#AllIWantForChristmasIsYou

167 20 2
                                    

Stoję obok imponującej, roziskrzonej choinki i sączę szampana, modląc się, by nikt nie zechciał do mnie podejść. Co tu dużo gadać – najzwyczajniej w świecie ukrywam się. Nie mam pojęcia, co się ze mną dzieje, bo zawsze tego rodzaju eventy sprawiały, że czułam się jak ryba w wodzie. Rozmowy, kontakty, zabawa, śmiech oraz ploteczki były dla mnie niczym tlen. Uwielbiałam to! Tym razem jest jednak zupełnie inaczej...
– Marta! Tutaj jesteś! – Za mną rozlega się głos Mariki.
Odwracam się i widzę, że moja przyjaciółka zmierza do mnie, niosąc dwa kieliszki wypełnione jasnym płynem.
– Co ty ukrywasz się? – Marika przypatruje mi się podejrzliwie, kiedy w końcu dopada mnie w mojej kryjówce.
– Nie, no coś ty! – zaprzeczam nieszczerze. – Podziwiam wystrój. Jest naprawdę niesamowity!
– Prawda? – Marika odrzuca swoje lśniące, rude włosy ułożone w hollywoodzkie fale. Wygląda niczym gwiazda kina lat 30. i tak też się zachowuje. Jak diwa. – Warto było poświęcić na przygotowania ostatnie półrocze.
– Zdecydowanie! Wszystko aż skrzy – stwierdzam. Tym razem mówię szczerą prawdę.
Trudno nie być pod wrażeniem imponujących dekoracji w kolorze złota i olśniewającej bieli, którymi wypełniona jest każda wolna przestrzeń sali balowej oraz lobby hotelu Imperial. Począwszy od gigantycznych choinek, przez kandelabry, aż po lśniącą, perfekcyjnie wypolerowaną zastawę, wszystko błyszczy blichtrem i luksusem.
– To zupełnie jak my! – chichocze Marika, poprawiając swoją suknię w kolorze butelkowej zieleni. – Mam nadzieję, że nakręciłaś już filmiki. Nie zapomnij mnie oznaczyć, kochana! – mówi, a ja posłusznie kiwam głową.
Tak, właśnie do tego sprowadzają się tego typu wydarzenia – do stworzenia wrażenia elitarności, a potem pokazywania każdej chwili w swoich social mediach, tak by świat zazdrościł. Świetnej zabawy, znajomości, idealnego życia.
– W ogóle, dlaczego nie dołączasz do zabawy? – Marika nagle marszczy brwi, a potem odstawia kieliszki na przypadkowy stolik, łapie mnie za rękę i ciągnie w stronę tłumu celebrytów zbitych w grupki obok stołów z bufetem. Niektórzy raczą się mikroskopijnymi porcjami wykwintnych potraw lub po prostu sączą nieprzyzwoicie drogie trunki.
Boże, nie! Tylko nie to! Dzisiaj po prostu nie mogę z nimi rozmawiać. Nie jestem w stanie przykleić do mojej twarzy uśmiechu, beztrosko się bawić i udawać, że moje serce nie krwawi.
Widzę jednak, że nie mam wyjścia.
Marika już zaciągnęła mnie do kręgu, w którym stoją specjalistka od psychologii Eliza ze swoim fit chłopakiem Markiem oraz dwóch modowych wyjadaczy – Karol i Andrew, który tworzą wspólną markę osobistą na Instagramie oraz parę w życiu. Tę ostatnią dwójkę akurat autentycznie lubię i pogawędka z nimi wcale nie byłaby torturą, gdyby... cóż, gdybym nigdy nie trafiła do Świerkowa.
– Marta! Miło cię widzieć – Chłopaki na mój widok wyraźnie się ożywiają i zbliżają się, by cmoknąć powietrze wokół mojej twarzy.
– Was także. – Usiłuję przywdziać na twarz blady uśmiech. Chyba trochę zbyt blady, bo Andrew pyta:
– Złamane serce?
– Słucham? – Dziwię się i ukrywam twarz za kieliszkiem szampana, którego przed momentem podał mi kelner.
– Kochana, ostatnia twoja kampania to był sztos! Nowe perspektywy otwierają się przed tobą, więc co innego, jeśli nie złamane serce może wywoływać taki smutek na tej ślicznej buzi? – mówi Karol, cmokając.
– Jaki smutek? – pytam uśmiechając się od ucha do ucha, mając przy tym nadzieję, że nie wyglądam niczym Joker. Chyba wyglądam, bo chłopcy krzywią się bezlitośnie, a potem spoglądają na siebie i wspólnie stwierdzają: – Złamane serce.
– Kim jest ten frajer? – pyta milczący dotąd Marek, a mnie nie umyka fakt, że Eliza trochę za mocno ścisnęła jego dłoń. Cóż, ona raczej za mną nie przepada.
Nie mam ochoty im się zwierzać, ale na szczęście nie muszę, bo właśnie milknie muzyka i swoją niby improwizowaną przemowę rozpoczyna Gośka. Jej występ był łatwy do przewidzenia, bo  wszyscy wiemy, że jako gwiazdka jednej ze stacji telewizyjnych uważa się za naszą królową.
Gosia staje na okrągłym podwyższeniu i muszę przyznać, że wygląda cudownie w długiej, czerwonej sukni z przestrzennymi kwiatami przy głębokim dekolcie. Zaczyna mówić, upajając się własnym głosem, a wówczas Marika nachyla się do mnie.
– Nagrywaj! – przypomina, więc niechętnie sięgam do kopertówki i wyjmuję z niej telefon. Nieuważnie klikam w wyświetlacz, ale zamiast aparatu otwieram galerię zdjęć i moim oczom ukazuje się coś, co sprawia, że cały świat wokół mnie zamiera.
Spoglądam na fotografię i widzę leżącą na śniegu dziewczynę o uśmiechu, w którym zaklęte jest nieskończone szczęście. Jasna czapka na jej głowie została lekko przekrzywiona, a włosy okalające twarz rozwichrzone, lecz iskry radości w jej oczach wręcz palą. Obok dziewczyny leży przystojny mężczyzna, ale w przeciwieństwie do niej nie patrzy on w obiektyw. Jego głowa odwrócona jest prawo, bo spogląda na dziewczynę wzrokiem pełnym... miłości.
Tomek i ja. Ja i Tomek. Nasze zdjęcie, które Tomek zrobił, gdy pełni nadziei marzyliśmy, że uda nam się zatrzymać tę chwilę na zawsze.
Widzę to zdjęcie po raz pierwszy. Nawet nie wiem, kiedy Tomek mi je przesłał, ale pewnie dlatego robi na mnie tak ogromne, druzgoczące wręcz wrażenie.
– Masz nagrane? – pyta Marika, przywołując mnie tym samym do rzeczywistości. Patrzę na nią i dopiero teraz orientuję się, że Gośka zakończyła swoje przemówienie, a wsród gwaru rozmów przebija „Driving home for Christmas". Gdybym tylko nie wypiła tych kilku kieliszków szampana już byłabym w drodze do domu, do Tomka, myślę, ale zachowuję to dla siebie. Do Mariki uśmiecham się i kiwam głową.
– Tak, pewnie. Wrzucę na stories – kłamię w żywe oczy. – Przepraszam, muszę do toalety.
Po tych słowach oddalam się od grupki rozmawiającej o czymś, czego nawet nie słuchałam.
Nie bardzo wiem, gdzie iść. Najbardziej w świecie marzę teraz o tym, by znaleźć się w ciepłych ramionach mężczyzny, którego kocham. Powiedzieć mu jak bardzo chciałabym być z nim na zawsze, jak bardzo mi na nim zależy. Prosić go, by nigdy już nie uciekał, bo jest miłością mojego życia. Wiem jednak, że to niemożliwe. Prosiłam go o to zaledwie kilka godzin temu, bez skutku. Tomek mnie nie chce.
Idę w stronę masywnych drzwi. Mijam grupki wystrojonych, rozbawionych ludzi, zakochane pary ukryte wsród strzelistych choinek, ochroniarzy strzegących wejścia na imprezę. Wiem, że to wszystko jest obok mnie, ale nie widzę tego, bo patrzę moim zranionym sercem. Docieram do lobby i już chcę wyjść przed hotel, by odetchnąć świeżym powietrzem, kiedy wpadam na kogoś. Odwracam się i zamieram. Ten korzenny zapach rozpoznałabym wszędzie.
– Tomek? – Ocieram oczy, by w pełnej ostrości móc spojrzeć w jego cudowną twarz. Zauważam przy tym, że ma na sobie białą koszulę oraz garnitur, na który narzucił płaszcz. –– Co ty tu robisz?
– Przyjechałem... – waha się, a ja wstrzymuję oddech. Stoimy sami w lobby, otoczeni przez zimowe dekoracje i wydaje mi się, że czas zastyga wokół nas. – Marta, przyjechałem powiedzieć cię, że się myliłem – kończy, pochylając się ku mnie. Cała jego postawa, wszystko w tym mężczyźnie staje się błaganiem.
– Co masz na myśli? – pytam zdezorientowana, ale jednocześnie czuję, że w moim sercu rodzi się nadzieja.
– Może nam się udać! – mówi Tomek z pełną mocą. – Wiem, że zachowywałem się jak idiota. Odpychałem cię i dawałem się własnym lękom, ale Marta... naprawdę mi na tobie zależy. Wczoraj wieczorem chciałem cię prosić, żebyśmy nie kończyli tego, co zrodziło się między nami. Zaprosiłem cię na kolację i byłem gotów błagać, byś nie wyjeżdżała, ale ty byłaś taka podekscytowana wizją imprezy i powrotu do miasta, że po prostu nie mogłem. Nie miałem sumienia tego zrobić. Czułem, że gdybym cię zatrzymywał, to tak jakbym próbował egzotycznego, cudownego ptaka zamknąć w maleńkiej klatce. – Jego oczy przeszywają mnie na wskroś, a słowa ściskają moje serce. Chcę mu powiedzieć, że kłamałam, ale nie mogę znaleźć słów. Nie jest to jednak potrzebne, bo Tomek kontynuuje:
– Kiedy wyjechałaś nie wiedziałem, co mam z sobą począć, ale właśnie wróciła twoja babcia. Widząc mnie od razu wiedziała, że coś pomiędzy nami zaszło. Opowiedziałem jej o wszystkim, a ona prawie mnie pobiła. Nigdy nie widziałem jej tak poruszonej. Powiedziała mi, że jeśli natychmiast nie wezmę się w garść i nie naprawię wszystkiego, co schrzaniłem „skopie mój kształtny tyłek tak, że popamiętam" To jej słowa, nie moje. – Na ustach Tomka pojawia się szelmowski uśmiech, a ja na ten widok mam chęć tańczyć i śpiewać.
– Jak mnie tu znalazłeś? – pytam, bo podejrzewam, że to nie było łatwe.
– Pani Stefka powiedziała mi, że znajdę cię w jednym z hoteli przy Krakowskim Przedmieściu. Przyjechałem więc i po prostu szedłem w stronę, gdzie kręciło się najwięcej ludzi w balowych strojach.
– Wiesz, że to zamknięta impreza? Nikt by cię nie wpuścił.
– Wiem. – Tomek kiwa głową z uśmiechem. – Byłem gotów czekać w lobby, nawet do rana.
– Raczej nie musiałbyś czekać tak długo. Przypadkiem otworzyłam w galerii nasze zdjęcie i od tej chwili jedyne na co miałam ochotę, to znaleźć się w twoich ramionach.
Po tym wyznaniu Tomek spogląda na mnie, a jego oczy ciemnieją, pieszcząc moją twarz. W tym momencie w całej sali oraz lobby wystrzeliwują tuby i powietrze wypełnia się brokatem. Efekt jest magiczny! Wydaje się jakby wokół nas wirowały złociste płatki śniegu. Tomek zbliża się do mnie jeszcze trochę, a potem obejmuje mnie w talii i przyciąga tak, że opieram się o jego silne, twarde ciało.
– Wiesz, że nigdy nie byłam tak szczęśliwa jak z tobą? – pytam. – Ale jednocześnie nigdy nie czułam takiej niepewności...
– Wiem, Marta, przepraszam cię. Tak bardzo bałem się, że nie ma dla mnie miejsca, w twoim idealnym świecie. Bałem się, że mógłbym cię pokochać, a potem stracić – mówi i ucieka wzrokiem, gdzieś w prawo, jakby to wyznanie wciąż nie przychodziło mu łatwo.
– Już się tego nie boisz? – Przekrzywiam głowę i próbuję nadać swojej twarzy lekkiego wyrazu, lecz jestem tak przejęta tą chwilą, że wątpię, by mi się to udało.
– Kiedy wyjechałaś zrozumiałem, że przecież to już się stało – zakochałem się w tobie i straciłem cię. Na własne życzenie. – Słowa Tomka sprawiają, że serce chce wyskoczyć mi z piersi.
– Czy ty...
– Tak! Kocham cię, Marta! I mam nadzieję, że nie okażę się okropnie samolubnym dupkiem, jeśli poproszę cię, byś wróciła dzisiaj ze mną do domu.
Nie odpowiadam, tylko unoszę się na palcach, by dosięgnąć ustami tego cudownego, seksownego uśmiechu. On natychmiast wychodzi mi naprzeciw i po chwili stoimy na środku lobby, całując się jakby od tego zależało nasze życie. Wokół nas wirują płatki złotego pyłu, a Mariah Carey śpiewa „All I want for Christmas is you". Myślę, że Tomek doskonale wie, iż dokładnie te same słowa wyśpiewuje właśnie moje serce.
Wygląda na to, że przed nami idealne Boże Narodzenie.

#PerfectChristmasWhere stories live. Discover now