octo

12 2 0
                                    

Obudził się z krzykiem, miał okropny sen. Paimon została zabita przez Zhongliego, a on nic z tym nie mógł zrobić. Zauważył po chwili, że przebywał w kompletnie obcym mu miejscu, i nigdzie nie mógł znaleźć Paimon, czy przez stres miał zaniki pamięci?

Kątem oka zauważył odbicie, które jak się okazało pochodziło od lustra, leżącego nieopodal na drewnianej podłodze. Niechętnie podniósł się, chcąc przypatrzeć się bardziej owemu przedmiotowi i z przerażeniem stwierdził, że to takie samo jak te ze wspomnień jego siostry. Chciał wstać i podejść do zwierciadła, jednak ku swojemu zdziwieniu, był tak słaby, że pod wpływem własnego ciężaru padł na kolana. Niewiele myśląc zbliżył się do lustra, chwytając je.

Sparaliżowany patrzał na swoje odbicie, przez jego twarz przechodziła niebieska smuga, zahaczając również o jego niegdyś złotą tęczówkę, której białko, jak i źrenica także zafarbowane było na niebiesko. Próbował przypomnieć se, jaki był powód jego wyglądu. Wtedy zrozumiał, że wszystko, co na początku myślał, że było tylko okropnym koszmarem, wydarzyło się naprawdę. Pod wpływem adrenaliny odzyskał siły, zamierzał pozbyć się tej "pamiątki" z tamtego dnia. Nie mógł na siebie patrzeć, brzydził się samego siebie. Zaczął rozglądać się po pomieszczeniu, nie skupiając się na szczegółach, jedyne czego teraz potrzebował to coś, co było wystarczająco ostre. Znalazł nóż, który widocznie był wcześniej własnością Fatui agenta, był idealny.

Sięgnął trzęsącą się ręką po ostrze i bez namysłu zaczął nacinać swoją skórę na twarzy, tam gdzie była plama. Nie czuł bólu, robił to szybko, ale nie mógł zostawić ani jednego śladu po jej krwi. Oderwał spory kawałek skóry, odsłaniając świeże mięso. Została mu tylko okolica oczu, po próbie oderwania jedynie warstwy skóry z powieki, przecenił się i oderwał całą, zarówno górną, jak i dolną. Nijak nie przejął się tym, od razu zabrał się za oko, które też zamierzał wyciąć, zapominając, że nie będzie to możliwe, bez uszkodzenia całego organu. Naciął warstwę rogówki, od razu wbijając końcówkę noża głębiej, do obwódki rzęskowej. Syknął na nieprzyjemny ból, naturalnie chciał zamknąć oko, ale bez powiek było to zadanie awykonalne. Ten fakt jedynie mu pomagał, spojrzał na swoje odbicie, chcąc ocenić jego starania. Cieszył się, mógł dobrze zobaczyć środek swojej gałki ocznej, aż do rąbku zębatego.

Niebieski zniknął, zastąpiony przez piękną czerwień krwawiącego organu, blondyn przeszedł na szyję, uprzednio zauważając, że ta również ma niebieskie plamy. Tak samo jak wcześniej, robił nacięcia, podważając skórę, jednak nie udało mu się zrobić tego idealnie, w niektórych miejscach przyłożył nóż za mocno, wcinając się też w cienkie mięso w pobliżu krtani. Z ran zaczęła spływać krew, Aether był gotowy przejść do jego równie niebieskich dłoni, gdy drzwi wejściowe za nim, z hukiem otworzyły się, nie zareagował nawet na to, będąc dalej pogrążonym w tym szaleńczym letargu.

W chwilę został unieruchomiony przez... swojego porywacza? Nie miał pojęcia jak nazwać takiego człowieka, w końcu został przeniesiony w nieznane mu miejsce wbrew jego woli. Silne dłonie zacisnęły się wokół jego nadgarstków, sprawiając, że przez brak dopływu krwi, stracił w nich czucie. Tym samym zakrwawiony nóż, jak i lustro spadły na ziemie, sprawiając, że zwierciadło pękło na kawałki. Dokładnie tak samo jak wtedy. 

Próbował się wyrwać, używał całej swojej siły, krzyczał, by nieznajomy puścił go, ugryzł nawet jego dłoń, desperacko próbując wyzwolić się w uścisku. Porywacz nie wydał żadnego odgłosu, jedynie przysunął tył chłopaka do swojego torsu, przytulając go. Aether na ten niespodziewany ruch zamarł, kto normalny przytula kogoś takiego, jak on?

Był obecnie jak dzikie zwierzę, które nie myśli logicznie, był zagrożeniem, które powinno zostać wyeliminowane.

── Już dobrze, Aether. ─ szepnął cicho. W chwilę rozpoznał ten głos, jednak nie był w stanie wydusić z siebie słowa, adrenalina zaczęła ustępować, sprawiając, że chwilowa siła go opuszczała. Jego prawe oko samoistnie się zamknęło, a mięśnie rozluźniły. Był tak wykończony, że zasnął.

...

Kiedy natknął się na nieprzytomnego Aethera, mnóstwo pytań pojawiło się w jego głowie. Był na drodze do pewnej osobistości, ale widząc chłopaka, zmienił plany. Zaniósł go do starego, porzuconego, drewnianego domku na obrzeżach Wangshu Inn. Jego dobry znajomy kiedyś okupował miejsce, ale okazało się, że był agentem Fatui, mężczyzna osobiście odebrał mu życie.

Aether był przemoczony, jednak niebieskie plamy, które znajdowały się na jego ciele, jak i ubraniach nie schodziły. Blondyn ocknął się na krótką chwilę, podczas gdy on suszył jego włosy. Wzrok miał mętny, prawdopodobnie nawet nie wiedział, że się obudził. Jednak był najbardziej zaciekawiony jego twarzą, a dokładniej lewym okiem.

Dopiero teraz mógł zobaczyć, że ta dziwna, niebieska ciecz również pozostawiała swój kolor na organach, takich jak oczy, sprawiając, że tęczówka Aethera ze złotej, zamieniła się w jasny błękit. Chłopak krótko po tym znowu zasnął, musiał przeżyć naprawdę wiele, jego ciało nadal trzęsło się niekontrolowanie, tak jakby adrenalina nadal pulsowała w jego ciele.

Serce go doprawdy bolało, kiedy tylko zawieszał swój wzrok na zrujnowanym Aetherze. Wczesnym wieczorem postanowił wyjść z domu na chwilę, podczas gdy blondyn spał na starej wersalce. Chciał kupić coś do jedzenia, bądź przyrządzić coś na szybko, on sam zaczął odczuwać głód, a na wypadek pojawienia się przeciwników, musiał być w pełni sił, by mógł ochronić tak bliskiego mu blondyna.

Stoiska w Wangshu Inn tętniły zżyciem, ludzie ciepło zapraszali do kupowania produktów. Wzrokiem znalazł stoisko z potrawami ojczystymi dla Sumeru. Podszedł i wybrał dwie porcję starannie przygotowanego Unagi Chazuke, oraz parę innych, by mieli na drogę. Sprzedawca próbował zainsynuować małą rozmowę, ale spotkał się z ignorancją ze strony konsumenta. W końcu miał tykającą bombę w na chacie, jeśli się obudzi to skutki mogą być tragiczne, w myślach miał cichą nadzieję, że przyjdzie do chaty, zastając ją w tym samym stanie, jak ją zostawił. Zapłacił za zakupy i bez słowa odszedł. Nagle przeszedł go dreszcz, miał złe przeczucia. Czuł okropną woń krwi w pobliżu starej chaty, nie myśląc wiele wparował do środka z hukiem.

Ujrzał blondyna, który siedział do niego plecami, przyglądając się sobie w lustrze... Lustrze? Skąd ono się tu wzięło? Nie miał czasu na rozmyślanie o zagadce tajemniczego lustra, ujrzawszy nóż w dłoni Aethera, oraz kawałki skóry na podłodze, bez skrupułów złapał chłopaka za nadgarstki. Wiercił się, krzyczał, był w kompletnym szaleństwie. Nóż cały pokryty krwią wypadł mu z prawej ręki, za to lewa dłoń upuściła lustro, które na wskutek upadku pękło. Poczuł kujący ból w pobliżu swojej prawej dłoni, złotooki go ugryzł, zapewne usiłując wyrwać się z uścisku. W chwilę przysunął chłopaka do siebie, oplatając go szczelnie.
── Już dobrze, Aether.  wyszeptał cicho, będąc zaraz obok jego ucha.

Na szczęście uspokoił się, by niedługo po tym zasnąć. Delikatnie oparł chłopaka o wersalkę, gdy spojrzał na zniszczenia jakie blondyn dokonał na sobie, pod jego obecność zamarł. Szybko wyjął ze swojej torby szklaną butelkę z wodą, wraz z bandażami. Nie miał niestety soli fizjologicznej, jednak wierzył, że blondynowi uda uniknąć się zakażenia.

Przemywał każdą otwartą ranę, a następnie bandażował, nie wiedział co zrobić z okiem... Chociaż te prawdopodobnie już straciło swoją funkcję, będąc tylko szpetnym dodatkiem na poranionej twarzy blondyna. Położył go do pozycji leżącej, na wspomnianą wersalkę. Mebel trzymał się naprawdę dobrze, pomimo zaniedbania. Przykrył następnie trzęsącego się chłopaka kocem, który zostawił po sobie poprzedni właściciel.

Przez całą noc czuwał, martwiąc się o Aethera. Napisał też list do swojego pracodawcy, uwzględniając spotkanie blondwłosego, z zapytaniem o pojawienie się w bazie. Przywołał płomiennego feniksa, który złapał swoim dziobem kopertę z pieczęcią orła, w kolorze krwistej czerwieni. Ptak wyleciał z krzykiem, przelatując niczym duch przez ściany.


///


witam, zmienilam okladke jak i uklad pisania mam nadizeje ze wam sie podoba :333

spisek | dainlumi (zawieszone bo mi sie nie chce)Where stories live. Discover now