rozdział 8

11 0 0
                                    

Sen w dzieciństwie to był wyrok śmierci
a teraz? nagroda. Jak byłam mała czterdzieści osiem godzin trwało by wieczność, czterdzieści osiem kiedyś było ogromną liczbą, teraz minie to jakby palcem strzelił, właśnie dlatego za niedługo wyjdę stąd, taką mam nadzieję  w końcu będę wolna , ożyje, ale ta sama Alma nie wróci. Wydaje mi się że nawet nie chce żeby wróciła. Moje stare życie było nudne i szare, nie mówię że teraz jest lepiej bo jest nawet gorzej ale zawsze z tyłu głowy miałam wesołe chwile które spędzałam z moją małą paczką znajomych, uwielbiałam te wieczory gdzie chodziliśmy na imprezy , gdzie później Emily rzygała pod okna, Aiden napierdalał każdego kto wyzwał jego dziewczynę Lile.
Zawsze im zazdrościłam ale nigdy się nie pakowałam w związki zawsze czułam że się nie nadaje, że nie będę potrafiła odwzajemniać uczuć.
Ale czy naprawdę ich potrzebowałam do życia codziennego?
-  O czym tak myślisz - zapytał lane.
- O moim starym życiu - mówiłam cicho.
- Opowiedzieć ci coś? - zapytał.
Kiwnełam tylko głową.
- Kiedyś jak byłem mały, miałem przyjaciółkę robiliśmy wszystko razem, chodziliśmy do przedszkola, bawiliśmy się , moja matka nie była do niej nigdy nastawiona pozytywnie ale, nie starałam się żeby nas rozdzielić.
Szczerze nie byłam tym zaciekawiona ale nie chciałam robić mu przykrości.

- Gdy poszedłem do pierwszej klasy podstawówki rozdzielono nas. Natalie bo tak miała na imię, wyprowadziła się dlatego nie mogliśmy kontynuować naszych planów, zdać razem podstawówkę, w przyszłości założyć firmy, naszym marzeniem było żeby nasze wizerunki widniały na wielkich bilboardach w znanych i ogromnych miastach.
zatrzymał się, tak jakby myślał o tym.
- Wiesz czemu nie próbowałem mieć z nią kontaktu, oczywiście miałem szansę bo Nat, nie wyprowadziła się strasznie daleko więc w jakiś tam sposób mogłem się z nią spotkać raz na pół roku?
Pokręciłam głową bo nie miałam pojęcia do czego zmierzał.
- Przemyślałem to sobie że mimo byliśmy tak blisko, była dla mnie jak siostra, nie dawała mi tego czego chciałem może to zabrzmieć żałośnie więc chodzi mi o to że nie czułem się w stu procentach szczęśliwy, nasza przyjaźń nie wyglądała tak kolorowo jak ci teraz opowiadam bywało też że mnie oszukiwała więc postanowiłem że postawie siebie na pierwszym miejscu nie ją bo rady od innych można wykorzystać ale to i tak sam się znasz najlepiej.
Zdziwiło mnie że ten chłopak o wątpliwej reputacji mógł ułożyć tak kilka pięknych zdań.
- Więc zastanów się dobrze czy chcesz wrócić do swojego starego życia o którym tak myślisz.
Jego kącik warg się uniósł.
Nie wiedziałam co powiedzieć, dosłownie zmiotło mnie.
***
Leżeliśmy już tak kilka godzin a Nash opowiadał mi o swoim dzieciństwie
- Poznałeś go chociaż? - zapytałam.
- Tak - zaciągnął się papierosem.- Mój ojciec od zawsze był zimnym człowiekiem, mimo że znałem go tylko przez sześć lat gdzie małe dziecko raczej nie odróżnia dobrych ludzi od złych to ja wiedziałem że nigdy nie chce być taki jak on i być takim dupkiem.
- A twoja mama? dała sobie radę? - zadawałam pytania lecz nie wiedziałam czy Lane chce odpowiadać na nie.
- Dała. Oczywiście że dała ta kobieta była perfekcyjna nadal jest i cholernie mnie boli że nie mogę widzieć takiego ideału na codzień,nie licząc ciebie - Kolejny. Kolejny odpalony papieros lądował w jego ustach.
Uśmiechnęłam się, to był szczery uśmiech bo wiedziałam że się w nim zakochałam.
- Musiała sama nauczyć mnie jazdy na rowerze, jak się wyprowadziliśmy sama skręciła meble, szykowała mnie do szkoły, odbierała z niej a dodatkowo bawiła się codziennie ze mną mimo że później chodziła na czternaście jebanych godzin do pracy.
Jego głos gwałtownie zadrżał.
- Jeśli nie chce opowiadać, nie musisz - powiedziałam zmartwiona.
- Ojciec wracał do domu z melanżu, wypatrywałem go przez okno, tak jak codziennie mimo że go nienawidziłem to i tak jako naiwny dzieciak myślałem że jak przez kilka dni już nie uderzył mamy się zmieni. Myliłem się tak cholernie się myliłem mama myślała tak samo tylko że ona go wyjątkowo kochała nawet po tym co ten skurwysyn jej zrobił.  Coraz bliżej był domu mama szykowała obiad mimo że wiedziała że zaraz będzie się darł że zupa jest za mało słona, że się nie stara, że jest źle ubrana. Mieszkaliśmy w mało tłocznej dzielnicy na prostej drodze, gdzie z okna widziałem drogę którą szedł ojciec z baru i jedno przejście dla pieszych przed naszym domem, Gdy tata miał już przez nie przechodzić, jeden czarny  starszy BMW M5 E34 nie zdążył wyhamować a on  wpadł prosto pod jego maskę. Jako dzieciak spanikowałem, nie powiedziałem mamie mimo że i tak się domyśliła co się stało przed domem przez ten straszny huk, ja za to uciekłem do drugiego pokoju i płakałem, nie przez to co się stało tacie tylko przez to ile tam było krwi wtedy strasznie się jej bałem na jej widok panikowałem. Mama wybiegła jako druga bo pierwszy był kierowca pamiętam że jak wróciła miała ręce we krwi i była cała zapłakana karetka zdążyła już zabrać ojca do szpitala gdzie ja musiałem jechać na komendę bo byłem jedynym świadkiem -. powiedział z obojętną miną.
Za to ja? Ja brwi miałam ściągnięte w łuk i się w niego wpatrywałam.
- Gdy już dojechałem.
Kontynuował.
- Zadawali mi dużo pytań, dla mnie to było zbędne pierdolenie wtedy z ust policjanta który mnie przesłuchiwał wydobyło się jedno słowo Zgon. Mój tata wtedy zmarł -
A teraz wyjrzyj przez okno -. Rozkazał mi puszczając przy tym oczko. Jak kazał tak zrobiłam, odsłoniłam rolety i na podjeździe zobaczyłam czarne BMW, dotarło do mnie znaczenie tego samochodu.
Lane jeździł tym samym modelem  którym potrącono jego ojca.

renew meWhere stories live. Discover now