rozdział 1

51 0 0
                                    

Budzik miałam ustawiony na 4:50 jeszcze wczoraj wieczorem wiedziałam że to zły pomysł i że nie wstanę o tej godzinie, a jednak. Zeszłam na dół i zobaczyłam karteczkę od mamy.
" wrócę o 18 zaprowadź Leo do przedszkola razem z Lily obudź ich o 7 w tornistrach mają już lunch. Pamietaj żeby się nie spoźnić buziaczki Almusiu! wycałuj ode mnie leo i lily" Czytając to odrazu chciałam wrócić na górę przykryć sie kołdrą i iść dalej spać. Zrobiłam mi i rodzeństwu pancakes na śniadanie zanim wstali. Poszłam wziąść poranny prysznic, pomalowałam się i obudziłam rodzeństwo.
-wstajemy 7 już jest- powiedziałam z podirytowaniem bo wiedziałam że to zdanie bedę musiala powtórzyć z 10 razy.
-Jeszcze 5 minut prosimy- powiedział Leo.
-zaraz wstaniemy obiecujemy- odezwała sie lily spod kołdry.
Stwierdziłam ze nie bedę psuć sobie humory z rana i dam im pospać te 5 minut. Poszłam do kuchni wsadziłam placki do mikrofalówki i zagrzałam. Weszłam do pokoju dzieci i zobaczyłam że stoją w wejściu już ubrani i wyszykowani.
- Od ilu minut już tak stoicie- wiedziałam że chcieli zrobić mi niespodzianke.
- Od 5 godzin- odezwała się Lily.
- 5 godzin temu to wy spaliście- zaśmiałam się.
Chodźcie na śniadanie, pancakes z syropem klonowym i cukrem pudrem. -Bleee- powiedział Leo.
- Właśnie że pycha- krzykneła Lily. -Spokój- wtrąciłam się z powodu tego że wiedziałam ze oni mogli by się tak przekomarzać z godzine. Dzieci zjadły i ubrały buty.
-Wychodzimy- oznajmiłam. Poszliśmy na autobus szkolny który zatrzymywał sie akurat przy przedszkolu. Autobus miał być za 15 minut , strasznie było zimno a ja byłam ubrana w czarne jeansy i w cienki sweterek. Nienawidzę jesiennych poranków ale wieczory wielbię całym sercem. Autobus podjechał tuż przy krawędzi przy której była duża głęboka kałuża. Mój beżowy sweterek miał teraz na sobie szare mokre plamy.
-Cholera jasna!- Spojrzałam kątem oka na dzieci które próbowały się nie śmiać.
-Nie śmiać się i wchodzić do tego zasranego autobusu!- krzyknełam i wszystkie głowy starych babci odwóciły się prosto w moją stronę.
Wysiedliśmy na przystanku i przytuliłam obojga- miłego dnia kocham was.
-Pa- odpowiedzieli biegnąc do bramy budynku. Wtedy ja wyjełam z kieszeni komórkę i napisałam sms-a do mojej przyjaciółki Bethy

Do: Bethy<3
Hejka jestem pod przedszkolem przyjedziesz po mnie?

Od: Bethy<3
Hej jasne bedę za 5 minut bo jestem w okolicy.
Weszłam do auta który miał złote dodatki czułam się jakbym weszła do apartamentu a tak naprawdę weszłam do jej Mercedesa.
-hejka kochana- powiedziała Bethy.
Była moja przyjaciółką ale nie taką jak ja,była bogata i się przechwalała tym.
-Hej- odpowiedziałam
-Czy nasza Alma jest nie w humorze?- pytała.
-Nie co ty- odpowiedzialam kłamiąc.
-No cóż jedziemy- ruszyła Bethy.
Podjechaliśmy na parking naszego liceum.
-Manifestuje dzisiaj 6 z chemii a ty?- zapytała Bethy.
Z czego? Z chemii?! Na śmierć zapomniałam o tym sprawdzanie.
-Yyy ja manifestuje wyżej niż 1. - zaśmiałam się .
Wchodząc widziałam na wejściu całe tłumy przyjaciół, par, dziwaków, i kujonów.
-To co kolejny dzień z rozrywki - pocieszałam Bethy.

Podeszłam do mojej szafki zostawiłam wszystkie książki i zeszyty oprócz chemii bo to ona miała być moją następną lekcją.

Lekcje mijały dość szybko więc teraz miałam chwilę na odpoczynek bo była długa przerwa.
Dzisiejszy dzień był strasznie dziwny dla mnie w odczuciu jakbyś coś miało się wydarzyć lecz często tak mam po sprawdzianie więc wydaje mi się że od tego. Z chęcią wróciła bym już do domu lecz przede mną dwie lekcje, postanowiłam że napiszę do mamy sms-a czy mnie zwolni z ostatnich lekcji.

Do: Mama:) Hej mamuś zwolnisz mnie z ostatnich lekcji?

Zadając to pytanie wiedziałam że się nie zgodzi ale zawsze warto próbować. Na odpowiedź musiałam czekać około 6 minut bo w pracy mama nie mogła korzystać z telefonów komórkowych.

Od: Mama:) Mogła bym cię zwolnić a nie wolała byś wrócić z przyjaciółmi?

Odpowiedź mnie zszokowała lecz, nie miałam ochoty wracać z kimś akurat dzisiaj preferowałam samotny spacer po szkole do domu.

Głośny dzwięk dzwonka na lekcje rozbrzmiał w całej szkole a ja wiedziałam że mogę iść już do domu. Wyszłam dosyć szybko ze szkoły nie żegnając się z nikim. Wstąpiłam do kawiarnii po pyszną cieplutką cynamonke i wtedy zdałam sobie sprawę że muszę przejść przez park.

Zestresowałam się na samą myśl że muszę przejść przez park w którym kiedyś zamordowano kobiete, z drugiej strony pomyślałam że skoro park jest opuszczony najwyżej w nim mogę znaleźć jakiegoś bezdomnego,masę śmieci, alkohol i opakowania po nim i wiele rzeczy przy których jedynie mogę poczuć niepokój.
W drodze jadłam swoją cynamonke, gdzie byłam już cała oblepiona w lukrze w między czasie przeglądałam swoje media społecznościowe i czytałam komentarze od mojego byłego przyjaciela pod postem swojej nowej dziewczyny.
Wczoraj jeszcze mówiłam że mam wyjebane ale chyba się myliłam, przeżuwając ostatni grys przestałam patrzeć w telefon i zobaczyłam wielką zardzewiałą bramę z napisem "come in and have a nice time" Z jednej połowy napisu odpadła farba a z drugiej połowy niektóre litery takie jak: N, E ,T
Weszłam do parku i złapała mnie gęsia skórka w głowie powtarzałam słowa swojej ulubionej piosenki
Choose your last words, this is the last time
'Cause you and I, we were born to die
I wydaje mi się że idealnie w porę.
Przechodząc przez dróżkę wspominałam jak bawiłam się tu w berka z moją ulubioną przyjaciółką
dojrzałam też dąb który w sumie jest dęba nie przypominał bo jego jedna gałąź leżała na trawie ,liście wszystkie spadły a kora sama się zaczęła odrywać, tu zawsze grałam w piłkę z mamą, nie umiałam grać ale próbowałam bo wtedy liczyło się to że mama spędza ze mną czas co nie było najczęstszym zdarzeniem. Jak bardzo tęskniłam za dzieciństwem tak nie tęskniłam za niczym innym, mimo że w dzieciństwie nigdy nie miałam dobrych relacji z rodzicami to nadal ich mocno kochalam. W domu na święta każdy dostawał jakiś upominek nie prezent z reguły rodzice za dwadzieścia złoty dzieci za pięćdziesiąt, w przedszkolu dzieci po przerwie świątecznej zawsze przynosiły swoje zabawki od robotów które same chodzą do lalek z pięknymi włosami, ja za to mogłaś się pochwalić nowym swetrem, skarpetkami i gumka do włosów.
Wtedy jak sobie to wszystko przypomniałam nie chciałam ukrywać tego że płacze więc pozwoliłam spłynąć moim łzom, przechodząc obok jednej ławki wybuchłam śmiechem, nie dlatego że właśnie płakałam, z powodu że przechodzę przez opuszczony park sama, że dzisiaj ochlapał mnie autobus, tylko z powodu że na ławce widniał napis Maciek to gej.
Z dobrym humorem zobaczyłam znak że za 1,5km ma być hotel ja od hotelu mieszkałam jakieś 700m więc wiedziałam że zaraz będę w domu, przeszłam przez mostek skręcając w uliczkę która jest połączona tak naprawdę z oskubaną łąkom, dokańczając tekst piosenki bo musiałam sobie przerwać myślami o dzieciństwie a wtedy w głowie nagle otoczyły mnie słowa
Come and take a walk on the wild side
Let me kiss you hard in the pouring rain
You like your girls insane.
Uwielbiam tą piosenkę więc zawsze towarzyszy mi w głowie jak i na głośniku
gdy miałam już skręcać w ostatnią prostą uliczkę gdzie po skręceniu w lewo wychodzę z parku i za 500 metrów wejdę w moje osiedle dostrzegłam Vana
w kolorze czarnym który stał na zapalonym silniku.
Wtedy zamarłam.
Serce zaczęło mi kołatać.
Łzy napływały mi do oczu.
Skoro do tej pory nic mi się nie stało zaczęłam iść prostym krokiem do przodu, wtedy sama byłam w szoku jaką mam dwubiegunowość ale nie wydawało mi się że czas na te rozmyślenia.
Gdy miałam stawiać ostatnie kroki za samochodem ktoś właśnie z niego otworzył drzwi. Przyspieszałam kroku ale było za późno czułam jak ktoś stawia kroki za mną.
Zdążyłam policzyć do 5 aż ten koszmar się skończy gdy ktoś nagle zatkał mi buzie, złapał za nogi i wtargnął do samochodu.

renew meDonde viven las historias. Descúbrelo ahora