06.

142 27 8
                                    

Właśnie połknęłaś kęs pieczywa, które przeżuwałaś już od kilku minut. Starałaś się udawać, że nie widzisz tych wszystkich par oczu wpatrzonych w twoją osobę, jednak siedziałaś jak na szpilkach, a z twojej twarzy odpłynęła cała krew.

— [Imię] nie przejmuj się, trochę się pogapią, a później przestaną. To dość niecodzienna wiadomość, ciekawe kto ją puścił w obieg — zamyśliła się Hange, a Erwin delikatnie zakrztusił się herbatą. — W każdym razie i tak by się to rozniosło, im szybciej się dowiedzą, tym wcześniej się przyzwyczają — wzruszyła ramionami z przednim humorem.

— W przyszłym miesiącu mam zamiar ogłosić osoby, które przyjmę do mojego Oddziału Specjalnego. Masz jakieś sugestie, Erwin? — temat zmienił Levi, na którym ta sytuacja nie robiła żadnego wrażenia.

— Już mówiłem, że wszystko zostawiam tobie. Nie zamierzam się wtrącać ani nic insynuować, to twoja decyzja — odparł Erwin, rad z tego, że zmienił się temat rozmowy.

— Tch, to takie upierdliwe. Wśród młodych kadetów panuje absolutny brak zaangażowania. Najchętniej...

Nie zdołał dokończyć. Ktoś nagle wtargnął do stołówki, dysząc ze zmęczenia. Oparł się o uda, aby złapać oddech.

— Kapitanie, Kapralu, przynoszę wiadomość. Mur Maria został zburzony — powiedział, a cała stołówka nagle ucichła. Erwin natychmiast wstał z miejsca.

— Żołnierzu, coś więcej?

— Wiem tylko, że gigantyczny tytan zburzył pierwszą bramę. Druga też została zaatakowana. To koniec ludzkości! — wykrzyczał tak panicznie, że cała stołówka popadła w nieokiełznaną histerię. Niektórzy zerwali się z miejsc, inni zaczęli krzyczeć, jeszcze inni zapewniali gotowość bojową. Zapanował chaos.

— Cisza! — wszystko przerwał Erwin. — To niewyobrażalnie brutalna sytuacja, ale powinniśmy być na nią gotowi. Żołnierze, przygotować się, wyruszamy natychmiast! Może nie wszystko jest jeszcze stracone! — zarządził.

— Kapitanie, to wszystko bez sensu. Statek pełen uchodźców już do nas płynie, wyprawa tam to pewna śmierć! — powiedział chłopak, próbując przebić się przez krzyki.

— Tytani nie dotrą tak szybko do miejsc bliżej Rose. Zdążymy jeszcze pomóc tym ludziom — rzekł blondyn. — Levi, wiesz co robić. Nie mamy chwili do stracenia — zwrócił się do ciemnowłosego mężczyzny, na co tamten tylko przytaknął i podobnie jak wszyscy zerwał się z miejsca.

Ty natomiast nadal siedziałaś jak słup soli, nigdy nie widziałaś tytana, dlatego nie do końca docierał do ciebie nagły zwrot akcji. Ocknęłaś się dopiero wtedy, kiedy Levi zbierał się do wyjścia.

— Poczekaj — zatrzymałaś go w ostatniej chwili, chwytając za skrawek koszuli. — Ja też powinnam pomóc, chcę się na coś przydać — powiedziałaś.

— Tch, chyba nie myślisz, że pojedziesz z nami — prychnął poirytowany. Przecież nie to miałaś na myśli! — Złap powóz i udaj się do Trostu. To tam przybędą rozbitkowie, tam przydasz się najbardziej — dodał, na co przytaknęłaś. Wznowił próbę odejścia, jednak ty nadal kurczowo trzymałaś za jego koszulę.

— Uważaj na siebie — bąknęłaś jeszcze.

— Tch, jakbym nie robił tego na codzień. Martw się o swoją głowę — odrzekł karłowaty. — I nie rób żadnych głupot — dodał, po czym odszedł, wtapiając się w tłum żołnierzy.

Westchnęłaś cicho. Żyjąc w podziemiach niewiele słyszałaś o tytanach, jednak wystarczyło to do tego, abyś uświadomiła sobie, że było naprawdę źle. Nie wiedziałaś również do końca, co to znaczy spotkanie z nimi, wiedziałaś natomiast, że było to nader niebezpieczne. Zdawałaś sobie sprawę z tego, że wedle plotek umiejętności Levi'a były imponujące, ale mimo wszystko się zmartwiłaś. Dopiero co go odzyskałaś, nie mając wcześniej na to żadnych nadziei. Nie chciałaś od razu go stracić. Postanowiłaś mu jednak zaufać i wierzyć w to, że wszystko pójdzie zgodnie z planem. Nie zwlekając ani chwili dłużej, ruszyłaś do pomocy.

Hai finito le parti pubblicate.

⏰ Ultimo aggiornamento: Jan 28 ⏰

Aggiungi questa storia alla tua Biblioteca per ricevere una notifica quando verrà pubblicata la prossima parte!

Obietnica |Levi x Reader|Dove le storie prendono vita. Scoprilo ora