Rozdział 7

200 10 0
                                    

Harry czekał, aż Mistrz Eliksirów skończy kolację i odłoży nóż i widelec, po czym rzucił zaklęcie, aby wyczyścić talerze. Snape znowu gotował i znowu zrobił gulasz. Poza tym, dzień minął Harry'emu całkiem dobrze. Rano warzyli eliksir, a następnie przenieśli się do biblioteki, aby poćwiczyć zaklęcia obronne i pomniejsze klątwy i zakończyli popołudnie udaną sesją oklumencji.

I teraz nadszedł czas na kolejną lekcję obrony, a Harry całkiem dobrze pamiętał, co wydarzyło się pod koniec poprzedniej. Snape wspomniał rano o "porze na zabawę" i Harry miał nadzieję, że dotrzyma słowa.

- Sir?

- Tak?

- Gotujesz odkąd się tu zjawiłeś i to wydaje się niesprawiedliwe, że sam musisz się tym zajmować, dlatego to ja mogę jutro przygotować kolację. Naprawdę nie będzie to dla mnie kłopot.

Snape odchylił się na krześle i spojrzał na Harry'ego podejrzliwym wzrokiem.

- Możesz po prostu przyznać, że nie smakuje ci mój gulasz.

- Smakuje mi! - odparł szybko Harry. Zbyt szybko, wnioskując z uniesionej brwi mężczyzny. - To naprawdę dobry gulasz. Tylko że jedzenie go codziennie staje się nieco monotonne.

- A więc w tym tkwi problem - powiedział z satysfakcją Snape. - Prosty, przyzwoity posiłek nie jest wystarczająco dobry dla Harry'ego Pottera. Oczekujesz pięciodaniowej kolacji. W takim razie czeka cię ogromne rozczarowanie, Potter. Nie mam zamiaru rozpieszczać cię tak, jak twoi mugolscy krewni. Tutaj będziesz jadł to, co dostaniesz.

Harry gapił się na Snape'a przez chwilę, po czym wydał z siebie zduszony śmiech.

- Merlinie, nie masz o niczym pojęcia - powiedział, kręcąc głową. - Nieważne - dodał łagodniej. - Twój gulasz jest dla mnie wystarczająco dobry.

Ta odpowiedź nie usatysfakcjonowała mężczyzny, który przysunął się bliżej i wbił Harry'ego w krzesło swoim mrocznym spojrzeniem.

- Jesteś beznadziejny w nauce eliksirów, Potter. Co mogłoby mnie zapewnić, że potrafisz gotować i nie spalisz tej kuchni, a wraz z nią całego domu?

Harry odwrócił głowę, wpatrując się w blat stołu i próbując powstrzymać gorący płomień gniewu, który opanował jego ciało.

- Gotowałem trzy posiłki dziennie, od kiedy skończyłem osiem lat. Moja ciotka mnie do tego zmuszała i mogę ci powiedzieć, że był to proces pełen prób i błędów i w niektórych przypadkach także niezwykle bliski otarcia się o śmierć lub chwałę. A więc możesz odsapnąć, pewien, że nie spalę tej pieprzonej kuchni!

- Cóż - odparł Snape, krzyżując ramiona. - Jeżeli w tym właśnie przejawiają się twoje talenty, w takim razie proszę bardzo, jutro kuchnia należy do ciebie.

- Świetnie - prychnął Harry, również krzyżując ramiona.

- Świetnie co?

- Świetnie, sir. - Harry odkrył nagle, że ciężko jest mu sobie przypomnieć, co lubił w Snapie.

- Spróbuj zachowywać się dojrzale - powiedział Snape, tak jakby cała wina leżała po stronie Harry'ego. - W tym domu obowiązują pewne zasady. Jedną z nich jest to, że masz zwracać się do mnie z szacunkiem.

Harry miał dosyć. Zerwał się z krzesła.

- Slytherin traci pięć punktów, sir, za to, że jest pan takim pieprzonym, ślepym, ignoranckim łajdakiem!

Wybiegł z kuchni zanim Snape zdążył odpowiedzieć i z głośnym hukiem zatrzasnął za sobą drzwi.

Zdecydował, że równie dobrze może teraz zejść do piwnicy, ponieważ nadszedł czas na dodanie do eliksiru sproszkowanego korzenia mimozy. Dotarłszy do laboratorium skontrolował gotującą się na ogniu miksturę, ponownie sprawdził instrukcje i dodał korzeń. Ostrożnie zamieszał wywar i obserwował, jak zmienia barwę z ciemnoczerwonej na jasnożółtą.

- Wolniej, Potter, albo ją zniszczysz.

Harry nie spojrzał w górę, ale poszedł za radą Snape'a.

- Może pan teraz zacząć na mnie wrzeszczeć, sir. A czemu nie da mi pan szlabanu? Wyszoruję stoły i podłogę bez użycia magii. Zawsze miał pan do tego słabość.

- To nie będzie konieczne - odparł Snape, przechodząc przez pomieszczenie i zatrzymując się obok niego. - Nawet mnie to rozbawiło. Jesteś pierwszym studentem, który kiedykolwiek odważył się odebrać mi punkty. Uważam, że to niezwykle orzeźwiające.

- Cóż, zasłużyłeś sobie na to - wymamrotał Harry, wyjmując chochlę z wywaru.

- Tak uważasz? Nie jestem jedynym, który pozwolił, aby emocje przejęły kontrolę nad językiem. - Harry zacisnął szczęki i nie odpowiedział. - Do tej pory mogłem polegać na obrażaniu twoich przyjaciół. Podejrzewam, że mogę dodać wspominanie twoich krewnych do listy rzeczy, które sprawiają, że tracisz nad sobą panowanie. - Harry zmarszczył brwi i spojrzał w końcu na mężczyznę. - I nadal będę obrażał twoich przyjaciół i wspominał krewnych, dopóki nie nauczysz się kontroli nad sobą - dodał Snape, ale jego głos był łagodny i dziwnie rzeczowy.

- Co? Chwila, czy ty mnie testowałeś? - zapytał Harry, zdezorientowany.

- Możesz to nazywać testowaniem. Ja uważam to za kolejną lekcję, której musisz się nauczyć.

Harry zamrugał. Snape celowo go podjudzał. Co za drań. Ale wiedza, dlaczego mężczyzna to robił sprawiła, że Harry poczuł się lepiej.

- Jesteś rozpuszczonym, niegrzecznym chłopczykiem - Snape wyszeptał do jego ucha. - Jesteś żałosną podróbką czarodzieja. Jesteś dziwadłem. - Harry upuścił chochlę, czując gotującą się w piersi wściekłość. - Przetrzymaj to, Potter. Nie trać panowania - dodał mężczyzna i owinął ramię wokół jego pasa. - Jesteś zwykłą ladacznicą, przypomnij sobie, jak błagałeś mnie wczorajszej nocy, abym dotknął twojego penisa.

- Kurwa - sapnął Harry, zaciskając oczy. - Kurwa, to jest trudne.

- Oddychaj. Skup się na oddychaniu. Skup się na swoim ciele. Nie pozwól, aby było spięte. - Snape przyciągnął Harry'ego do swojej klatki piersiowej i musnął wargami jego policzek, by następnie przesunąć je na szyję. - Nie zasłużyłeś na takie zainteresowanie ze strony swoich przyjaciół. Nie zasłużyłeś na to, aby ludzie tak ci nadskakiwali.

Harry oparł czoło o ramię mężczyzny i zaczął brać głębokie, drżące oddechy. Snape przesunął dłonie w dół jego pleców, składając delikatne pocałunki tuż pod jego uchem.

- Czy naprawdę uwierzyłeś, że kiedykolwiek przyjmę cię na swoje lekcje w przyszłym roku, Potter? Takiego głupiego chłopaka jak ty, który nie potrafi nawet uwarzyć mikstury nasennej bez pomocy trzymającego go za rączkę profesora? Nie, przez całe lato będę cię wykorzystywał do przygotowywania dla mnie eliksirów, a później z przyjemnością pozbędę się ciebie jak wczorajszej gazety.

Harry podniósł wzrok, dysząc ciężko. Snape brzmiał tak, jakby mówił to śmiertelnie poważnie.

- Oddychaj, Potter - powiedział mężczyzna, uśmiechając się lekko. - Łatwiej cię rozdrażnić, niż smocze pisklę.

- Ale jak mam pozostać spokojny, kiedy tak mnie obrażasz? - Harry zagryzł wargę, czując jak gniew odpływa, ponieważ Snape był teraz cicho i patrzył na niego nic niemówiącym wzrokiem. - Założę się, że ty nie potrafiłbyś pozostać spokojny, jeżeli to ja zacząłbym obrażać ciebie.

- Czy to wyzwanie, Potter?

- Tak - odparł Harry, uśmiechając się szeroko. Czuł się już lepiej. - Założę się, że nie będziesz potrafił pozostać spokojny, jeżeli odwrócimy role.

Snape uśmiechnął się kpiąco.

- Pokaż, na co cię stać. Nie powstrzymuj się.

- Dobrze. Ale nie możesz odebrać mi punktów, cokolwiek powiem.

- Masz moje słowo.

Uśmiech Harry'ego poszerzył się. Owinął jedno ramię wokół szyi mężczyzny, przylegając wygodnie do jego ciała.

- Jesteś brzydki. Naprawdę brzydki. Masz wielki nos i tłuste włosy.

Snape wyglądał na znudzonego.

- Dalej, Potter. Stać cię na więcej.

Harry prychnął i zastanowił się nad tym, czego jeszcze mógłby użyć.

- I jesteś okropnym nauczycielem. Jesteś absolutnie najgorszym nauczycielem, jakiego kiedykolwiek miałem. Jesteś gorszy nawet od Lockharta, a on był kompletnym kretynem.

Snape przechylił głowę, wciąż wyglądając na znudzonego. Jego oddech nie przyspieszył nawet odrobinę. Harry uniósł rękę i przycisnął palec do tego punktu na szyi, w którym mierzy się puls. Był spokojny i regularny.

- Jesteś Śmierciożercą. Założę się, że z przyjemnością ofiarowałbyś mnie Voldemortowi. - Harry poczuł niewielkie przyspieszenie tętna na wzmiankę o Voldemorcie i przypomniał sobie, że Snape nie lubi słyszeć tego imienia. A więc, naturalnie, zdecydował, że użyje go ponownie. - Założę się, że podobało ci się torturowanie i zabijanie dla Voldemorta. Założę się, że uwielbiałeś, kiedy cię pieprzył. Czy to dlatego do niego dołączyłeś?

Puls mężczyzny przyspieszył gwałtownie, osiągając niemal zawrotne tempo i Harry zamknął usta. Ale wtedy Snape wziął jeden głęboki oddech i jego tętno wróciło do normy. Harry zagryzł wargę, zastanawiając się, czy nie posunął się za daleko.

- Czy to wszystko, Potter? - zapytał Mistrz Eliksirów.

- Tak, tak myślę.

- Jeżeli nie czułbyś mojego pulsu, to czy mógłbyś zauważyć jakiekolwiek oznaki moich osobistych uczuć spowodowanych twoimi obraźliwymi słowami?

Harry zastanowił się nad tym. Twarz mężczyzny pozostała obojętna, nawet na wspomnienie o Voldemorcie.

- Nie, chyba nie. W jaki sposób udaje ci się pozostać takim spokojnym?

- Ponieważ, Potter, słuchanie prawdy nie jest w stanie za bardzo mnie zdenerwować.

Harry poczuł się tak, jakby ktoś nagle chlusnął mu w plecy wiadrem lodowatej wody. Odwrócił wzrok i spuścił głowę, ale Snape położył palec pod jego brodą i uniósł mu twarz.

- Wpadam w złość tylko wtedy, kiedy ludzie mnie okłamują, albo gdy mali chłopcy postanawiają ignorować zasady - powiedział mężczyzna i musnął wargami usta Harry'ego. Ten dotyk był taki znajomy i kojący, że Harry postanowił nie myśleć o prawdzie ukrytej za niektórymi rzeczami, które powiedział. Już od dawna wiedział, że Snape był Śmierciożercą. Oczekiwanie, że mężczyzna nigdy w życiu nie zrobił niczego okropnego było głupie. Po prostu nie chciał o nich wiedzieć.

Język Snape'a wśliznął się pomiędzy wargi Harry'ego, który pozwolił mu pogłębić pocałunek. Zamknął oczy i przylgnął do Snape'a, penetrującego językiem jego usta. Ale po chwili mężczyzna odsunął się i spojrzał na niego, lekko unosząc kąciki ust, co wyglądało niemal tak, jakby się uśmiechał.

- Dzisiaj wieczorem czeka nas jeszcze jedna lekcja - oświadczył Snape nauczycielskim tonem.

- Tak. A później będzie czas na zabawę? - zapytał Harry, czując się niezwykle zuchwale po tym, jak Snape go pocałował.

- O tak. I uważam, że powinniśmy dodać nową regułę do twoich lekcji obrony.

- Jaką regułę?

- Albo raczej nagrodę. Dla wygranego. Aby bardziej cię zmotywować.

Harry prychnął.

- Co będzie nagrodą?

- Przegrany może zrobić dla zwycięzcy fellatio - powiedział Snape, a jego oczy zmrużyły się, błyskając rozbawieniem.

Harry miał przez chwilę pustkę w głowie, kiedy próbował zrozumieć, co może oznaczać to słowo.

- Co?

- Fellatio, Potter - powtórzył Snape, kręcąc głową. - Miłość francuska. Stosunek oralny.

- Och. - Oczy Harry'ego rozszerzyły się. - Masz na myśli, że jeśli wygram, to mi obciągniesz?

- Jeżeli ty wygrasz, to owszem. Tak właśnie zrobię. Oczywiście, jeżeli ja wygram, to oczekuję, że ty zrobisz to samo dla mnie.

- Myślę, że mógłbym - wyszczerzył się Harry, czując podrażniającą jego wnętrzności ekscytację. Propozycja Snape'a spodobała się także jego penisowi, który drgnął entuzjastycznie w spodniach. - W porządku.

- Dobrze. Masz jedną minutę. - Snape uwolnił go i odsunął się. Harry już niemal odwrócił się do niego plecami, ale w ostatniej chwili przypomniał sobie wczorajszą noc i opuścił kuchnię bokiem, mając oko na Snape'a, który wydawał się całkiem zadowolony z jego dziwnego chodu.

Kiedy znalazł się na korytarzu, dotarło do niego, że znowu musi działać nieprzewidywalnie. Wejście na górę byłoby teraz zbyt oczywiste, a więc wśliznął się do biblioteki. Zgasił światła, rzucił na siebie Zaklęcie Nocnych Oczu, a następnie Zaklęcie Wykrywające na drzwi, którego Snape nauczył go wcześniej - ostrzeże go przed każdym intruzem, który przez nie przejdzie.

A później czekał, z Klątwą Paraliżującą na końcu języka. Nie chciał popełnić tego samego błędu, co poprzedniej nocy. Tym razem chciał wygrać. Snape ssący jego penisa, dokładnie tak, jak robił to w tym wspomnieniu, które Harry zobaczył, był prawdopodobnie najbardziej podniecającą rzeczą, o jakiej kiedykolwiek słyszał.

Zaklęcie Wykrywające wydało głośny, alarmujący dźwięk, kiedy drzwi się otworzyły.

- Torustitum! - wrzasnął Harry, kierując różdżkę na wkradającą się do pokoju postać. Jednak jego klątwa w ogóle nie dosięgła Snape'a.

Mężczyzna rzucił na siebie jakieś Zaklęcie Tarczy, ale było ono o wiele jaśniejsze, niż jakiekolwiek, które Harry widział do tej pory, przypominało promienie słoneczne odbijające się w zwierciadle. Czerwony promień światła z różdżki Harry'ego odbił się od niej i poleciał z powrotem do niego z podwójną prędkością, trafiając go w klatkę piersiową.

- Kurwa! - krzyknął, upadając na podłogę. - Co to było?

- To, panie Potter, było Lustrzane Zaklęcie Tarczy - powiedział Snape, spoglądając na niego z góry. - Podejrzewam, że nie jesteś z nim zaznajomiony.

- Nie. Znam tylko zwykłe Zaklęcie Tarczy.

- To jest znacznie bardziej potężne. Odbija na rzucającego wszystkie rodzaje zaklęć. I jest także o wiele trudniejsze do opanowania. - Snape kucnął obok Harry'ego. - Dobra robota z Zaklęciem Wykrywającym.

Harry uśmiechnął się z powodu komplementu, jakim obdarzył go mężczyzna, pomimo tego, że przegrał kolejną rundę i nie był to powód do radości.

- Nauczysz mnie Lustrzanego Zaklęcia Tarczy?

- Oczywiście, w odpowiednim czasie. Potrzeba do tego olbrzymiej mocy. Chcę, abyś potrenował najpierw inne zaklęcia.

- Po prostu nie chcesz, żebym wygrał - powiedział Harry, drażniąc się z mężczyzną.

Snape uśmiechnął się krzywo.

- Chce po prostu odebrać swoją nagrodę. Pamiętasz o naszej nowej regule, prawda?

- O tak - odparł Harry. Pamiętał ją całkiem dobrze. Przegrał. I teraz musiał obciągnąć Snape'owi. Musiał wziąć w usta jego penisa. W pokoju stało się nagle o kilka stopni goręcej i Harry poczuł spływający mu po czole pot.

- Dobrze. - Snape podniósł się, usiadł na jednym ze skórzanych foteli, rozsunął nogi i skierował różdżkę na Harry'ego. - Finite Incantatem.

Pokój pogrążył się w ciemności, a Harry odzyskał kontrolę nad swoim ciałem. Zanim usiadł, przeszukał dłońmi podłogę wokół siebie.

- Sir? Czy może pan zapalić światło?

- Nie. - Głos Snape'a dobiegł gdzieś z lewej strony. - Będziesz musiał użyć pozostałych zmysłów. Pomyśl o tym jak o kolejnej lekcji.

Harry zaczął pełznąć w stronę, z której dochodził głos Snape'a, przesuwając się powoli, centymetr po centymetrze, aż poczuł pod palcami czubek jego buta.

- Chcesz, żebym zrobił to... ee... teraz?

- Tak, Potter. Właśnie teraz.

Harry usiadł, przesuwając dłońmi po łydkach Snape'a, aż dotarł do jego kolan, co sprawiło, że wydał z siebie głębokie westchnienie. Następnie umościł się pomiędzy jego nogami, przesuwając ręce wzdłuż jego ud. Był teraz otoczony Snape'em, otoczony ciepłem jego ciała, zapachem, opleciony jego nogami. Tak wiele bodźców w spowijającej go ciemności.

Harry przesunął dłoń wyżej i wyczuł twardą, gorącą erekcję. Cofnął się, przestraszony. Wyglądało na to, że Snape był przygotowany na działanie Harry'ego. W ciemności rozległo się parsknięcie mężczyzny.

W porządku. Potrafi to zrobić. Widział to w swoich magazynach. Nie wydawało się zbyt trudne. Trzeba go po prostu wziąć do buzi i zacząć ssać. Oblizał wargi, przesunął dłoń, ponownie dotykając twardej erekcji mężczyzny i opuścił głowę. Penis Snape'a drgnął pod jego palcami i Harry wciągnął w nozdrza ciężki zapach piżma i podniecenia. Ściągnął napletek i musnął wargami główkę. Była gładka. Wilgotna. Kiedy odważył się wysunąć język, poczuł maleńką, słoną kroplę spermy.

- Uważaj na zęby - powiedział Snape, a jego głos był tak samo opanowany, jak zawsze. Poczuł palce mężczyzny wplatające mu się we włosy i zatrzymujące się na czubku jego głowy. - Weź go tak głęboko jak zdołasz.

Harry otworzył usta i zaczął ssać główkę. Wydawała się niezwykle gorąca, kiedy obmywał ją językiem. Obciągał palcami trzon penisa, wsuwając go głębiej w swoje usta.

- Właśnie tak - mruknął Snape, brzmiąc tak, jakby odrobinę brakowało mu tchu. - Głębiej. - Dłoń mężczyzny naparła mocniej na głowę Harry'ego.

Chłopak bardziej rozsunął jego spodnie i odsłonił jądra. Zaczął je ściskać w tym samym rytmie, w jakim przesuwał dłonią po twardym członku i wsunął go jeszcze głębiej w swoje usta. Ssał, przesuwając językiem w górę i w dół, a jego głowa podnosiła się i opadała. Palce Snape'a zacisnęły się mocniej w jego włosach, a z gardła wydobyło się ochrypłe westchnienie.

Harry stwierdził, że podoba mu się to, co robi. Ssanie pulsującego penisa Snape'a było niesamowicie intymnym doznaniem. Otaczająca go ciemność pomagała mu to odczuwać. Nie istniało nic, poza zapachem podniecenia Snape'a i jego penisem wsuwającym się do ust Harry'ego i wysuwającym z nich.

Mistrz Eliksirów wydał z siebie kolejne westchnienie, tym razem bardziej gardłowe i Harry uśmiechnął się, pomimo pełnych ust. Zaczął ssać mocniej, obciągać szybciej, drażnić dłonią jądra i pozwalał, aby Snape prowadził jego głowę w górę i w dół, aby sprawował nad nim kontrolę, aby go wykorzystywał, wykorzystywał jego usta.

Penis Harry'ego był twardy jak skała i pocierał o spodnie. Z jego ust wyrwał się jęk i przesunął się nieco, próbując znaleźć wygodniejszą pozycję.

- Nie waż się dotknąć siebie - powiedział Snape. Teraz już zdecydowanie brzmiał tak, jakby brakowało mu tchu. - Zajmę się tobą później.

Ta obietnica odnowiła entuzjazm Harry'ego i zaczął ssać tak mocno, iż w jego policzkach zrobiły się wgłębienia, a główka penisa mężczyzny uderzyła w jego gardło. Snape wydawał się być tak olbrzymi w jego ustach, tak potężny i Harry musiał przyznać, że podoba mu się to uczucie.

- Tak, prawie - wydyszał Snape, a jego głos był niezwykle łagodny i obcy. - Prawie.

Penis mężczyzny zaczął pulsować i Harry wsunął go jeszcze głębiej, a wtedy jego usta zostały zalane słonym nasieniem Snape'a. W pierwszej chwili Harry nie wiedział, co powinien zrobić, ale zdecydował, że dalej będzie ssał i przełykał, skoro Snape nie kazał mu robić czegoś innego. Smak jego spermy przyprawiał Harry'ego o zawrót głowy i osiadał na jego języku, ale nie przeszkadzało mu to. Podobało mu się to, że mu obciągnął, że Snape doszedł dzięki niemu.

- Potter - mruknął Snape, kiedy ostatnia struga spermy spłynęła w jego gardło. - Wystarczy.

Harry wyjął penisa ze swoich ust, oblizał wargi i odsunął się, zastanawiając się, czy zadowolił mężczyznę.

- Chodź tutaj. - Snape pociągnął go za koszulę, zmuszając do podniesienia się i Harry wspiął się na jego kolana, siadając na nich okrakiem.

- Było dobrze? - zapytał z wahaniem.

- To był twój pierwszy raz, prawda? - zapytał Snape, a jego głos znów był opanowany.

- Tak.

- Twoje umiejętności wymagają podszkolenia, ale entuzjazm jest inspirujący. - Snape objął Harry'ego za szyję i przyciągnął go do pocałunku.

- Podobało ci się? - Harry oddał pocałunek, uśmiechając się w jego usta.

- Tak, Potter. Podobało mi się. - W głosie mężczyzny brzmiało zadowolenie i Harry zaczął ocierać się o jego pierś, ponownie go całując.

- Mnie też się podobało - wyszeptał tak, jakby dzielił się sekretem. - I to bardzo.

- To dobrze. Podejrzewam, że w ciągu nadchodzących dni będziesz to robił wiele razy.

- Wygram - odparł Harry, czując się urażony. - Już niedługo. I wtedy to ty będziesz ssał mojego penisa.

- Zobaczymy. - Snape pocałował go ponownie, drażniąc językiem jego wargi. - Myślę, że masz pewien problem, który wymaga natychmiastowej uwagi.

Ręka Snape'a ześliznęła się wzdłuż klatki piersiowej Harry'ego i rozpięła jego spodnie, rozchylając je. A potem silne, smukłe palce odnalazły jego erekcję i uwolniły ją ze spodni.

- Merlinie, tak - jęknął Harry i wepchnął swój język w usta mężczyzny, zaciskając ręce na jego ramionach. Biodra zaczęły mu podrygiwać, zmuszając Snape'a do tego, aby szybciej poruszał dłonią.

Ich pocałunek stał się bardziej dziki, zęby Snape'a wgryzały się w wargi Harry'ego, który był tak podniecony faktem, że Snape doszedł w jego usta, że wystarczyło tylko pięć pociągnięć, aby poczuł, jak zalewa go fala spełnienia. Zaczął jęczeć, ssąc w swoich ustach język Snape'a jako marny substytut jego penisa i doszedł długimi strugami, a wprawna dłoń mężczyzny wyciągnęła z niego orgazm.

- Kurwa - wysapał, odrywając się od ust Snape'a. - Kurwa, jak dobrze. - Oparł się o mężczyznę, przyciskając wargi do jego policzka. Skóra była gładka i ciepła, z ledwie wyczuwalnym zarostem. Usta Snape'a pieściły szyję Harry'ego, podczas gdy mężczyzna wypuścił z uścisku jego zwiotczałego penisa.

- Tak świetnie potrafisz posługiwać się dłońmi - powiedział Harry, owijając ramiona wokół szyi Snape'a. - Uwielbiam, kiedy mnie tak dotykasz.

I wtedy to poczuł. Wrażenie, jakby przyciśnięte do jego szyi usta Snape'a rozciągnęły się w uśmiechu. Sam dotyk, ale Harry wiedział, co to było.

- Uśmiechnąłeś się - powiedział z triumfem w głosie.

- Z pewnością nie. - Snape brzmiał na oburzonego i Harry zaczął się śmiać. Mężczyzna zignorował go. - Nadszedł czas, aby zajrzeć do twojego eliksiru. Wciąż potrzeba kilku godzin pracy, żeby go skończyć. Włącz światła.

- Ee... Nie mam różdżki.

Snape wydał z siebie odgłos dezaprobaty.

- Ty głupi chłopaku. Nigdy, przenigdy nie rozstawaj się ze swoją różdżką.

- Byłem trochę rozkojarzony - odparł Harry, chociaż wiedział, że Snape ma rację.

- To nie jest żadne wytłumaczenie. Od tej pory masz mieć ze sobą różdżkę zawsze i w każdej sytuacji. Tak, Potter, nawet kiedy będziesz ssał mojego penisa.

Harry parsknął śmiechem.

- Uwielbiam, kiedy mówisz "penis".

- Och, zejdź ze mnie, ty nieznośny dzieciaku - warknął Snape, ale Harry wiedział, że wcale nie jest zły. To było dziwne, że znał go już tak dobrze, iż potrafił wychwycić takie różnice. Po raz ostatni przycisnął usta do warg mężczyzny, bardzo mocno i ześliznął się z jego kolan, wciąż chichocząc.

Przestał się jednak śmiać, kiedy Snape kazał mu szukać różdżki na czworakach i do tego w ciemności.

Igranie z ZemstąOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz