Rozdział 10

135 8 0
                                    

- Protego Specularis! - krzyknął Harry, już po raz kolejny tego dnia. Ćwiczył przez całe popołudnie, a także po kolacji, na którą składał się gulasz, ponieważ znowu gotował Snape.

- Jesteś już blisko, ale musisz użyć więcej magii.

- Nie jestem pewien, czy potrafię wykrzesać z siebie więcej - odparł Harry, wzdychając. Snape stanął za nim i położył rękę na jego łokciu.

- Nie napinaj ramienia. To musi pochodzić z twojego wnętrza, a nie tylko z ręki. Spróbuj ponownie.

Harry wziął kilka drżących oddechów i spróbował skoncentrować się na swojej magii, na tym uśpionym wewnątrz niego ogniu.

- Protego Specularis!

Światło słoneczne odbijające się w zwierciadle, pomyślał Harry, zanim otoczyła go ciemność.

- Potter, ocknij się.

- Hmm? - Harry zamrugał i otworzył oczy, zastanawiając się, w jaki sposób przeniósł się z salonu do swojej sypialni. Snape spoglądał na niego, siedząc na brzegu łóżka.

- Rzuciłeś perfekcyjne Lustrzane Zaklęcie Tarczy. Niestety, zbyt dużo cię to kosztowało.

- Zemdlałem? - zapytał zachrypniętym głosem.

- Tak, zemdlałeś. Nie jest to takie niezwykłe, skoro rzuciłeś tyle potężnych zaklęć jednego popołudnia. Lekcję będziemy kontynuować jutro.

- Dobrze - odparł Harry. Nie podobało mu się, jak słabo brzmiał jego głos.

- Jak się czujesz?

- Tak, jakbym rozegrał dziesięć meczów Quidditcha pod rząd. I nie wydaje mi się, abym którykolwiek z nich wygrał...

Snape uśmiechnął się krzywo.

- Rozbierz się. Mam dla ciebie coś, co ci pomoże. - Mężczyzna wstał i wyślizgnął się z pokoju. Harry przez chwilę spoglądał za nim, po czym zabrał się za zdejmowanie ubrań, co w praktyce łatwiej było powiedzieć niż zrobić.

Był już rozebrany do bokserek i skarpetek, kiedy Snape wrócił, trzymając w ręku butelkę z czymś kremowym w środku. Pomógł mu zdjąć ostatnie części garderoby, po czym polecił położyć się na brzuchu.

- Co zamierzasz zrobić? - zapytał Harry, kładąc głowę na swoich ramionach.

- Bądź cicho. - Mężczyzna ponownie usiadł na łóżku i otworzył butelkę. Wylał trochę kremu na dłonie i potarł je razem.

- Och - jęknął Harry, kiedy ręce Snape'a dotknęły jego pleców. - Zimne.

- Bardzo szybko zrobi się gorące. - Mężczyzna położył mu dłonie na ramionach i zaczął wcierać maść w jego mięśnie. I Harry zauważył, że krem naprawdę zrobił się gorący. Miał wrażenie, jakby w jego ciało przesączał się płynny ogień.

- Co to takiego? - wyszeptał, odprężając się pod dotykiem rąk Mistrza Eliksirów, które przesuwały się po jego plecach, masując każdy napotkany skrawek skóry.

- Leczniczy balsam stworzony po to, aby przynosić ulgę przy nadmiernym wyczerpaniu - wytłumaczył Snape swoim pouczającym tonem.

- Merlinie, to jest fantastyczne - wyjęczał Harry. - Tak świetnie posługujesz się dłońmi. Nie przestawaj.

- Nie mam zamiaru - odparł mężczyzna, błądząc palcami po plecach Harry'ego i masując jego skórę i mięśnie zdecydowanymi ruchami.

- Cholera, robię się przez to twardy. - Harry, nie potrafiąc się powstrzymać, potarł swoją rosnącą erekcję o materac...

Snape parsknął i poprowadził swoje dłonie w kierunku jego pośladków.

- Potter, czy ty kiedykolwiek nie jesteś twardy?

- Nie, kiedy dotykasz mnie w taki sposób - odparł Harry, rozsuwając nogi i dając mężczyźnie swobodny dostęp, aby mógł głaskać jego tyłek i zanurzać palce pomiędzy pośladki.

Nie robili jeszcze niczego innego poza wzajemnym pieszczeniem się i Snape'em obciągającym Harry'emu aż do wytrysku, podczas gdy chłopak spędził sporo czasu ssąc jego penisa. Mężczyzna często drażnił jego wejście, ale nigdy nie próbował zrobić czegoś więcej, jedynie dotykał i pocierał.

A Harry uwielbiał to uczucie i przez kilka ostatnich dni zastanawiał się, jakby to było poczuć palce Snape'a w swoim wnętrzu. Albo jego penisa.

- Merlinie, tak - wyjęczał, kiedy palec mężczyzny zaczął zataczać niewielkie kręgi wokół jego wejścia. - To takie przyjemne. - Uniósł pośladki, tylko odrobinę, a Snape w odpowiedzi potarł ciasny pierścień mięśni.

Harry spojrzał na niego ponad swoim ramieniem.

- Chciałbyś uprawiać ze mną seks?

- Sądziłem, że to właśnie robiliśmy przez ostatnie dwa tygodnie - odparł Snape, wciąż torturując jego otwór delikatnymi muśnięciami palca.

- Chodziło mi o to, czy chcesz uprawiać ze mną seks tam? Czy chcesz mnie pieprzyć? - Harry poczuł, że się rumieni.

- Tak, Potter. Chcę cię pieprzyć. - Snape przecisnął palec przez napięte mięśnie i wsunął go w Harry'ego aż do kłykcia.

- Na Merlina! - Harry szarpnął biodrami z powodu tego nagłego wtargnięcia. - Chcę, żebyś to zrobił. Chcę, żebyś mnie pieprzył.

- Doprawdy? - Snape zaczął wsuwać i wysuwać palec, coraz szybciej i szybciej. - Czy chcesz, żebym pieprzył cię w taki sposób? Czy chcesz poczuć w sobie mojego penisa?

- Tak! - krzyknął Harry, wypinając biodra w stronę dłoni mężczyzny, pragnąc jeszcze mocniej poczuć w sobie jego palec. To było niesamowite uczucie, kiedy coś dotykało wnętrza jego ciała. - Merlinie, tak!

- Nie ruszaj się. - Snape łagodnie wyjął palec. Harry usłyszał szelest szat, świadczący, że mężczyzna się rozbierał.

- Czy masz pod ręką trochę tego lubrykantu, który uwarzyłeś? - zapytał Snape. Harry poczuł nagie uda mężczyzny ocierające się o jego własne.

- W szafce nocnej - odparł. Czuł, jak serce wali mu w piersi. Nie potrafił uwierzyć, że nareszcie zamierzają to zrobić. Nareszcie pozwoli Snape'owi się wypieprzyć. Z pewnością będzie to najbardziej podniecająca rzecz, jaką kiedykolwiek robił: pozwoli, aby mężczyzna włożył w niego swojego penisa.

I wtedy palec Snape'a powrócił, śliski i gorący, odnalazł jego wejście i wsunął się w niego bez wahania. Harry jęknął i rozsunął nogi nawet szerzej, pragnąc poczuć jeszcze więcej, pragnąc przejść już do tego etapu, w którym Snape wsunie w niego swojego członka.

- Niecierpliwy chłopak - powiedział Snape chrapliwym głosem. - Wprost błagasz o mojego penisa, prawda?

- Tak, proszę - wydyszał Harry i przygryzł wargę, kiedy mężczyzna wsunął w niego drugi palec. Uczucie wypełnienia było cudowne. Dyszał ciężko i miał wrażenie, że jego własny członek zaraz eksploduje. Snape usiadł pomiędzy nogami Harry'ego i skłonił go do uniesienia bioder. Chłopak zrobił to, a mężczyzna wsunął w niego palce głębiej. Jego pchnięcia stawały się coraz szybsze i szybsze. Poruszał dłonią tak długo, aż Harry zaczął sam pieprzyć się na jego palcach.

- Proszę - wyszeptał chłopak. - Proszę. - Wiedział, że Snape uwielbia słuchać jak błaga i, co dziwniejsze, Harry uwielbiał go błagać. - Sprawiasz mi taką przyjemność.

Mężczyzna wydał z siebie gardłowy odgłos aprobaty i wyciągnął palce. Harry spojrzał na niego ponad swoim ramieniem. Snape klęczał za nim, a jego gruby, połyskujący penis skierowany był w stronę jego wejścia.

- Proszę - Harry wyszeptał ponownie, ponaglająco. - Merlinie, chcę cię poczuć w sobie.

Mężczyzna zamknął oczy i wsunął w niego penisa.

- O tak - jęknął Harry, wypinając biodra tak daleko, jak był w stanie. Gdy członek mężczyzny wsunął się o kolejny centymetr, Harry wypiął się jeszcze bardziej. Snape pchnął i po chwili był już w nim cały. - To takie przyjemne. - Harry zacisnął powieki i uniósł biodra jeszcze wyżej, mając nadzieję, że Snape może wejść w niego jeszcze głębiej. - Czuję się taki pełny.

- Czy chcesz, żebym zrobił to mocno, Potter?

- Tak, do cholery.

- Doskonale. - Snape złapał go za biodra i wycofał się, jego penis wysunął się z Harry'ego i kiedy chłopak pomyślał, że zaraz wyjdzie całkowicie, mężczyzna pchnął ponownie.

- Aaa! O cholera!

Snape wydał z siebie głęboki, zwycięski pomruk. Dźwięk ten sprawił, iż Harry zapragnął, aby mężczyzna pieprzył go nawet mocniej. Snape wszedł w niego głęboko, jeszcze raz i jeszcze raz. Harry nigdy jeszcze nie doświadczał czegoś takiego. To było o wiele lepsze niż wszystko, co do tej pory razem robili. Penis mężczyzny był gruby i gorący, wypełniał go i Harry nie chciał, aby kiedykolwiek przestał.

- Dotknij się.

Harry wśliznął jedną rękę pod ciało i złapał swoją erekcję. Próbował dostosować się do rytmu Snape'a, ale mężczyzna wchodził w niego tak mocno i tak szybko, że Harry miał problem z utrzymaniem tempa.

Był już blisko, tak bardzo blisko, a pocierający o jego prostatę członek Snape'a sprawiał, że już niewiele brakowało, aby doszedł.

- Już prawie - wyszeptał bezradnie. Podobało mu się to uczucie, uwielbiał Snape'a sprawującego nad nim kontrolę, biorącego go, wykorzystującego. - Tak blisko. - Otoczył mocniej dłonią swoją erekcję i zacisnął zęby. Jego ciało drżało pod wpływem pchnięć mężczyzny. Snape pieprzył go mocno i Harry doszedł ze stłumionym krzykiem. Z jego penisa wystrzeliły długie strugi spermy i osiadły na pościeli.

Mężczyzna jęknął, a dźwięk ten zabrzmiał tak niesamowicie, iż Harry zadrżał z zachwytu. Snape'owi tak bardzo podobało się pieprzenie go, że aż jęczał. Wypiął biodra jeszcze bardziej, prowokując mężczyznę, by pieprzył go jeszcze mocniej, aby mógł zabrać wszystko to, co jeszcze było do wzięcia. Mężczyzna jęknął ponownie i Harry uśmiechnął się w swoje ramię.

- Tak - wysyczał Snape, zaciskając palce na jego biodrach, wsuwając swoją erekcję najgłębiej, jak mógł. Harry poczuł pulsowanie i został wypełniony spermą mężczyzny, który gwałtownie uderzał w jego biodra.

Snape opadł na niego. Harry uwielbiał to, jak mężczyzna przygniatał go swoim ciężarem, uwielbiał jego przyspieszony oddech na swoim karku i wiotczejącego w nim powoli penisa. Kiedy w końcu udało im się złapać oddech, Snape wyszedł z niego i położył się obok na plecach.

- Merlinie, to było cudowne! - powiedział Harry w taki sposób, jakby komentował swoje pierwsze zwycięstwo w Quidditchu. - Fantastyczne!

Snape wpatrywał się w sufit, na jego twarzy lśniły kropelki potu. Westchnął głęboko.

- Wiesz, Potter, po seksie przyjemnie jest zrelaksować się chwilę w milczeniu, a ty rujnujesz to swoim bezmyślnym paplaniem.

Harry prychnął, przysunął się bliżej do mężczyzny i oparł policzek na jego klatce piersiowej, aby mógł widzieć jego twarz.

- Ale to było naprawdę świetne. Naprawdę, naprawdę świetne. Musimy to robić o wiele częściej.

- Tak często, jak będziemy w stanie - odparł Snape, spoglądając na Harry'ego znad swojego haczykowatego nosa. - Chociaż może powinienem ci przypomnieć, że Lupin wraca jutro, co oznacza, że nie będziemy mieli praktycznie żadnej prywatności.

Twarz Harry'ego posmutniała.

- Wiem. Ale wciąż będziesz mógł uczyć mnie tych wszystkich rzeczy, prawda?

Mężczyzna uniósł rękę i pogładził rozczochrane włosy Harry'ego.

- Tak, nadal będę cię uczył. Są inne sposoby, aby zapewnić nam trochę prywatności. Zaklęcia zamykające i wyciszające. Dodatkowo masz własną fiolkę Wywaru Żywej Śmierci. Jestem pewien, że dasz radę dolać go trochę do wieczornej herbaty Lupina.

Usta Harry'ego rozciągnęły się w uśmiechu

- Już wcześniej o tym myślałeś, prawda?

Snape próbował wyglądać na niewinnego, ale wszystko popsuł krzywy uśmieszek na jego wargach.

- Jestem Ślizgonem, Potter. Lepiej o tym pamiętaj.

- Biedny Remus - powiedział Harry, chociaż wcale tak nie uważał. - Zanim wrócimy do Hogwartu, zostanie napojony każdym możliwym eliksirem nasennym.

Snape roześmiał się i owinął wokół Harry'ego ramię, przyciągając go do swoich ust.

- Nie mam zamiaru kończyć tego w najbliższej przyszłości. - Mężczyzna zaakcentował słowo "tego" pocałunkiem. - Znajdziemy sposób, aby kontynuować nasze prywatne spotkania.

- Mam nadzieje - wyszeptał Harry. - Naprawdę to lubię. - Przycisnął wargi do warg Snape'a i pozwolił, aby mężczyzna drażnił wnętrze jego ust delikatnymi muśnięciami językiem, po czym wtargnął w jego usta i przeciągał pocałunek tak długo, jak mógł.

- Musisz jednak zrozumieć, że kiedy Lupin wróci, nie będę mógł spędzić tutaj więcej, niż kilka dni. To będzie zbyt podejrzane, skoro przed rozpoczynającym się nowym rokiem szkolnym mam mnóstwo pracy w Hogwarcie.

- Rozumiem - odparł Harry i łagodnie pocałował Snape'a w policzek. A więc to była ich ostatnia wspólna noc. Oparł policzek na ramieniu mężczyzny, owinął nogę wokół jego bioder i mocniej zacisnął ramię na jego torsie.

- Prześpij się, Potter - powiedział Snape, gasząc światła.

- Dobrze - wyszeptał Harry. Zamknął oczy, ale był zdeterminowany, by nie zasypiać tak długo, jak będzie w stanie. Chciał czuć przy sobie Snape'a dopóki zmęczony umysł mu na to pozwoli.


***

- Wstawaj, Potter!

Harry obudził się, widząc poruszający się, rozmyty kształt. Snape ubierał się w pośpiechu, a szaty wirowały wokół niego, kiedy szukał guzików.

- Hmm? - Harry spojrzał w okno. Przez szczelinę w zasłonie nie przedostawało się żadne światło. Nie było jeszcze nawet poranka, a Snape zachowywał się jak opętany.

- Wstawaj! Natychmiast!

- Dlaczego? - Harry przetarł ręką oczy, próbując powrócić do rzeczywistości.

- Dumbledore właśnie przybył. I myślę, że jest z nim McGonagall.

- Co? - Harry usiadł błyskawicznie, jego puls przyspieszył od spokojnego do panicznego w czasie krótszym od sekundy. - Skąd się tu wziął?

- Nie mam pojęcia. Jeżeli nas tak zastanie, to mnie powieszą, a więc natychmiast wstawaj i ubieraj się. - Mężczyzna sięgnął po różdżkę i rzucił zaklęcie czyszczące na pościel, po czym zrzucił ją i skierował różdżkę na Harry'ego. Jego magia zdawała się przypalić skórę i przez chwilę chłopak pomyślał, że Snape rzucił na niego jedną z klątw, o których niedawno czytał. Ale okazało się, że to zwykłe, wykonane zbyt entuzjastycznie zaklęcie czyszczące. Kiedy kołdra opadła na niego z powrotem, przechylił się przez krawędź łóżka, aby sięgnąć po swoje bokserki.

- Posłuchaj mnie, Potter - powiedział Snape z naciskiem w głosie. - Nie możesz rozmawiać z dyrektorem o żadnym eliksirze, który uwarzyłeś. I nie wolno ci wspominać o jakiejkolwiek klątwie, którą ćwiczyłeś. A najlepiej, jeżeli w ogóle nie wspomnisz o naszych lekcjach. Jeżeli dyrektor o coś zapyta, pozwól, że ja odpowiem.

Harry otworzył usta, całkiem zdezorientowany, ale zanim zdążył o coś jeszcze zapytać, w korytarzu rozległ się głos.

- Severusie? Jesteś na górze?

Snape przeczesał dłonią włosy, próbując je przygładzić, po czym podszedł do drzwi i otworzył je.

W wejściu stał Dumbledore, a za nim McGonagall.

- Dyrektorze - rzekł Snape i Harry był pod wrażeniem jak wydawał się być spokojny i opanowany. - Usłyszałem, że przybyliście i próbowałem właśnie pogonić chłopaka. Potrafi spać jak zabity.

Mistrz Eliksirów odsunął się od drzwi i Dumbledore oraz McGonagall spojrzeli na Harry'ego, który wciąż siedział na łóżku z bokserkami w rękach.

- Przepraszam - powiedział. - Ubiorę się.

- Czy wydarzyło się coś złego, dyrektorze? - zapytał Snape, krzyżując ramiona. - Nie spodziewałem się wizyty w środku nocy.

- O tak, Severusie. Obawiam się, że stało się coś złego. Ale może omówimy to w kuchni, nad filiżanką herbaty, dobrze? Harry, chciałbym, żebyś do nas dołączył.

- Tak, sir - odparł Harry, spuszczając wzrok. - Bardzo przepraszam. Miałem wyjątkowo męczący dzień i zawsze potrzebuję chwili, żeby dojść do siebie. Profesor Snape przyszedł mnie obudzić tuż przed tym, jak pan zapukał.

Snape w odpowiedzi posłał mu szyderczy uśmieszek, tak jakby poranne zwyczaje Harry'ego były dla niego niezwykle odpychające.

- Oczywiście - odparł łagodnie Dumbledore. Rzucił Harry'emu badawcze spojrzenie. - Wszystko w porządku, Harry?

Kiedy chłopak popatrzył w łagodne, błękitne oczy Dumbledore'a, olśniło go To była idealna chwila, żeby wprowadzić w życie ostatni etap planu. Wystarczy jedno słowo, aby Dumbledore podjął działania przeciwko Snape'owi. Do diabła, miał nawet pod ręką Veritaserum, gdyby musiał udowodnić dyrektorowi, co między nimi zaszło.

I jego zemsta dopełni się.

Jednak wtedy spojrzał na Snape'a, który patrzył na niego w taki sposób, jakby był najokropniejszą osobą, jaką kiedykolwiek spotkał i Harry zrozumiał, że nie chce, aby Dumbledore podjął przeciwko niemu jakiekolwiek działania. Nie chciał przestać robić tych wszystkich rzeczy, które do tej pory z nim robił.

Mistrz Eliksirów nauczył go warzyć te wszystkie eliksiry i rzucać te wszystkie zaklęcia. Wziął go do swojego łóżka. Zaufał mu na tyle, że szczerze opowiedział o swojej przeszłości.

Snape sprawił, że Harry poczuł się kompletny, doceniony i ko...

- Potter, odpowiedz dyrektorowi - warknął mężczyzna.

- Hmm? Tak, wszystko w porządku. Dlaczego miałoby nie być? Coś się stało?

McGonagall uśmiechnęła się lekko.

- Lepiej zostawmy pana Pottera, aby mógł się dobudzić i ubrać.

- Spotkamy się w kuchni, Harry - powiedział Dumbledore, posyłając mu dodający otuchy uśmiech. Snape zignorował Harry'ego, opuszczając za nimi z pokój.

Kiedy tylko wyszli, Harry wstał i ubrał się, po czym zszedł na dół i dołączył do swoich nauczycieli. Usiadł obok McGonagall i uprzejmie skinął głową, kiedy Dumbledore zaproponował mu herbatę.

- Harry, coś przydarzyło się Remusowi - powiedział poważnie dyrektor.

Harry, który podniósł właśnie filiżankę do ust, opuścił ją tak szybko, że herbata rozlała się na boki.

- Wszystko z nim dobrze?

- Żyje, chociaż został bardzo ciężko ranny. W tej chwili przebywa w Świętym Mungu pod specjalistyczną opieką.

- Co mu się stało? - Harry czuł, że cała krew odpłynęła z jego twarzy. Najpierw Syriusz, a teraz Remus.

- Został napadnięty, kiedy wracał tutaj. Zakładamy, że stoją za tym Śmierciożercy. Nie udało im się go zabić ani wyciągnąć od niego jakichkolwiek informacji, ale poważnie go zranili. -Harry popatrzył na Snape'a, ale wyraz twarzy mężczyzny był nieodgadniony. Nie odwzajemnił nawet spojrzenia Harry'ego. - Remus spędzi w Świętym Mungu kilka tygodni, dopóki nie wyzdrowieje - kontynuował Dumbledore. Odwrócił się, aby spojrzeć na Snape'a. - Severusie, mam do ciebie prośbę. - Mężczyzna ostentacyjnie wywrócił oczami. - Twoje relacje dotyczące postępów Harry'ego brzmiały bardzo pozytywnie. Chciałbym poprosić cię o to, żebyś pozostał tutaj przez kolejne dwa tygodnie, aby dalej nadzorować jego trening.

- Dyrektorze - rzekł Snape napiętym głosem. - Pomimo iż doceniam pańską wiarę w moje zdolności dydaktyczne, mam w Hogwarcie sprawy, do których chciałbym wrócić. Muszę przygotować zajęcia i wziąć udział w kilku spotkaniach grona nauczycielskiego. Nie mam czasu, żeby niańczyć to dziecko przez kolejne dwa tygodnie.

Harry chciał już rzucić Snape'owi oburzone spojrzenie, ale wtedy zrozumiał, o co mu chodzi. Nie mógł przecież wyglądać na zbyt chętnego do tego, aby pozostać, prawda? To byłoby za bardzo podejrzane. W końcu powinni się nienawidzić.

Harry opadł więc na krzesło i udawał, że jest niepocieszony z powodu tego, że musi spędzić kolejne dwa tygodnie ze Snape'em.

- Severusie, nigdy niczego nie wnosiłeś do spotkań grona pedagogicznego, poza domaganiem się możliwości stosowania surowszych metod na szlabanach - powiedziała McGonagall. Snape rzucił jej szyderczy grymas. - A plany zajęć możesz przygotować tutaj. Jeżeli potrzebujesz czegokolwiek z Hogwartu, dopilnuję, aby ci to dostarczono.

Snape wydał z siebie udręczone westchnienie.

- Doskonale. Twoje życzenie jest dla mnie rozkazem.

- Dziękuję - odparł Dumbledore, uśmiechając się.

- Mogę zobaczyć Remusa? - zapytał Harry. - Czy mógłbym jakoś niedługo odwiedzić go w Świętym Mungu?

Dumbledore potrząsnął głową.

- Obawiam się, że wizyta w Świętym Mungu nie byłaby zbyt bezpieczna, Harry. Voldemort wie o twoich powiązaniach z Remusem. Nie możemy ryzykować, że wpadniemy w zasadzkę.

- Dyrektorze, nie mam zamiaru przez dwa tygodnie wysłuchiwać zrzędzenia chłopaka, że chce się zobaczyć z wilkołakiem. Czy ktokolwiek już wie, że Lupin został przyjęty do Świętego Munga?

Dumbledore ponownie potrząsnął głową.

- Nie, właśnie stamtąd wróciliśmy. Wy dowiedzieliście się o tym jako pierwsi.

- W takim razie, czy możemy? - Snape podniósł się i wygładził szaty. - Mamy środek nocy, a więc szansa, że ktoś nas zobaczy jest niewielka. Przez cały czas nie opuszczę chłopaka ani na krok. Wstawaj, Potter. - Harry podniósł się, powstrzymując pragnienie zarzucenia Snape'owi ramion na szyję z wdzięczności. - Nie ruszaj się, Potter. Nałożę na ciebie drobne zaklęcie maskujące, aby ukryć twoje znaki charakterystyczne. - Snape skierował różdżkę na twarz Harry'ego i wymamrotał zaklęcie. Chłopak poczuł, jak magia łaskocze jego skórę. Nie miał pojęcia, co mężczyzna w nim zmienił, ale ufał mu, że zrobił to dobrze. - Przeniesiemy się razem za pomocą sieci Fiuu. Złap mnie za ramię - powiedział Snape. Harry zacisnął palce na jego rękawie i ścisnął mocno. Mężczyzna obejrzał się przez ramię i rzekł: - Dyrektorze, Minerwo. - Po czym wrzucił do kominka garść proszku. - Święty Mungo!

Po wzbudzającej mdłości podróży wylądowali w jednym z publicznych kominków znajdujących się w głównym holu Świętego Munga. Albo raczej Snape wylądował, bo Harry niemal upadł na tyłek. Na szczęście mężczyzna podtrzymał go za ramię. Recepcja, która wypełniona była tłumem ludzi, kiedy Harry był tutaj ostatnim razem, teraz świeciła pustkami, nie wliczając siedzącej za biurkiem czarownicy.

Harry odzyskał równowagę i spojrzał na mężczyznę.

- Dziękuję

- Bądź cicho. Mówiłem poważnie, nie mam zamiaru wysłuchiwać przez dwa tygodnie twojego skamlenia na temat tego, jak bardzo martwisz się o wilkołaka. - Mistrz Eliksirów strzepnął sadzę ze swoich rękawów. - Mam nadzieje, że w pośpiechu, w jakim się ubierałeś, pamiętałeś o zabraniu różdżki.

Harry parsknął i pokiwał głową.

- Zabrałem nawet lubrykant, chociaż nie mam pojęcia, dlaczego.

Snape uniósł brew i spojrzał na niego z zainteresowaniem, co sprawiło, że Harry zaczął się śmiać jeszcze głośniej.

- Chodź, Potter. Nie traćmy czasu. - Mężczyzna podszedł do biurka, a Harry ruszył tuż za nim.

- Dobry wieczór - rzekł Snape, skinąwszy lekko głową. - Przybyliśmy zobaczyć się z Remusem Lupinem.

Czarownica spojrzała na nich podejrzliwie.

- Jest już dawno po godzinach odwiedzin, proszę pana.

- Obawiam sie, że właśnie został przyjęty.

- Czy jesteście z nim spokrewnieni? Tylko bliscy krewni mogą odwiedzić pacjenta tuż po jego przybyciu tutaj.

Snape westchnął, tak jakby czarownica była naprawdę głupia, skoro ośmieliła się w ogóle zasugerować, że nie jest krewnym.

- Jestem jego bratem. - Złapał Harry'ego za kark i przyciągnął do siebie. - A to jest mój syn. Naprawdę bardzo się niepokoimy.

Czarownica nadal spoglądała na nich podejrzliwie.

- Świetnie. Nazwiska?

- George i Richard Lupin - odparł Snape z kamiennym wyrazem twarzy. Harry zagryzł wargę, aby powstrzymać się od parsknięcia śmiechem.

- Pacjent znajduje się na czwartym piętrze, pokój numer trzy. Proszę zachować ciszę na korytarzach.

- Oczywiście. Dziękujemy. - Snape odciągnął chłopaka od biurka. Harry podejrzewał, że pojadą windą, ale kiedy do niej dotarli, mężczyzna poszedł dalej.

- Nie jedziemy windą? - zapytał zaskoczony.

- Czego uczyłem cię o małych pomieszczeniach tylko z jednym wyjściem?

- Aha.

- Wejdziemy po schodach. - Snape pchnął drzwi wiodące do szerokich schodów pnących się kilka pięter w górę. - Trzymaj się blisko mnie.

Harry wykonał polecenie, ale zanim dotarli na czwarte piętro, miał już lekką zadyszkę. Kiedy minęli zakręt korytarza, ich drogę zagrodził uzdrowiciel.

- Pan Snape?

- Tak?

Uzdrowiciel ściszył głos.

- Dumbledore właśnie się ze mną skontaktował i poinformował mnie o pańskiej wizycie. Proszę tędy.

Harry zastanawiał się, w jaki sposób Dumbledore mógł skontaktować się z uzdrowicielem tak szybko, ale jego myśli rozpierzchły się, kiedy dotarli do pokoju z numerem trzecim. Mężczyzna wszedł do środka jako pierwszy, a Harry niepewnie podążył za nim. Snape zamknął za nimi drzwi.

Znajdowali się w małej, słabo oświetlonej prywatnej sali ze stojącym pod ścianą pojedynczym łóżkiem, w którym leżał wyglądający jak martwy Remus. Harry przełknął ślinę i podszedł bliżej. Twarz Lupina miała dziwnie szary odcień, a jego oddech był płytki.

Uzdrowiciel zaczął opowiadać o klątwach, o których Harry nigdy wcześniej nie słyszał i marzył jedynie o tym, żeby mężczyzna natychmiast się zamknął.

- Zostań tutaj - szepnął mu do ucha Snape. - Porozmawiam z uzdrowicielem za drzwiami.

- Tak, sir - wymamrotał Harry, wdzięczny, że otrzymał choć trochę prywatności. Kiedy obaj wyszli, podszedł jeszcze krok do łóżka. Nie był pewien, co ma zrobić. Nie był nawet pewien, czy Remus go w ogóle słyszy.

- Remus? - zapytał łagodnie. Sięgnął po jego dłoń. Wydawała się bardzo zimna w jego wilgotnej ręce. - Przepraszam, że wrzeszczałem na ciebie tego wieczora, kiedy wyjeżdżałeś. Przepraszam, że się na ciebie gniewałem. Wiem, że zachowałem się dziecinnie. Nie powinienem wyżywać się na tobie.

- Harry? - Głos Remusa był słaby. Mężczyzna nie otworzył oczu, ale przekręcił głowę w jego stronę. - Czy to ty?

- Tak - odparł Harry, ściskając jego dłoń. - Jestem tutaj. Jak się czujesz?

- Okropnie.

Harry parsknął nerwowo.

- I tak też wyglądasz.

Na ustach Remusa pojawił się słaby uśmiech.

- Z pewnością. Jak się tu znalazłeś?

- Snape mnie przyprowadził. Bardzo mi pomógł. Wiele się od niego nauczyłem.

- Cieszę się z tego.

- Potrzebujesz czegoś? - zapytał Harry. - Mogę przysłać ci trochę książek, jeżeli chcesz.

- Byłoby miło. Uzdrowiciel powiedział, że spędzę tutaj kilka tygodni.

- Jakie książki lubisz?

- Mogą być jakiekolwiek.

- Dobrze. Hedwiga będzie ci codziennie przynosiła nową.

Remus uścisnął dłoń Harry'ego, ale jego oczy pozostały zamknięte.

- To byłoby zbyt ryzykowne. Wystarczy jedna w tygodniu.

- W porządku. I czekoladę? Lubisz czekoladę, prawda? Zawsze lepiej się po niej czuję.

Remus uśmiechnął się ponownie.

- Czekolada również brzmi miło. Dziękuję.

Drzwi otworzyły się i do pomieszczenia wszedł Snape.

- No, no Lupin. Wyglądasz fatalnie. Czyżby twoja ostatnia przemiana poszła niezgodnie z planem?

- Nie, Severusie, w rzeczywistości twoi starzy przyjaciele postanowili wykorzystać mnie jako cel do ćwiczeń.

- I widzę, że wykonali świetną robotę.

- Całkowicie się z tobą zgadzam - odparł Remus ze słabym śmiechem.

- Poradzisz sobie? - zapytał Harry, wciąż trzymając Remusa za rękę.

- Według uzdrowicieli, będę mógł wstać i w pełni funkcjonować w przeciągu kilku tygodni.

- Potter, czas na nas - powiedział Snape. Harry skinął mu głową.

- Nie będę mógł cię ponownie odwiedzić. To zbyt niebezpieczne. Ale przyślę ci książki i czekoladę.

- Dziękuję ci, Harry. Cieszę sie, że mnie odwiedziłeś. I tobie także dziękuję, Severusie, za to, że go tutaj przyprowadziłeś.

Snape wydał z siebie niewyraźny odgłos zdegustowania.

Harry łagodnie wypuścił dłoń Remusa. Nie wiedział, co jeszcze mógłby powiedzieć albo zrobić i po niepotrzebnie długiej chwili wahania pochylił się nad Remusem i pocałował go w policzek. - Mam nadzieję, że już niedługo ci się polepszy.

"Tylko ty mi pozostałeś" - chciał jeszcze powiedzieć, ale zachował to już dla siebie.

Uśmiech Remusa poszerzył się, a Harry odwzajemnił go, nawet jeżeli wiedział, że mężczyzna nie może go zobaczyć, po czym razem ze Snape'em opuścił pomieszczenie.

- To właśnie przekroczyło moją granicę poziomu sentymentalnych bzdur na ten wieczór - powiedział Mistrz Eliksirów, kiedy Harry próbował za nim nadążyć. Rzucił mężczyźnie spojrzenie, ale nie było w nim gniewu. - Uzdrowiciel powiedział mi, że Lupin nie reaguje zbyt dobrze na zwykłe eliksiry uzdrawiające. Jego obecny stan stoi na przeszkodzie jego wyzdrowieniu.

- Myślałem, że wilkołaki zawsze leczą się dosyć szybko?

- Zazwyczaj tak. Ale klątwy, którymi został trafiony, uniemożliwiają jego ciału samodzielną regenerację. Zaproponowałem uzdrowicielowi, że zobaczymy, czy uda nam się dokonać kilku modyfikacji w miksturach.

- Nam?

- Tak. Będziesz mi asystował. To będzie dobra okazja, abyś nauczył się, w jaki sposób różnorodne składniki reagują ze sobą.

I wtedy Harry powiedział coś, czego nigdy nie spodziewał się, że powie w związku z eliksirami:

- Nie mogę się doczekać.

Igranie z ZemstąWhere stories live. Discover now