undecim

33 3 0
                                    

Lumine łkała długo, tak długo, dopóki nie zasnęła, owinięta łagodnie przez silne ramiona Dainsleifa. Okolice jej oczu spuchły znacznie, rumieniejąc się lekko. Dainsleif z delikatnością położył kobietę na łożu, przykrywając ją cienką, bawełnianą kołdrą jasno zielonego koloru, zdobioną białymi symbolami. Zgasił słabą lampkę, układając się następnie plecami do śpiącej Lumine.

Kiedyś, gdy podróżowali, czy to przez wieczną zmarzlinę Snezhnayi, bądź bezkresną pustynię Sumeru na których nocna temperatura była na minusie, zwykli spać razem dzieląc się swoim ciepłem, jednak żadne z nich nigdy nie spało do siebie twarzą. Sami nie będąc świadom dlaczego tak robili.

Również teraz trwali stykając się plecami. Dainsleif powoli odpływał, wtem poczuł ruch ze strony Lumine. Jej oddech przyspieszył znacznie, lico zdawało się pocić, jej dłoń, jakby podświadomie czegoś poszukiwała. Dainsleif zaniepokojony odwrócił się w jej stronę, łapiąc drżącą dłoń.

Lumine nadal drgała, jednak jej oddech zwolnił. Niebieskooki zmartwiony domyślił się, że ponownie nawiedził ją ten koszmar. Bezsilność wywoływała w nim poczucie winy nawet jeśli wiedział, że nie miał jak ulżyć blondwłosej. Zawahał się lekko, decydując się finalnie na przytulenie kobiety, swoją brodę kładąc na czubku jej głowy.

...

Baizhu, tak jak dzień wcześniej zaprosił ich na wspólny posiłek. Qiqi nie uczestniczyła we wczorajszej uczcie, ponieważ udała się wtedy do snu. Dzisiaj jednak zasiadła z nimi, przy kwadratowym, drewnianym stole.

Dziewczynka zasypywała Lumine seriami pytań, na które ta chętnie odpowiadała. Dainsleif miał za to wrażenie jakby mała go ignorowała, nie było jednak to takim dużym problemem, ponieważ nie do końca umiał dogadywać się z dziećmi. Zazwyczaj krótka rozmowa doprowadzała je do płaczu.

...

Po zjedzonym posiłku wrócili do pokoju gościnnego. Lumine usiadła na łóżku, a Dainsleif stanął dęba zaraz przed nią, jakby coś sobie przypomniał.

── Dainsleif? Wszystko okej? ─ zmartwiła się.

── Tak... Zapomniałem ci powiedzieć jeszcze czegoś. ─ odpowiedział zaciskając swoją dłoń w pięść. Lumine zauważyła to, w odpowiedzi zaprosiła Dainsleifa na miejsce obok niej.

── To aż takie ważne? ─ zapytała ujmując jego wcześniej zaciśniętą dłoń.

── Pewien mężczyzna wyjawił chęć podjęcia z nami współpracy. Brat Kaeyi - Diluc.
─ odpowiedział.

── Pamiętam go, Kaeya mówił o nim w samych superlatywach. ─ odrzekła. ── Co o nim myślisz?

── Dowiedział się o nas dzięki Kaeyi, którego podsłuchał. Na pewno był doświadczonym człowiekiem, jednak wydawał mi się dziwnie pewny. Jakby miał wszystko zaplanowane. ─ stwierdził robiąc chwilę przerwy.

Lumine wstała z łóżka nie odpowiadając. Zamierzała zmienić opatrunek Dainsleifowi. Zdjęła jego czarną koszulkę i ostrożnie zaczęła odwiązywać poprzedni bandaż. Lekko syknął, gdy materiał odkleił się od rany na plecach.

── Ciekawa sprawa z tym Diluciem, nieprawdaż? Niedawno mianowany został na Szóstego Harbingera. Jego pseudonim to "Feniks", bądź "Ten, który przeistacza w popiół". Wygląda również na to, że Kaeya nie ma żadnego pojęcia o drugim życiu swojego brata. ─ zaczęła.

── Czyli mielibyśmy kreta. ─ podsumował.

── Dokładnie. ─ potwierdziła. ── Widzisz? Nie było czym się stresować. ─ uśmiechnęła się, po czym zaczęła oplatać praktycznie całą klatkę piersiową Dainsleifa bandażem.

spisek | dainlumi (zawieszone bo mi sie nie chce)Dove le storie prendono vita. Scoprilo ora