Rozdział 23.

319 28 3
                                    

Shane

Spływająca wzdłuż mojego przedramienia ciecz pozwala mi poczuć ulgę, spokój, którego tak bardzo teraz potrzebuje. Nabieram głębokiego wdechu i wypuszczam powoli powietrze ciesząc się błogą chwilą ukojenia. Gdy otwieram oczy dostrzegam przed sobą obraz jak z najgorszego koszmaru. Uśmiecham się na widok mężczyzny siedzącego na krześle przede mną. Krew zdobi jego ciało niczym dzieło sztuki. Śmierć już dawno porwała go w swoje ramiona. Kopie w siedzenie krzesła przewracając je. Ciało spada do dziury za nim, zerkam w dół gdzie ląduje martwe, zimne ciało. Układa się w całość wraz z pozostałymi na co mój uśmiech się poszerza. Nabieram jeszcze głębszego wdechu czując się wreszcie spokojnie i dobrze, jednocześnie pragnę aby ta chwila trwała wiecznie.

Mój błogi spokój przerywa nagłe pojawienie się Daniela. Przyjaciel zatrzymuje się przy mnie gwałtownie i zerka prosto w dół krzywiąc się przy tym. Prycha głośno kręcąc przy tym głową po czym spogląda na mnie, a w jego oczach maluje się rozczarowanie, tylko nie rozumiem o co mu chodzi.

- Czego chcesz?- pytam oschle krzyżując ramiona na piersi. Brzmię ostro, ale na prawdę nie rozumiem jego reakcji.

- Żebyś się wreszcie ogarnął.- odpowiada nawet na mnie nie patrząc.

- A dokładniej? O co ci chodzi?

- O to!- krzyczy nagle pokazując dłonią na wykopany dół.

- No i?- dopytuje dalej nie rozumiejąc jego problemu.

- No i?- powtarza widocznie zirytowany.- Ogarnij się człowieku! Odkąd spuściłeś ze smyczy zabijasz w ilościach znacznie wyższych niż kiedykolwiek!- krzyczy gdy ja zerkam z lekkim uśmiechem na dół wypełniony zakrwawionymi ciałami. Nie mogę powstrzymać uśmiechu jaki pojawia się na widok martwych ciał moich wrogów leżących w tym dole.

- Zasłużyli.- odpowiadam wzruszając ramionami na co brunet ponownie prycha gdy spoglądam mu w oczy.

- A zauważyłeś, że już świta? Pomyślałeś o chłopcach? Co pomyślą gdy się obudzą, a ciebie nie będzie?!- pyta i ma trochę racji. Nie zauważyłem wstającego dnia i nie pomyślałem o chłopcach, zatraciłem się bezmyślnie, ale to było silniejsze.- A Blair?

- Co z nią?- pytam nagle gdy przerywa moje przemyślenia kolejnym pytaniem.

- Pomyślałeś co sobie pomyśli gdy się o tym dowie? Co jej powiesz?

- A co cię to w ogóle obchodzi?!- tym razem ja podnoszę głos bo cała ta sytuacja zaczyna mnie irytować.

- Jak możesz w ogóle o to pytać?! Jestem przy tobie tyle lat! Dziwisz mi się? Gdybym to ja nagle zaczął masowo zabijać nie zainteresował byś się tym?

- To co innego.

- Nie Shane. To jest dokładnie to samo. Nie chcesz mnie tu? Okej, spadam. Ale ogarnij się. Lada dzień, a Blair wróci do domu. Zastanów się jak zareaguje gdy dowie się o tym co robisz.

- To mój problem nie twój.- odpowiadam próbując zachować spokój.

- Strasznie mnie wkurzasz Shane! Nie musisz być w tym sam, daj sobie pomóc...

- A co niby zrobisz? Poklepiesz mnie po plecach i powiesz, że będzie dobrze? Sory, ale gówno wiesz.

Moje słowa zamurowały mężczyznę. Przyglądał mi się kilka sekund uważnie po czym spuścił zrezygnowany głowę. Kiwnął nią lekko po czym zaczął się znacznie oddalać.

Necessary sacrificeOù les histoires vivent. Découvrez maintenant