w tłumie rozmowę dwójki żołnierzy z innego korpusu.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Jan 28 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Obietnica |Levi x Reader|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz