Rozdział 8

192 10 0
                                    

Jakiś czas później, przyciśnięci do siebie, leżeli nadzy na łóżku Snape'a. Ich kończyny były splątane, a twarde penisy błagały o spełnienie.

Harry był już blisko, tak blisko, iż zaczął mocniej podrzucać biodrami. Przywarł ustami do warg Snape'a, jak gdyby chciał go pożreć. Ręka mężczyzny wędrowała po jego plecach, zsuwając się coraz niżej i niżej, aż w końcu musnęła tyłek.

I wtedy jeden z palców wsunął się pomiędzy jego pośladki i nacisnął na wejście. Uczucie było takie ekscytujące i zakazane, że Harry doszedł ze zduszonym krzykiem. Snape nadal pieścił jego wejście i drażnił je, tak że chłopak pomyślał, iż z powodu zalewających jego ciało gwałtownych fal orgazmu za chwilę chyba zwariuje.

- Merlinie - wydyszał w usta Snape'a. Ręka mężczyzny wycofała się i Harry poczuł, że Mistrz Eliksirów przyspieszył swoje ruchy, a jego twardy penis ocierał się o pokryty spermą brzuch Harry'ego. Przywarł do Snape'a, przyciągając go do siebie tak blisko jak potrafił. Chciał poczuć ten moment, kiedy mężczyzna dojdzie, chciał wiedzieć jak to odczuwa. Chciał wiedzieć czy Snape'owi podoba się to tak bardzo jak jemu.

Snape zacisnął powieki, a jego brwi zmarszczyły się i Harry poczuł gorące nasienie rozlewające się po jego skórze. Snape, drżąc, ścisnął go mocniej i było już po wszystkim.

Harry dyszał i obserwował, jak Mistrz Eliksirów otwiera oczy. Uśmiechnął się do mężczyzny, który w odpowiedzi uniósł kącik ust.

To był dobry wieczór. Idealny wieczór. Po oralnej przygodzie w bibliotece spędzili dwie godziny w laboratorium, po czym Snape kazał Harry'emu pójść ze sobą. Szybko odnaleźli drogę do sypialni mężczyzny i tym razem Harry nie wahał się, kiedy Snape powiedział mu, żeby się rozebrał i dołączył do niego.

- To było miłe - powiedział Harry, kiedy mężczyzna uwolnił się z jego uścisku. Przeciągnął się, czując się zrelaksowany i usatysfakcjonowany.

- Hmm. - Zabrzmiało to jak potwierdzenie i sprawiło, że chłopak uśmiechnął się szerzej.

Nie był tak zmęczony, jak poprzedniej nocy i nie czuł się śpiący. Obserwował więc Snape'a, obserwował te czarne oczy obserwujące jego.

- Muszę przyznać, że nigdy nie brałem cię za pederastę, Potter - powiedział Snape, a w jego głosie zabrzmiała nuta ciekawości.

- Za kogo? - Harry odsunął się odrobinę i ułożył wygodniej, podpierając się na łokciu. Ich nogi nadal były splatane, ale w ogóle mu to nie przeszkadzało.

- Za homoseksualistę.

Harry zamrugał.

- Ale ja nie jestem homoseksualistą.

Snape wybuchnął śmiechem, częściowo chowając twarz w poduszkę.

- Oczywiście, że nie, Potter. Właśnie dlatego ssałeś mojego penisa niecałe trzy godziny temu. Właśnie dlatego leżysz nago w łóżku z mężczyzną. Ponieważ nie jesteś homoseksualistą.

Policzki Harry'ego zapłonęły.

- Tak naprawdę to jeszcze o tym nie myślałem. Lubię robić wszystkie te rzeczy, ale nigdy nie rozważałem tego, czy jestem homoseksualistą.

Snape usiadł, westchnął i potrząsnął głową.

- Zazwyczaj nie omawiam ze studentami ich prywatnych problemów. Jednakże, skoro już tutaj jesteśmy, zobaczymy, co da się zrobić. - Snape oparł dwie poduszki o zagłówek, usiadł podpierając się na jednej z nich, poklepał zapraszająco miejsce obok siebie i odchrząknął. - Niech mi pan powie, panie Potter, od jak dawna skrywa pan seksualne fantazje dotyczące mężczyzn?

Harry wiedział, że Snape drażni się z nim, nawet jeżeli używał swojego najlepszego nauczycielskiego tonu. I normalnie zacząłby się śmiać, ale to nie była normalna sytuacja, ponieważ naprawdę w ogóle nie zastanawiał się nad tą sprawą.

- Nie skrywam niczego takiego - odpowiedział niezwykle cichym głosem. Oparł się o poduszkę, ale nie odważył się spojrzeć na Snape'a.

- A te magazyny homoseksualne trzymasz w pokoju jedynie dla własnej rozrywki?

Harry prychnął.

- Byłem tylko ciekawy. To nic nie znaczy.

- Potter. - Głos Snape'a był cichy, niemal łagodny. - Spójrz na mnie.

Harry skierował wzrok w górę i napotkał zmrużone oczy.

- Po pierwsze, jeżeli kiedykolwiek powiesz komukolwiek, że dałem ci szczerą poradę, to rzucę na ciebie dokładnie każdą klątwę ze "Śmierci przez różdżkę", rozumiesz? - Harry przytaknął, nie będąc pewien, do czego zmierza Snape. - Dobrze. A teraz rada. To całkowicie normalne, że czujesz się zagubiony w związku ze swoimi preferencjami seksualnymi. Jednakże nie przyniesie to nikomu korzyści, a najmniej tobie, jeżeli będziesz zaprzeczał swoim uczuciom. A teraz powiedz mi, Potter, kiedy po raz pierwszy pomyślałeś o seksie z mężczyzną?

- Nie jestem pewien. Jakoś w zeszłym roku, tak myślę. Zagłębiłem się w to bardziej tego lata, przez te magazyny. I przez ciebie.

- Rozumiem. A co sądzisz o dziewczynach?

- W większości uważam je za denerwujące - powiedział szczerze Harry. - A najdziwniejsze jest to, że dopóki nie zacząłem fantazjować o mężczyznach, nigdy tak naprawdę nie myślałem zbyt dużo o seksie. To znaczy w zeszłym roku była taka jedna dziewczyna, ale tylko się całowaliśmy. I nawet nie chciałem robić z nią czegoś więcej. Była bardzo irytująca. A teraz - Harry wskazał na siebie i Snape'a - chyba nie potrafię przestać o tym myśleć.

Snape parsknął.

- Nie sądzę, żeby to wszystko było aż takie dziwne. Odkrywałeś swoje preferencje. I wierzę, że ci się udało.

Harry westchnął.

- A więc jestem homoseksualistą? Po prostu świetnie.

- To nie jest takie straszne, Potter.

- A właśnie, że jest. - Harry potarł palcem bliznę na swoim czole. - Ja już jestem inny. Naprawdę nie potrzebuje kolejnego powodu, aby ludzie gapili się na mnie i obgadywali mnie za plecami.

- Przestań się nad sobą użalać. To do ciebie nie pasuje. - Głos Snape'a brzmiał już jak dawniej. - Jednakże masz rację co do reakcji ludzi. Potrafią być wyjątkowo nieprzychylni takim jak my. Czy powiedziałeś komuś o tym odkryciu?

- Poza tobą? - Harry'emu udało się lekko uśmiechnąć. - Nie.

- I niech tak zostanie.

- Co masz na myśli? - zapytał Harry, marszcząc brwi. - Myślałem, że może powinienem powiedzieć o tym swoim przyjaciołom.

Snape spojrzał w dół, najwyraźniej w poszukiwaniu odpowiednich słów.

- Ludzie zazwyczaj nie lubią homoseksualistów. Nawet osoby, na których ci zależy, mogą cię opuścić, kiedy dowiedzą się o twoich preferencjach.

- Ron i Hermiona nigdy by tego nie zrobili!

Snape uniósł brew.

- Jesteś tego pewien? Czy jesteś absolutnie pewien, że Weasley bez problemu zaakceptuje fakt, że lubisz ssać penisy?

- No dobrze, Ron odpada. Ale Hermiona nie będzie miała nic przeciwko.

- Panna Granger ma rozsądnie funkcjonujący umysł, więc dam jej kredyt zaufania. Ale czy myślisz, że Weasley będzie tak samo rozsądny? Czy wierzysz, że Molly Weasley otworzyłaby dla ciebie swoje ramiona, gdyby wiedziała? Czy sądzisz, że twój ojciec chrzestny krzyczałby z radości, gdyby wiedział, że preferujesz mężczyzn?

Harry zmrużył oczy, czując na plecach zimny dreszcz.

- Nie zaczynaj z tym, proszę.

Snape przesunął się bliżej, a jego ton stał się bardziej natarczywy.

- Niczego nie zaczynam. Po prostu próbuje ci wytłumaczyć, jak działa ten świat, żebyś wiedział, czego się spodziewać, kiedy to lato się skończy, a ty powrócisz do Hogwartu jako "Harry radosny gej". Na świecie jest wielu takich ludzi jak twój ojciec chrzestny, którzy nie mają zbyt dobrego zdania na temat homoseksualistów.

- Nie mieszaj w to Syriusza! - warknął Harry. - Wiem, że go nienawidzisz. Nie musisz mi o tym przypominać.

- Moje uczucia odnośnie twojego ojca chrzestnego nie mają tu nic do rzeczy, Potter. Chociaż raz bądź rozsądny i posłuchaj tego, co do ciebie mówię.

- Właśnie to robię i słyszę tylko, jak obrażasz Syriusza!

Snape odsunął się, a w jego oczach błyszczała złośliwość, tak jakby właśnie zamierzał publicznie skrytykować Harry'ego za schrzaniony eliksir.

- Widziałeś moje wspomnienie. Widziałeś mnie jako nastolatka. Jak myślisz, do kogo należał ten penis? Jak myślisz, skąd znam poglądy Blacka na ten temat?

Harry, zszokowany, otworzył usta i podążył za swoim instynktem, który mówił mu, żeby nigdy nie wierzyć Snape'owi.

- Kłamiesz!

Snape uśmiechnął się krzywo.

- Może powinienem umieścić to wspomnienie w myślodsiewni, żebyś mógł je dokładnie obejrzeć. Masz już doświadczenie w grzebaniu w moich prywatnych myślach.

- Przestań! - wrzasnął Harry, odskakując od Snape'a. Nie rozumiał, dlaczego mężczyzna mówi takie rzeczy o Syriuszu.

- Nie, Potter. Myślę, że nadszedł czas, abyś poznał inną część prawdy o swoim drogim ojcu chrzestnym.

- Zamknij się! - Harry zerwał się z łóżka i na drżących nogach ruszył w kierunku drzwi.

- Twój ojciec chrzestny był podstępnym, zaślepionym, nieodpowiedzialnym, narwanym, aroganckim, nietolerancyjnym łajdakiem!

- Mam to gdzieś! - wrzasnął i odwrócił się w stronę łóżka. Snape wyglądał tak, jakby chciał kogoś przekląć, najprawdopodobniej jego. - Mam gdzieś, czy był właśnie taki. Był wszystkim, co miałem!

Łzy gniewu kłuły go w oczy i niech go szlag trafi, jeżeli pozwoli Snape'owi je zobaczyć. Odwrócił się więc i wymaszerował z sypialni.

- Torustitum! - krzyknął Snape, a chwilę po tym: - Mobilicorpus!

I zanim Harry zdążył zorientować się, co się dzieje, ponownie leżał na łóżku obok Snape'a.

- Puść mnie! - Próbował rzucać się na pościeli, ale jego ciało nie chciało się poruszyć. - Natychmiast mnie puść!

Palce mężczyzny złapały go za brodę i zmusiły, aby na niego spojrzał.

- Jeżeli natychmiast się nie opanujesz, to zmuszę cię do wypicia eliksiru uspokajającego, czy to jasne? - Harry przełknął ślinę i zamknął oczy. Nie chciał patrzeć na Snape'a. - Tak lepiej - powiedział Snape i uwolnił brodę Harry'ego, który od razu odwrócił głowę. - Potter, wiem, co czułeś do swojego ojca chrzestnego i nawet ja nie jestem aż tak bezduszny, aby kontynuować ciskanie ci w twarz jego win. Próbuję ci tylko uświadomić, że nawet osoby, które uważasz za dobre, mogą mieć wyjątkowo paskudną opinię na temat twoich preferencji seksualnych.

Harry wziął głęboki oddech i ponownie otworzył oczy, ale wciąż nie chciał patrzeć na Snape'a.

- Co się wydarzyło? Co Syriusz ci zrobił?

- Finite Incantatem - powiedział Snape, stukając różdżką w pierś Harry'ego. - Nie waż się opuścić tego łóżka dopóki nie skończę. - Harry nie odpowiedział, ale nie poruszył się też, co Snape najwyraźniej uznał za zgodę. - Wiedziałem, że wolę mężczyzn odkąd skończyłem piętnaście lat. Przedyskutowałem to z kilkoma Ślizgonami, o których wiedziałem, że również mają podobne upodobania. Młodszy brat Blacka, Regulus, podsłuchał nas i doniósł twojemu chrzestnemu o swoim odkryciu. - Snape wyciągnął się na plecach obok Harry'ego i chłopak w końcu odwrócił głowę, aby na niego spojrzeć. Mężczyzna nie odwzajemnił spojrzenia, tylko wpatrywał się w sufit. - Wtedy Black użył swojego oczywistego uroku, aby przekonać mnie, iż dzielimy te same preferencje. A ja byłem na tyle głupi, że mu uwierzyłem. Chciałem mu wierzyć. Chciałem wierzyć w to, że jeden z tych idealnych Gryfonów ma równie mroczny sekret, jak ja. Kiedy Black wiedział już, że mnie przekonał, powiedział, że będzie się nadal ze mną spotykał, ale tylko wtedy, jeżeli będę mu obciągał. I robiłem to. Przez cały tydzień, każdej nocy. Ssałem jego penisa. On mnie nigdy nie dotknął.

- To właśnie widziałem - powiedział łagodnie Harry.

- Tak, Potter, natrafiłeś na wspomnienie z jednej z tych schadzek. Kiedy ów tydzień minął, Black przestał się ze mną widywać i rozgłosił plotkę, że jestem pedałem. Powiedział wszystkim, że jestem obrzydliwym lachociągiem. Sprawił, że moje życie w Hogwarcie stało się jeszcze gorsze niż do tej pory. Oczywiście, chciałem się na nim zemścić i dlatego rozpuściłem plotkę, że Black również jest gejem i uwielbia, kiedy jego penisa ssą Ślizgoni.

Harry parsknął, nie potrafiąc się powstrzymać. Snape rzucił mu rozbawione spojrzenie.

- Założę się, że Syriuszowi się to nie spodobało - powiedział Harry, uśmiechając się.

- Istotnie. Nie był za bardzo szczęśliwy.

- I co zrobił?

- Wysłał mnie do Wrzeszczącej Chaty. Poprosił, żebyśmy się tam spotkali, aby naprawić nasze relacje. Wierzę, że znasz dalszy ciąg tej historii.

- Tak - odparł Harry. Snape zacisnął usta, gapiąc się w przestrzeń. - Przepraszam za to, co zrobił Syriusz...

- Przestań, Potter. Nie opowiedziałem ci tej historii, żebyś się nade mną użalał. Chcę ci pokazać, że preferowanie mężczyzn nie jest słabością. Staje się nią, kiedy pozwolisz, aby inni użyli tego przeciwko tobie.

- Myślę, że zrozumiałem - odparł Harry i przysunął się odrobinę bliżej do Snape'a. - Dursleyowie ciągle opowiadali o tym, że homoseksualiści to gwałcący dzieci zboczeńcy.

- Kto by pomyślał, że ci mugole będą mnie aż tak dobrze znać? - odpowiedział spokojnie mężczyzna.

Harry przez chwilę gapił się na niego. I wtedy zrozumiał, o czym Snape mówił.

- Nie jestem dzieckiem. A ty nie jesteś gwałcicielem. Chociaż jeszcze się nie zdecydowałem, co do tej części ze zboczeńcem.

Snape odwrócił głowę i spojrzał na Harry'ego z uniesioną brwią.

- A więc może i nie jesteś dzieckiem, ale jesteś młody. I jesteś moim uczniem. I wielu ludzi przyzna rację, że jesteś zbyt młody, aby podjąć decyzję i zgodzić się na to, co robimy, a to czyni ze mnie gwałciciela. I zdecydowanie potrafię być zboczeńcem, Potter. Spędzimy ze sobą jeszcze tydzień. Tylko poczekaj.

Harry wybuchnął śmiechem i pogładził palcami ramię Snape'a w pojednawczym geście.

- Jeżeli wiesz o tym wszystkim, to dlaczego robisz ze mną te rzeczy?

- A dlaczego ty robisz je ze mną?

- Ponieważ lubię je robić. Są przyjemne - wyszeptał Harry.

- Cóż, sam sobie odpowiedziałeś. - Mężczyzna wziął głęboki oddech. - Możesz już iść, jeżeli chcesz. Skończyłem.

Harry przekręcił głowę i spojrzał na drzwi. A później na Snape'a.

- Mogę zostać tutaj?

- Jestem przekonany, że możesz. Ale spróbuj nie chrapać tak głośno, jak poprzedniej nocy.

- Ja nie chrapię - odparł Harry, szczerząc się. Złapał za pościel, wyciągnął ją spod nich i przykrył nią mężczyznę. Następnie wśliznął się pod nią i położył obok Snape'a, opierając policzek na jego klatce piersiowej.

- Zapomniałeś o czymś, Potter.

- Tak?

- Tak, jeżeli nie chcesz obudzić się, czując okropne swędzenie. - Harry przewrócił oczami, sięgnął po różdżkę i rzucił na nich obu zaklęcie czyszczące. - Znacznie lepiej. A teraz prześpij się trochę, Potter.

- Dobrze - odparł, układając się ponownie obok Snape'a, gdy tylko ten zgasił światła. Pokój pogrążył się w ciemnościach i Harry skupił się na powolnym i spokojnym tempie, w którym biło serce mężczyzny. Snape przesunął się i objął go ramieniem w talii, przyciągając bliżej do siebie. I Harry czuł się uspokojony, zrelaksowany i trochę mądrzejszy, podczas gdy puls mężczyzny utulał go do snu.


***

Veritaserum gotowało się na wolnym ogniu i nie potrzebowało żadnej uwagi przez kolejne dwadzieścia cztery godziny, więc Harry zabrał się za muchy siatkoskrzydłe, potrzebne do Eliksiru Wielosokowego, który musiał warzyć się przez dwadzieścia jeden dni. Sięgnął po kociołek, ustawił go na ogniu i zaczął przygotowywać muchy.

- Kto ukradł skórkę boomslanga i skrzeloziele z mojego gabinetu, Potter?

Harry spojrzał na stojącego przy innym stole i pracującego nad własnym eliksirem Snape'a i wyszczerzył się.

- Nie mam pojęcia, sir - odpowiedział najbardziej niewinnym tonem, na jaki było go stać.

- Użyłeś skrzeloziela podczas turnieju i wmawiasz mi, że nie wiesz, kto go zabrał? Wiem, że to byłeś ty. Nie wiem tylko, jak udało ci się dostać do mojego gabinetu.

- W porządku - powiedział Harry, litując się nad spoglądającym na niego z frustracją mężczyzną. - Użyłem twojego skrzeloziela, ale go nie wziąłem.

- W takim razie, kto to zrobił?

- Zgredek.

- Zgredek? Domowy skrzat?

- Tak. Ale to była sprawka Moody'ego, tego fałszywego Moody'ego. Chciał, żebym przeżył i wygrał, abym mógł wziąć udział w trzecim zadaniu.

Harry starał się zapomnieć o tym, co wydarzyło się po trzecim zadaniu, więc szybko wrzucił muchy siatkoskrzydłe do kociołka.

- Ach tak - powiedział Snape, jak gdyby właśnie odczytał myśli Harry'ego. - Trzecie zadanie. To, kiedy całkowicie samemu udało ci się sprowadzić z powrotem Czarnego Pana. Naprawdę, Potter, to był prawdziwy popis twojej niekompetencji.

Harry gapił się na mężczyznę, czując spływającą po ciele zimną falę niedowierzania. Dzień zaczął się w taki przyjemny sposób. Obudzili się razem, trochę się poprzekomarzali, a później powtórzyli pod prysznicem to samo, co zrobili poprzedniego dnia rano. A teraz Snape obrażał go. Ponownie.

Wtedy w umyśle Harry'ego coś zaskoczyło i zapragnął przywalić głową w ścianę. Oczywiście, że Snape go obrażał. To było częścią lekcji, którą Harry musiał sobie przyswoić, albo przynajmniej mężczyzna tak to sobie zaplanował.

Jednak w tej grze mogą brać udział dwie osoby, jak Harry nauczył się wczorajszego dnia.

- Tak, cóż, przynajmniej nie upadłem przed nim na kolana, całując skraj jego szaty i pozwalając mu się pierzyć, jak zrobili to niektórzy przebywający w tym pomieszczeniu - powiedział tak zwyczajnie, jak potrafił, ale i tak wzdrygnął się, słysząc swoje własne słowa.

Snape wyglądał jednak tak, jakby był pod wrażeniem. I wtedy na jego ustach pojawił się krzywy uśmieszek.

- Nie, pozwoliłeś tylko zginąć swojemu szkolnemu koledze. A to wymaga umiejętności, Potter. Powiedz mi, czy Diggory'ego łatwiej było zabić niż swojego ojca chrzestnego?

Kurwa. To zabolało. Harry zagryzł wargę, walcząc z rosnącym w piersi płomieniem gniewu.

- Oddychaj, Potter.

Harry próbował, ale ciężko było bronić się przed tymi słowami i nie pozwolić im się zranić.

- Syriusz był o wiele łatwiejszy do zabicia niż Cedrik - udało mu się w końcu wydusić, chociaż jego własne słowa wbijały mu się w serce niczym nóż. - W większości dzięki twojemu tchórzostwu i twojej niekompetencji. Żałosne, Snape, nawet ja miałem większe jaja, aby sprzeciwić się Umbridge. Ty byłeś takim tchórzem, że nawet nie spróbowałeś jej sprzątnąć, kiedy wrzeszczała na ciebie, że potrzebuje Veritaserum. A później nie mogłeś mnie znaleźć. Spędziłeś całe popołudnie błądząc po cholernym lesie. Gdzie wtedy były twoje zaklęcia tropiące, co?

Snape zacisnął usta i przez chwilę Harry myślał, że chyba naprawdę udało mu się go wkurzyć, ale wtedy mężczyzna wykrzywił wargi.

- Może i tak było, Potter, ale ja wciąż żyję. Podczas gdy twój ojciec chrzestny obciąga Śmierciożercom w piekle.

Harry zmrużył oczy.

- Nie, tak właściwie to pewien Śmierciożerca obciągnął mojemu ojcu chrzestnemu, kiedy był jeszcze uczniem. Do tego niemal zabił tego pedała. I uszło mu to na sucho. Powiedz mi, Snape, czy nadal sikasz ze strachu, kiedy tylko Lupin dziwnie na ciebie spojrzy?

Snape opuścił nóż i położył obie ręce na stole, pochylając się i przybliżając do Harry'ego.

- A teraz powiem ci coś, czego prawdopodobnie jeszcze nie wiesz. Draco Malfoy jest znacznie bardziej utalentowanym obciągaczem niż ty, Potter. Chyba nie sądziłeś, że to żałosne coś pomiędzy nami będzie trwało dłużej, prawda? W chwili, kiedy tylko znajdziemy się w Hogwarcie, będę każdej nocy wzywał Draco Malfoya do mojego gabinetu i pozwalał mu ssać swojego penisa. I może powiem mu także, jakim jesteś żałosnym frajerem, aby mógł ogłosić to całej szkole.

Harry'ego zatkało. Zupełnie zabrakło mu słów, ponieważ rozdzierający ból, który go przeszył, w jakiś sposób wyłączył najważniejsze funkcje jego mózgu.

- Oddychaj, Potter. - W głosie Snape'a słychać było triumf.

- Nie - powiedział Harry, wbijając paznokcie w drewniany blat stołu. - Kurwa. Nie. Nie potrafię już dłużej tego robić.

- Robiłeś to i nawet całkiem dobrze ci szło, jeżeli mam być szczery.

Ale Harry nie umiał pogodzić się z tym zimnym jak lód uczuciem odrzucenia, które go opanowało. Nie był w stanie wymyślić już niczego złośliwego, co mógłby powiedzieć mężczyźnie. Potrafił myśleć jedynie o Draco Malfoyu klęczącym przed Snape'em i ssącym jego penisa. I ten obraz doprowadzał go do szaleństwa wypełnionego... czymś gorzkim i niewybaczalnym.

Spojrzał na Snape'a, czując się pokonanym.

- Malfoy jest gejem?

Mężczyzna prychnął.

- Nie, Malfoy nie jest gejem. A nawet jeżeli by był, to i tak wciąż pozostałby heteroseksualny, ponieważ musi spłodzić potomka rodu Malfoyów. Jesteś taki łatwowierny. Znieważanie cię staje się coraz zabawniejsze.

- Nie wiem, dlaczego muszę się tego uczyć, zresztą ty i tak jesteś w tym lepszy, więc równie dobrze możemy przestać.

- Nie, Potter - powiedział mężczyzna, okrążając stół. Zatrzymał się tuż przed Harrym. - Musisz się tego nauczyć, ponieważ jeśli tego nie zrobisz, to pozwolisz, aby inni mieli nad tobą władzę. Jeżeli dopuścisz do tego, aby ludzkie słowa miały na ciebie wpływ, to dasz im władzę. To bardzo proste.

- Władzę? - Harry nie był pewien, do czego Snape zmierza.

- Tak. Władzę. Wyobraź sobie, że walczysz z wrogiem i musisz się skoncentrować na każdym ruchu. W twoim przypadku kilka trafnych obelg może całkowicie przebić się przez twoją obronę, a to czyni cię łatwym celem.

- Aha - powiedział Harry. Wyobraził sobie pojedynek z Bellatrix Lastrange. To było pewne, że przypomni mu o Syriuszu. I Harry wiedział, że stałby się zamroczony z wściekłości, gdyby to zrobiła. - Chyba rozumiem.

- To dobrze. Ponieważ wciąż będę cię obrażał i ranił, dopóki nie nauczysz odwdzięczać mi się obelgą za obelgę. Dopóki nie będziesz się wzdrygał przed używaniem przeciwko mnie mojej przeszłości jako Śmierciożercy. Potrzebujesz jakiegoś sentymentalnego zapewnienia, że nie powiem Malfoyowi o twoich umiejętnościach seksualnych przy pierwszej nadarzającej się okazji?

Harry parsknął.

- Nie - odparł, starając się nie wyglądać na nadąsanego. - Być może pocałunek pomógłby w przywróceniu mi wiary w twoje intencje.

Snape złapał Harry'ego za brodę i złożył szybki pocałunek na jego ustach.

- Masz. A teraz bierz się do pracy, Potter. - Snape obrócił się i podszedł do swojego stołu.

Harry uśmiechnął się i powrócił do przepisu na Eliksir Wielosokowy. Teraz, kiedy wiedział, dlaczego tak ważne jest, aby nauczył się przyjmować zniewagi, nie tracąc nad sobą kontroli, czuł się dużo lepiej. Ale nie potrafił przestać myśleć o tym, że to będzie chyba najtrudniejsza lekcja, jaką przyjdzie mu opanować tego lata.

Igranie z ZemstąWhere stories live. Discover now