00

211 40 3
                                    

— [Imię], zostaniesz dziś na kolacji? Obłowiliśmy się po uszy i zamierzamy trochę poświętować — powiedziała Isabel, uśmiechając się od ucha do ucha.

— Przepraszam cię, ale obiecałam zostać dziś trochę dłużej u pana Scotta. Ma wielu potrzebujących pomocy — odparłaś, mimo że bardzo burczało ci w brzuchu. Zmierzwiłaś włosy dziewczynie i odwzajemniłaś jej uśmiech.

— Nie sądzisz, że ostatnio bardzo się przemęczasz? Jesteś blada jak ściana i powoli widać ci już kości — przyznała Isabel, mierząc cię wzrokiem.

— Nic mi nie jest, mam po prostu dużo pracy. Chciałabym w końcu wyjść na powierzchnię, podobnie jak i ty, zapomniałaś już? — powiedziałaś i uśmiechnęłaś się, aby potwierdzić swoje słowa. Isabel może i miała trochę racji, jednak już naprawdę niewiele dzieliło cię od celu. Gdyby tylko twoje umiejętności medyczne poprawiły się jeszcze odrobinę, mogłabyś w końcu uzyskać przepustkę i wyrwać się z tego przerażającego miejsca, a następnie pomóc w tym swoim przyjaciołom.

— Ale...

— Daj już spokój, Isabel. Idź lepiej przypilnuj mięsa, zanim Farlan zrobi z niego węgiel — wtrącił niski mężczyzna, znany jako Levi, który słynął z zamiłowania do herbaty i który niespodziewanje znalazł się obok was. Dziewczyna wymamrotała coś pod nosem i pobiegła najprawdopodobniej do kuchni, bojąc się o wyżerkę. Ty natomiast właśnie skończyłaś pakować potrzebne rzeczy i próbowałaś zapiąć ledwie domykający się plecak.

Mężczyzna stanął przed tobą, zmierzył cię od stóp do głów z bardzo posępną miną oraz spojrzeniem wyrażającym lekką dezaprobatę. Czyli tak, jak zawsze.

— Fatalnie wyglądasz — stwierdził w końcu. — Spałaś w ogóle? Czy cały dzień zajęta jesteś podcieraniem brudnych tyłków schorowanych staruszków? — dodał.

Spojrzałaś na niego spod byka i prychnęłaś, kręcąc głową z poirytowania.

— Nie podcieram tyłków — burknęłaś w końcu. — Nie mam czasu na sen, pan Scott obiecał mi dzisiaj pierwszą samodzielną operację — dodałaś, przekładając plecak przez ramię, gdyż w końcu udało ci się go dopiąć.

— Aż tak bardzo fascynuje cię grzebanie w czyichś flakach? — spytał beznamiętnie.

— Daj spokój, Levi — westchnęłaś w końcu. — Tak samo jak i ty bardzo chciałabym wyjść na powierzchnię. To moja jedyna szansa — dodałaś. — Właściwie to nasza jedyna szansa — poprawiłaś się. Nie wiedziałaś jeszcze, jak to zrobisz, ale byłaś pewna, że już wkrótce wszyscy będziecie mogli się cieszyć słońcem. Wyminęłaś chłopaka rzucając na odchodne krótkie "pa" i ruszyłaś w stronę prowizorycznego szpitala, który prowadził mężczyzna w średnim wieku. Bardzo interesowała cię medycyna i było to jedyne miejsce, gdzie mogłaś oddać się swojej pasji. Dostawałaś z tego niewielkie wynagrodzenie, jednak wystarczające, aby starczyło ci na najpotrzebniejsze rzeczy.

Mieszkałaś razem z Levi'em, Farlanem i Isabel, jednak to z tym pierwszym znałaś się najdłużej. Jak już wcześniej wspomniała dziewczyna w kitkach - ostatnio dość rzadko bywałaś w domu. Pozostała trójka jednak również się nie nudziła. Śmigała po mieście w kradzionym sprzęcie do trójwymiarowego manewru i nieźle się przy tym bawiła. Niejednokrotnie proponowali ci dołączenie do nich, jednak takie "zabawy" kompletnie nie były dla ciebie. Ty natomiast zawsze pomagałaś im, gdy któreś coś sobie zrobiło.

— Dzień dobry, już jestem — powiedziałaś uśmiechnięta na wejściu, gdy przekroczyłaś próg punktu medycznego.

— W samą porę, stan pacjenta nagle się pogorszył, dlatego potrzebuje natychmiastowej operacji. Przygotuj się i zaraz zaczynamy — odrzekł pan Scott, wstrzykując tymi słowami w ciebie zastrzyk adrenaliny. Miała to być twoja pierwsza samodzielna operacja.

— Tak jest — odparłaś i poszłaś przygotować się do zabiegu.

***

— Padam na twarz — westchnęłaś, kiedy po kilkunastugodzinnej zmianie w końcu wróciłaś do domu.

— Tch, wzięłabyś kąpiel. Śmierdzisz flakami i jesteś cała poplamiona od krwi — zauważył Levi, który ku twojemu zdziwieniu jeszcze nie spał. Nic nie odpowiedziałaś, tylko przedrzeźniłaś go głupimi minami tak, żeby widział i poszłaś w stronę łazienki, bo koniec końców miał rację. Ten tylko przewrócił niebieskimi oczyma.

Owszem, jego charakter był dość specyficzny, a jednak wytrzymaliście już ze sobą tyle lat. Początkowo tylko we dwoje. Z czasem dołączył do was Farlan, a później pojawiła się Isabel, która wniosła trochę radości do domu. Można by rzec, że staliście się małą rodziną.

— Odłożyłem ci trochę z kolacji, możesz zjeść, jeśli znów karmili cię samą wodą — powiedział jeszcze, nim zdążyłaś wejść do pomieszczenia, które miało imitować łazienkę. Uśmiechnęłaś się tylko pod nosem i poszłaś wziąć kąpiel - oczywiście w zimnej wodzie. Mimo że Levi posiadał unikalny charakter, to jednak wiedziałaś, że nikt tak jak on nie potrafi zadbać o drugiego człowieka. Nawet, jeśli robił to w swój własny sposób. 

***

Kilka tygodni później grupa Levi'a dostała ofertę od Erwina Smitha - dowódcy Zwiadowców. Zaoferował im wolność w zamian za dołączenie do nich.

Ta wiadomość spadła na ciebie jak grom z jasnego nieba, ale nie posiadałaś się ze szczęścia. Mimo że początkowo sama planowałaś ich wyciągnąć, gdy tylko uciekniesz z Podziemii, to jednak myśl, że im się udało napawała cię ogromną radością.

— Chwila, jest jeszcze jedna sprawa — powiedział Levi otoczony przez oddział Zwiadowców. — Chcemy zabrać ze sobą jeszcze jedną osobę — powiedział, patrząc na ciebie.

— Przykro mi, ale mamy pozwolenie tylko na wasza trójkę. Gdybym mógł... — zaczął wysoki blondyn o bardzo bujnych brwiach.

— W takim razie nasza umowa jest nieak... — przerwał mu bez zawahania, jednak tego już było za wiele.

— Idioto, zwariowałeś?! — wydarłaś się i podeszłaś w jego stronę. — Za kilka dni, może tygodni też dostanę przepustkę. Do tego czasu będę leczyć u pana Scotta. Wiesz, że nic mi u niego nie grozi — powiedziałaś, patrząc z przekonaniem w jego oczy. — To wasza wielka szansa. Coś, dzięki czemu będziecie wolni. Wiem, że chcesz mnie stąd wyciągnąć, ale obiecuję ci, że niedługo sama opuszczę to miejsce o własnych siłach.

— A co, jeśli się nie uda? — spytał mężczyzna.

— Przestań, nie jestem już małą dziewczynką. Dam sobie radę — przewróciłaś oczami. — Uda mi się, obiecuję — uśmiechnęłaś się i przytuliłaś go.

— Tch, niech będzie, zaufam ci — mruknął mężczyzna. Uśmiechnęłaś się blado i odeszłaś, pragnąc pożegnać się jeszcze z Farlanem i Isabel.

***

Jakiś czas później Levi niepostrzeżenie zakradł się do Podziemii, aby odwiedzić prowizoryczny szpital pana Scotta. Kiedy mężczyzna oznajmił, że ktoś zaoferował ci pracę w stolicy, bardzo mu ulżyło. Nie mógł jednak cię znaleźć, pozostawało mu wierzyć, że wszystko poszło po twojej myśli. W końcu ci zaufał, a słowa staruszka pozwoliły mu upewnić się, że dotrzymałaś obietnicy.  Wrócił na powierzchnię, aby przygotować się do swojej pierwszej wyprawy za mury.

💥💥💥

Hej...

Nowy rok i nowa... Książka :(

Ostatnio mam wiele chęci, aby coś napisać, ale niestety nie potrafiłam skończyć poprzedniej opowieści :(

Jest za to nowa, jednak era wattpada chyba powoli dobiega końca, podobnie jak era ff z Levi'em. A SZKODA PONIEWAŻ ON JEST PONADCZASOWY!!!

Niemniej jednak mam nadzieję, że ktoś tu zajrzy :')

Jeśli to się już wydarzy, Proszę o pozostawienie gwiazdki, bo jeśli rzeczywiście na wattpadzie pozostały już tylko pojedyńcze przypadki, to nie wiem, czy jest sens to kontynuować. W razie wątpliwości, zaraz wstawię jeszcze jeden rozdział, gdzie akcja trochę się rozkręci :3

Obietnica |Levi x Reader|Where stories live. Discover now