Plany przestały mieć znaczenie

Zacznij od początku
                                    


– Co to za informacje?-spytała Tiana, czując jak coś zaczyna ją kłuć w klatce piersiowej. Poczucie winy...-Kto zabił mojego ojca?

– Wiemy, że to kobieta. Był tam też Ambing, który uciekł z Azkabanu wraz z innymi śmierciożercami, jednak nie wydaje nam się, żeby to on sięgnął po różdżkę-mówiła Jagoda.

– Kobieta?-spytał Lucas, kładąc ręce na ramionach Tiany. Teraz rozumiał jej nerwowość po powrocie do kamienicy.

– Ambing zawołał jej imię. Addie-oznajmił Moody.-Przeszukaliśmy akta, jednak niczego pasującego nie znaleźliśmy.

– A wspomnienia?-spytała Tiana, czując, że coraz trudniej jest jej oddychać.-Może...

– Znaleźliśmy dwa ciała, nim ta wiedźma uciekła-oznajmił Kingsley.-Jeden mugol...-Lucas poczuł nieprzyjemny ból, jakby serce rozrywało mu się na kawałki.-Drugi to twój ojciec... Żaden nie miał wspomnień. Zostały usunięte wszystkie wyprzedzające pożar. Przez to nie uda się nam ich odwzorować. Przykro nam, panno Black. Dwie wielkie straty w ciągu zaledwie dwóch miesięcy...

– Trzy...-szepnęła Tiana.-Nie zapominajmy o Dorze...-dodała.

– Uważajcie na siebie-powiedziała Jagoda, posyłając całej trójce smutny uśmiech.-Chodźmy, panowie. Tiana musi sobie z tym poradzić...


   Drzwi zatrzasnęły się za aurorami, a pod Tianą ugięły się nogi. Złapała jedną dłonią za balustradę schodów, jednak upadłaby, gdyby nie to, że Lucas w porę ją podtrzymał. Oddychała ciężko i nierównomiernie. Poświęciła wiele dla ludzi, których kocha.

   Nawet własnego ojca...

   Nie miała pewności czy kiedykolwiek będzie w stanie sobie to wybaczyć.


– Tia...-powiedziała Venus, klękając przy przyjaciółce, która dostała delikatnie usadowiona na ziemi.-Tia, oddychaj.

– Zabiłam go...-wymamrotała brunetka.-Zabiłam go, bo on byłby zdolny zabić mnie... Widziałam to... W jego oczach, kiedy się mnie wyrzekł...-mówiła szeptem, a łzy leciały po jej policzkach.

– Gwiazdeczko... Nie wracaj tam. Jesteś teraz z nami. Tutaj...-mówił Lucas, gładząc ją po ramieniu.

– Jestem potworem, za którego wszyscy mnie uważają... Jestem Black'iem, którym nigdy nie chciałam być... Jestem jak Walburga i Bellatrix...-załkała, ukrywając twarz w dłoniach.

– Hej... Tia...-Venus przytuliła przyjaciółkę.-Nie jesteś. Nie mów mi, że w to wierzysz. Pomogłaś tej dziewczynce, ryzykując własną śmiercią. Przyjęłaś znak dla Draco... Od lat pomagasz tym, którzy tego potrzebują. Nie ważne czy czystokrwisty, pół-krwi czy mugolak. Nawet mugole i skrzaty domowe...

– Gwiazdeczko, przypomnij sobie dlaczego chciałaś zostać uzdrowicielką-dodał Lucas.-Przypomnij sobie jak bardzo zależy ci na innych ludziach. Nawet na tych nieznajomych. Masz dobre serce, Tia.

– Jak mogę mieć dobre serce, kiedy zabiłam kogoś, bez kogo nigdy bym nawet nie zaistniała?-spytała.


   Nikt się nie odezwał. Wiedzieli, że nawet jeśli Syriusz nigdy nie starał się być z córką blisko, nadal bolało ją to, czego dokonała. Musiała mieć trochę czasu, nim jej umysł wróci do siebie. Musiała mieć trochę czasu, by pozbyć się poczucia winy.

   Syriusz nie był dobrym ojcem. Pod wieloma względami przypominał swoich własnych, znienawidzonych przez niego, rodziców. Również był przepełniony dumą i również, zupełnie jak oni, zainteresowany był wyłącznie czubkiem własnego nosa, nie relacjami w rodzinie.

PANNA BLACK I era Golden TrioOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz