Prolog

9 0 0
                                    

Podróżowałam po galaktyce w poszukiwaniu skarbu i fortuny, magicznych przedmiotów. Mają mnie za potwora, nawet właśni rodzice nie potrafili zrozumieć mojej potrzeby zdobycia władzy. Nie pasowało mi proste życie, skromnie ozdobione z udawanym szczęściem, potrzebowałam więcej. Pogłoski o mnie wędrowały tu i tam : tajemnicza, nieznana, niezidentyfikowana, nikt nie wiedział kim jestem lecz każdy wiedział że istnieje. Zawsze byłam krok do przodu od tych całych "bohaterów" i ich wojsk. Niszczyłam im plany, uciekałam bez śladów, nawet na kamerach nie potrafili mnie zobaczyć, by chociaż wiedzieć z kim mieli do czynienia. Co potwierdza fakt że wszędzie jak o mnie pisali czy mówili, opisywali mnie jako mężczyznę. Teraz usłyszycie moją historię, moją wersję zdarzeń, samą prawdę, a nazywam się...

~~~

*10 lat temu*

Szłam powoli ciemnym lasem, obserwując różne rośliny rosnące wokoło. Mama pewnie będzie na mnie zła, zakazuje mi wychodzenia wieczorami, póki jestem mała. Jej jedyny argument to to że noc jest straszna, niebezpieczna, że niepotrzebnie się narażam na atak zwierzęcia, chodź żadnych zwierząt tu nie spotkałam, odkąd wioska rozbudowała się w stronę lasu wszystkie zwierzęta ucieły.

Wszystko zaczeło być takie szare i ponure.
Po dłuższej przechadzce, nagle usłyszałam jakieś szepty. Nie jestem w stanie zrozumieć co do mnie mówią ale mnie wołają. Zaczełam biec w kierunku w którym mnie kierowały, szukając ich źródła. Kiedy szepty stały się tak głośne że nie byłam w stanie racjonalnie myśleć, w środku lasu zobaczyłam postać, a dzięki ucichły. Ze starrchu nie byłam w stanie się ruszyć, lecz za to postać zbliżała się do mnie. Chciałam krzyczeć chodź i tak nikt by mnie nie usłyszał. Po chwili istota była tak blisko mnie że mogłam zobaczyć jej twarz.
Była to kobieta. O śnieżnej karnacji, złotych oczach i czarnych długich kręconych włosach. Wstrzymałam oddech powstrzymując się od płaczu.

- Nie bój się, nie skrzywdzę cię - powiedziała kobieta kucając przy mnie by być na mojej wysokości. Zacisnęłam ręce na sukience i dalej wbijałam w kobietę przestraszony wzrok. - Bije od ciebie ogromna energia, dziecino - pogłaskała mnie po policzku i nagle jakby cały strach uciekł. - Ukrywają twoje prawdziwe ja.. - wyszeptała jakby sama do siebie- Pozwól że ci coś pokarze -

Wzieła małą osuszoną gałązke i położyła mi ją na dłoniach. Trzymała moje dłonie od dołu i przymkneła na chwilę oczy. Zaraz potem gałązka zaczeła rozkwitać, pokrywając się listkami i pąkami. Patrzyłam na to z niedowierzaniem, przez moje ciało przeleciało ogromne ciepło, jakby siła która pozwoliła by mi nawet góry przenosić.

- Ja...Jak to się stało - zapytałam cicho, czułam jakbym miała kamień na gardle i z emocji ledwo mogła mówić.

- Masz w sobie ogromną magię. Twoi rodzice ukrywali to przed tobą. - westchnęła i wsuneła mi gałązke w włosy. - Pochodzisz z rodu czarownic, lecz twoja matka uciekła od swojej rodziny lata temu, odcinając się od magi - to było dla mnie ogromne uderzenia, czytałam czasem coś o czarownicach, i wielu innych ale nigdy nie przypuszczałabym że to prawda.

Po chwili kobieta wstała i zaczeła sie odsuwać w głąb lasu.

- Nie, proszę, nie odchodź. Powiedz mi co mogę zrobić by być taka jak ty ! - krzyknełam piskliwie i wyciagnełam do kobiety jedną rękę.

- Dobrze będziesz wiedziała co zrobić... - nagle zawiał silny wiatr. Zamknęłam oczy bo w nie wpadały mi listki, lecz kiedy je już otworzyłam kobiety nigdzie nie było

- Ester... - wiatr wyszeptał jakby moje imię. Po policzku spłyneła mi łezka, a ja szybko uciekłam do domu...

~~~

- Polej to co zwykle - wstchnełam opierając się niechlujnie o blat. Spojrzałam na Walkera i uśmiechnęłam się delikatnie. Jak w zwyczaju miałam co jakiś czas przychodziłam do moje ulubionego baru, bezpieczny, nikt na ciebie nie doniesie, nikt cię nie znajdzie. Dzięki mojemu zaklęciu każdy gość baru zapomina po wyjściu o tym że w ogóle tu byłam, taką śmieszna klątwa. Ten bar to było w sumie jedno z pierwszych miejsc jakie odwiedziłam po ucieczce z domu, od tamtego dnia nikt mnie nie widział i nie słyszał , co zawdzięczam mojej magi i sprytowi.

- Robi się - odpowiedział energicznie i podał mi whisky z lodem. Po tym chłopak uciekł na zaplecze, a zaraz potem wrócił z mini torcikiem. Był on w kolorze różowym, z dodatkami z mlecznej czekolady, na środku były wbite świeczki z cyferkami "21". Zaczał głośno śpiewać sto lat, stawiając mi torcik przed nosem.

- Jesteś niemożliwy - zasłoniłam sobie twarz dłońmi podśmiechując pod nosem. Kiedy ten już skończył swój wokal, przyszła pora na życzenie. Jest to dla mnie nie mały problem, bo muszę dobrze dobrać życzenie. Pragnę naprawdę dużo, za dużo, nawet w liście do mikołaja zabrakło by miejsca. Westchnęłam cicho pod nosem.

Pragnę... Dojść do potęgi i pokonać Avengersów... Zdmuchnełam świeczki.

Walker zaczął bić brawo i zaraz wziął się za przyniesienie widelców byśmy mogli zjeść tort razem. Wypiłam trunek i przeczesałam długie blond włosy do tyłu.

- Jestem ciekawa co dziś przyjdzie mi do zdobycia - mruknełam do chłopaka podjadając tort. Nie długo czekaliśmy aż jeden z informatorów przyjdzie powiedzieć mi co i jak. Znalazłam kilku ludzi którzy robią za mnie taką robotę. Znajdują mi rzeczy które mogą mnie zaciekawić.

Podniosłam wzrok kiedy drzwi się otworzyły a do baru wszedł jeden z moich ludzi, podsunął mi kartkę pod nos i w ciszy odszedł.

- No to ciekawe co tu mamy - otworzyłam kopertę i przejrzałam dokument. Tesserak..
Słyszałam o nim wiele razy, lecz nikt nigdy nie miał czystych dowodów na jego istnienie. Na moich ustach pojawił się uśmiech od ucha do ucha. - No kochany , tego mi było trzeba - zaśmiałam się krótko i schowałam koperte do kieszeni kurtki. Trzeba się przygotować, bo do łatwych zdobyczy to należeć nie będzie...

_________________

Krótki opis postaci

Długie prawie do pasa jasne blond włosy w chłodnym odcieniu. Ostre rysy twarzy. Jasne niebiesko-zielone oczy. Wzrost 167 cm, figura dość szczupła. Usta duże i z wyrazistym kolorem.

Dziękuję !

Control (Loki Laufeyson/Marvel)Where stories live. Discover now