Rozdział 5.

426 32 7
                                    

Blair

- Blair? Wszystko w porządku?- dochodzi do mnie przytłumiony głos zza drzwi oraz lekkie pukanie w ich powłokę.

- Tak! Zaraz przyjdę!- odkrzyknęłam kolejny raz pochylając się nad porcelanową muszlą gdzie zwracam całą zawartość swojego żołądka.

- Może zawołać Riley?- krzyczy Peyton przez drzwi, chciałam jej odpowiedzieć, ale podchodzące do gardła wymiociny skutecznie mi to uniemożliwiały. Gdy choć na chwile udało mi się opanować męczące mdłości wszystko powracało z podwojoną siłą.

Pomimo ciągłych odruchów wymiotnych i palącego przełyku siadam na płytkach opierając się plecami o ścianę. Łapie głębokie oddechy próbując zapanować nad własnym ciałem, niekontrolowana łza spływa po moim policzku gdy ciałem wstrząsa nieprzyjemny dreszcz.

Za drzwiami rozpoczęła się niezła sprzeczka, ale nie mam sił tego sprawdzić. Siedzę na podłodze normując szybkie bicie serca gdy nagle drzwi do łazienki zostają otwarte. Z tego wszystkiego nie zdążyłam ich zamknąć na klucz. Ku mojemu zdziwieniu w środku pojawia się ciężarna Mavis, która zamyka drzwi i zakłada ręce na piersi patrząc na mnie z góry.

- Co Ty tu robisz?- pytam sapiąc, na czole pojawiają mi się krople potu, które ścieram leżącym obok ręcznikiem.

- Daniel do mnie zadzwonił twierdząc, że nie mogę tu teraz być, ale z tego co widzę jestem Ci teraz bardzo potrzebna.- mówi stawiając w moim kierunku krok.

- Lepiej nie podchodź. Nie mogę zapanować nad męczącymi mnie mdłościami.- odpowiadam wyciągając przed siebie dłoń.

- Słyszałam o tym i właśnie przez to tu jestem. Co się dzieje?- pyta opierając tyłek o brzeg wanny.

- To przez stres. Nagłe zniknięcie chłopców, Shane we krwi... mój organizm nie przyjął dobrze tylu złych informacji na raz.- odpowiadam gdy nagle ponownie podrywam się na klęczki zwracając już sama nie wiem nawet co.

Czuje dotyk na plecach gdy Mavis zbiera moje włosy w garść, a drugą dłonią pociera mi plecy. Po kilku minutach udaje mi się zapanować nad fatalnymi mdłościami i ponownie opieram się o ścianę ciężko dysząc.

- Jesteś pewna, że to przez stres?- pyta obserwując mnie dokładnie.

- Tak. Jaki miałby być inny powód?- pytam próbując wstać, moje nogi niestety nie podzielają tego zdania i starają mi się to utrudnić. Z pomocą ściany oraz zamkniętej muszli klozetowej udaje mi się podnieść z podłogi. Na wiotkich nogach podchodzę do umywalki gdzie opłukuję buzie. Muszę dobrze się pilnować aby nie upaść, moje ciało zdecydowanie odmawia współpracy.

Słyszę jak za plecami Mavis grzebie w swojej torbie, zdradzają to szeleszczące ze środka papiery. Ona zawsze ma bałagan w torebce.

- Kurwa, gdzie to jest?- pyta samą siebie, zerkam na nią przelotem, ale przez lekkie zawroty głowy odwracam twarz i spoglądam w lusterko. Blada skóra, podkrążone, przekrwione oczy i zaczerwienione usta. Wyglądam fatalnie, jak siedem nieszczęść, gorzej niż po przebudzeniu, a już wtedy jest tragicznie.- Mam, może spróbuj tego.- wypowiada, a gdy zerkam na przedmiot, który mi podaje wybucham śmiechem.

- Nie Mavis, to niemożliwe.- odpowiadam opanowując swój napad.

- Jesteś tego pewna na sto procent?- dopytuje wciskając mi w dłoń niewielki przedmiot.- Po prostu to sprawdź. Co Ci szkodzi, najwyżej nic nie pokaże.

Necessary sacrificeTempat cerita menjadi hidup. Temukan sekarang