Rozdzial 6

90 6 13
                                    

Wiec tak delikatnie nie chciało mi się pisać tej nocowanki potem?? Więc jest skip tak

Stan

Po powrocie do domu nakarmiłem Sparky'ego, rozpakowałem graty które miałem u Kyle'a i poodkladalem je na wlasciwe miejsca. Ogarnąłem trochę pokój a gdy to wszystko skończyłem wyjebałem się elegancko na łóżku sięgając przy okazji po słuchawki i telefon. Nałożyłem słuchawki na uszy włączając muzykę.

"California, rest in Peace
Simultaneous release
California, show your teeth
She's my priestess, I'm your priest
Yeah yeah"

Oczywiscie ta cudowna chwila nie mogla trwac zbyt dlugo, z kuchni dobiegło wołanie mojej mamy.

-Stanley! Shelly zrobiła obiad, chodź z nami zjeść!

Nie no zajebiscie po prostu. Wzdychając z żalem i bólem rzuciłem słuchawki na łóżko, telefon schowałem do kieszeni I udałem się schodami na dół. Mama, ojciec i Shelly siedzieli przy stole. Zrobiła frytki. Jakże oryginalnie.
Usiadłem na wolnym krześle gdzie miałem nałożona swoją porcje. Niechętnie zacząłem jeść to co przygotowała moją siostra. Było cicho dopóki moją mama nie wyszła z pytaniem.

-Jak tam u Kylea?
-Spoko.

Odpowiedziałem krótko. Jakoś nie miałem ochoty na rozmowy z rodziną.

-Ale on teraz wyrósł. Ma dziewczynę? Podobno gra w jakimś klubie koszykarskim? Pamiętam was jeszcze jako dzieci w podstawówce, a jeszcze wcześniej w przedszkolu..

Nie odpowiedziałem na jej pytania. Odsunalem talerz bardziej na środek stołu i wstałem.

-Dzięki, najadłem się.

Zjadłem połowę porcji więc żeby uniknąć konfrontacji i "zjedz jeszcze troche" szybko udałem się do siebie. Przymknąłem drzwi i zasiadłem przy biurku by uruchomić laptopa i pograć sobie nie wiem.. godzinę?

Skończyło się na graniu 3 godziny. Ale to standard. Każdy mógłby się tego spodziewać. Zresztą kto nigdy nie miał takiej sytuacji?

Sprawdziłem powiadomienia na telefonie mimo tego że watpie że ktokolwiek do mnie napisał oprócz jakichś randomow na snapie próbujących mnie wyrwać bez skutku. Ale już nauczyłem się to ignorować. Ku mojemu zdziwieniu przyszło mi powiadomienie z fejsa.

Wendy Testaburger chce zostać twoim znajomym!

Wendy? W sumie mogla usłyszeć o moim powrocie do miasta. Bez większego zastanowienia przyjąłem jej zaproszenie. Co mi szkodzi? Odłożyłem telefon by pójść bo gitarę która stała w rogu mojego pokoju. Podłączyłem ja do wszelakich sprzętów i wyciągnąłem moje zapiski. Obecnie uczyłem się grać kawałek "I don't wanna be me" od Type o negative. W pewnym momencie było solo gitary które jest wykurwiscie trudne ale brzmi po prostu świetnie. Przez pierwsze pare razy wychodziło mi zbyt wolno albo myliłem progi i struny. Jakiś czas później było trochę szybciej. Zleciało mi tak trochę czasu, bo aż do wieczora. I tak nie opanowałem tego do perfekcji. Ehh, na to jednak potrzeba szmat czasu. Odłożyłem gitarę i zerknąłem na godzinę. 21.03. Może bym się wykąpał i ułożył dupsko do spania? W sumie jutro pierwszy dzień szkoły.. Oczywiście nowej szkoły. Znów zobaczę tych akustyków z podstawówki. Spaślaka pewnie też. Westchnalem biorąc piżamę z rozjebanych na podłodze ciuchów udając się do łazienki. W domu coś cicho było. Wszyscy już spali? No spoko mi jakoś to nie przeszkadza. Wszedłem do łazienki ale dostałem kurwa szoku termicznego. Shelly musiała się myć bo gorąco tak że aż para nadal była. Ona się nie pali w tej wodzie? Ja bym umarł. Kobiety mają jednak inne zdolności. Dobra wracając to szybko się umyłem pod zimna woda jak samiec alfa i prawowity Rosjanin którym nie byłem ale to nie jest w tym momencie ważne. Wytarłem się i przebrałem w super Piżamę która składała się z czarnych długich spodni i koszulki tego samego koloru z napisem "spierdalaj". Te custom koszulki to jednak świetny wynalazek. W poprzedniej szkole dostałem za nią uwagę więc więcej jej nie założyłem w inne miejsce niż mój dom. A szkoda, bo się marnuje. Przecież przekaz głęboki nieprawdaż? Poszedłem ponownie do siebie wywalając się na łóżko i zasypiając w momencie gdy zamknąłem oczy.

Woah wena wróciła jakoś 😨
Pisałem to na wfie informatyce i kończyłem na korytarzu przed matma. Krótkie ale who cares.

A concert of our feelings - styleWhere stories live. Discover now