novem

8 2 0
                                    

Blondyn zbudził się, mrużąc oczy ze względu na ostre światło, które padało centralnie na jego twarz. Wszystko pamiętał jak przez mgłę. Poczuł dziwne uczucie na swojej twarzy, sięgając swoją dłonią poczuł pod palcami dobrze znaną mu fakturę bandażu, przesuną ją dalej, orientując się, że większość jego twarzy, zarówno lewo oko, jak i szyja również były zabandażowane.

 Dlaczego?

Usłyszał dźwięk masywnych butów, drewniana podłoga zaskrzypiała pod ich ciężarem. Odwrócił głowę w stronę odgłosu, rozpoznając od razu znajomą twarz. Wtedy wydarzenia z ostatnich dni wróciły do niego, wszystkie naraz. Złapał się za głowę, niesamowicie wolał tego nie pamiętać, okropny ból przeszył cale jego ciało, sprawiając, że te trzęsło się. Uspokoił się dopiero, kiedy on złapał jego zabarwioną na niebiesko dłoń, obejmując ją szczelnie. Mógł zobaczyć zmartwienie jego w czerwonych oczach, które zawsze były obojętne na wszystko i wszystkich. Jego czerwone włosy, które znacznie urosły od ostatniego razu kiedy się widzieli, były związane w nienaganną kitkę, w której przewijało się parę małych warkoczyków.

── Nieźle siebie załatwiłeś. ─ skwitował, obojętnym, wręcz lodowatym głosem. Aether nieco zdziwił się, usłyszawszy ten ton, który kompletnie nie pasował do emocji, jakie skrywał w swoim spojrzeniu. Puścił rękę Aethera i odszedł na chwilę.
Blondyn bacznie obserwował jego poczynania, mężczyzna wyjął z materiałowej torby jedną drewnianą miskę, szczelnie zamkniętą folią. Następnie zdjął tę folię, biorąc ze sobą równie drewnianą łyżkę.
── Musisz być głodny, proszę. ─ powiedział, kładąc Aetherowi wcześniej wspomnianą miskę na kolana. Chłopak ilustrował niemo naczynie, kojarzył danie, które w niej się znajdowało, ale nie mógł sobie przypomnieć nazwy.
── To Unagi Chazuke, ryż, z którego się w większości składa jest łatwostrawny, co jest idealnie na twój pusty żołądek, do tego węgorz na samym wierzchu, jest bogaty w dużo zawartości odżywczych. ─ odpowiedział na jednym tchu, jakby czytając blondynowi w myślach. 

Jednak nie był przekonany co do wizji zjedzenia czegokolwiek. Oczywiście, doceniał jego starania... 

Oko Aethera, oraz krwiste odpowiedniki mężczyzny spotkały się, blondwłosy nie umiał przełamać się, by wziąć nawet kęsa. On widocznie to zauważył, ponieważ zabrał miskę z ud chłopaka, by zaraz po tym nabrać trochę ryżu na łyżkę, by w następnej kolejności zbliżyć ją w stronę jego twarzy.
── Nigdy nie pomyślałbym... że jesteś taką osobą, Diluc. ─ odpowiedział słabo. Mówienie sprawiało mu dużo trudu, głownie przez to, że kiedy krzyczał w niebogłosy, zafundował sobie zdarte gardło. Czerwonowłosy spojrzał na niego pytająco, odkładając łyżkę powrotem do miski.

── Nie mam pojęcia o czym mówisz. ─ odpowiedział, nie wiedząc co Aether miał na myśli.

── Chodzi o to, że w życiu nie spodziewałbym się, że... możesz tak się o kogoś troszczyć, tym bardziej o mnie... ─ odpowiedział z cichym śmiechem, jednak jego twarz posmutniała.

── Oczywiście, że się o ciebie troszczę, kiedy cię spotkałem, nieprzytomnego, uwierz mi, że byłem przerażony. ─ wyznał poważnym tonem Diluc, a jego twarz nadal trwała niezmienna.

Przeraził się? Wydawało mu się, że poznaje tak znanego mu człowieka od zupełnie innej strony.
── Wybacz, że musiałeś zająć się mną. Gdybym był tobą..... szczerze mówiąc, to zostawiłbym siebie na pastwę losu. ─ odparł, odwracając twarz od przeszywających czerwonych ślepi jego rozmówcy.

── Aether, nie mów tak. Nie mógłbym cię zostawić. ─ oznajmił spokojnie.

── Jestem tylko kulą u nogi, do tego zostałem sam...─ odpowiedział słabnącym głosem, ściskając dłonie na materiale kocu.

── Uwierz mi, że nie widzę cię w taki sposób. ─ powiedział, ujmując drgającą dłoń blondwłosego. ── Nie mam pojęcia, co się tam wydarzyło, ale jednego jestem pewny - nie jesteś sam. ─ dodał, ściskając delikatnie ujętą wcześniej dłoń.
Jego lodowata twarz zmieniła się, ukazując czyste przejęcie. Jego tęczówki jakby błagały, by mu uwierzył. ── Masz mnie.

Na ostatnie zdanie Aether spojrzał na niego, zaskoczony. Zastanawiał się, czy ktoś nie podmienił czerwonowłosego?
── Naprawdę, zaskakujesz mnie... ─ uśmiechnął się lekko, w chwilę jego twarz na powrót posmutniała. ── Paimon została zamordowana, a ja... nie zrobiłem nic, by ją uratować... ─ odpowiedział, czując jak do jego oczu cisną się łzy. 

Diluc nie odpowiedział, odłożył jedynie miskę gdzieś na bok. By wkrótce potem ująć delikatnie blondyna, przytulając go. Ten za to chwilę pozostawał w bezruchu, by niebawem odwzajemnić gest. Łzy zaczęli uciekać z jego oka strumieniem, schował głowę w odzienie czerwonowłosego, szlochając przy tym cicho. Diluc zaczął delikatnie gładzić roztrzęsionego Aethera po włosach, pozwalając mu wyrzucić z siebie skumulowane emocje, które musiał trzymać w sobie od dawna.

...

 
Trwali tak efemerycznie, dopóki krzyk jakiegoś zwierzęta nie zwrócił na siebie ich uwagi. Twarz Aethera spuchnęła lekko od łez, podniósł swój wzrok na sprawcę tych odgłosów, by ujrzeć pięknego, mieniącego się czerwienią feniksa, który usiadł na oparciu drewnianego krzesła, trzymając swoim dziobem kopertę, wyczekując, aż zostanie ona mu odebrana. Puścił Diluca, a ten jeszcze raz pogładził jego blond włosy, po czym wstał, jednak przed podejściem do zwierzyny, podał miskę z daniem blondwłosemu, posyłając mu delikatny uśmiech.

Aether czuł się znacznie lepiej, był wdzięczny Dilucowi, że ten trwał przy nim, gdy on sam nie mógł dłużej chować swoich emocji, potrzebował teraz bliskości. Ujął naczynie, ku jego zaskoczeniu, było dość ciepłe. Zamieszał danie, rozwalając przy tym rybę na małe kawałki, tak, aby wymieszała się z ryżem, by kolejno nabrać trochę na łyżkę. Patrzył chwilę na sztuciec, przełamując się i biorąc porcję do ust. Przyjemne uczucie rozeszło się po jego podniebieniu, od razu zapragnął więcej.

Diluc za to wziął kopertę, która w porównaniu do tej, którą wysłał, miała na sobie pieczęć w kształcie płatka śniegu, odbitą w wosku koloru głębokiego niebieskiego. Otworzył kopertę, wyjmując zawartość, wczytując się uważnie w treść. Jego uśmiech poszerzył się tylko po to, by zniknąć tak szybko jak się pojawił.

── Jutro wyruszamy. ─ oznajmił, odwracając się w stronę Aethera, który już dokończył swój posiłek. Blondwłosy spojrzał na niego pytająco, nie wiedział jednak, że miał zaraz obok swoich ust kawałek ryżu, który uciekł przed byciem zjedzonym przez wygłodniałego chłopaka.

── Wyruszamy? Dokąd? ─ zapytał. Czerwonowłosy podszedł do niego, pochylając się i kciukiem zbierając niesforne ziarno ryżu z lica Aethera.

── Do Snezhnayi.

///

jednym cirukiem napisaalm ten chaper (zazwyczaj zajmuje mi to ponad tydizen) (od kiedy wrócilam do pisania) ale mysle ze nie jest tak zle :33 jak beda blemdy promsze o pisania ano i zmienilam okaldke i uwazam ze jest dokuriwona

spisek | dainlumi (zawieszone bo mi sie nie chce)Where stories live. Discover now