#MyPerfectLife

285 22 2
                                    

Prośba mamy zwala mnie z nóg. Dosłownie, bo pod wpływem płynących ze słuchawki telefonu słów opadam na kanapę.
– Ale ja nie mogę... – stękam słabo, choć zdaję sobie sprawę, że to raczej nie przyniesie oczekiwanych skutków.
– Wiem, że to niespodziewane. Nikt z nas tego nie planował, ale sama rozumiesz. Babcia musi z tej okazji skorzystać! – mówi mama, a ja myślę o wszystkich okazjach, które przejdą mi koło nosa, jeśli ulegnę jej prośbom.
Od ośmiu lat rozwijam mój profil @perfect.life na Instagramie i pielęgnuję z trudem zdobytą pozycję influencerki. Przez ten czas zgromadziłam prawie dwieście tysięcy followersów, renomę oraz mnóstwo ciekawych znajomości. Owocuje to udziałem w kilku naprawdę intratnych kampaniach reklamowych rocznie. I mimo, że dla wielu osób moje zajęcie wydaje się śmieszne i niepoważne, dla mnie stanowi źródło utrzymania. I wbrew temu, co większość społeczeństwa sądzi, nie dostaję niczego za darmo. Na wszelkie bonusy oraz gratyfikacje muszę się nieźle napracować.
Haruję jednak solidnie, jestem kreatywna, śledzę trendy, nigdy nie zawalam terminów, a także dbam o kontakty z agencjami reklamowymi oraz innymi influencerami. Uwierzcie, że nie jest łatwo być wciąż na topie, a jednak mnie się to udaje! Co więcej, odnoszę coraz bardziej znaczące sukcesy – niedawno jedna z najbardziej cenionych na rynku marek jubilerskich zaproponowała mi udział w świątecznej kampanii ich biżuterii. Jest to tak prestiżowe przedsięwzięcie, że kiedy skontaktowała się ze mną przedstawicielka marki i przedstawiła warunki, nie posiadałam się z radości. Biegałam po całym mieszkaniu i piszczałam ze szczęścia. Taka oferta wiąże się oczywiście z niezłym zastrzykiem gotówki, ale dla mnie najważniejsze jest wyróżnienie, jakie się za tym kryje. Wiem przecież, że w tej kampanii mają brać udział tylko najwięksi polscy influencerzy. Prawdziwe grube ryby Instagrama oraz ja – młoda dziewczyna z niezamożnej rodziny, córka księgowej i nauczyciela geografii.
Naturalnie doskonale rozumiem, że czeka mnie teraz jeszcze bardziej wytężona praca, konieczność wykonania mnóstwa zdjęć w najróżniejszych aranżacjach i stworzenie contentu na miarę hollywoodzkiej gwiazdy, ale nie mam wątpliwości, że sobie poradzę. Do wszystkiego podchodzę metodycznie, tym bardziej, że postów ma być całkiem sporo, dlatego odpowiednio wcześniej przygotowałam sobie szczegółowy plan zgodny z wytycznymi i powoli zaczęłam jego realizację. A teraz mam z tego zrezygnować?
– Mamo, ale ja podpisałam umowę. Nie mogę się z niej wycofać – mówię trochę bardziej zdecydowanie.
– Rozumiem, kochanie, lecz to sytuacja podbramkowa. Babcia zupełnie nagle dostała ten przydział do sanatorium. Musi wyjechać, a jej domek nie może stać nieogrzewany przez dwa mroźne tygodnie. No i jest przecież Mruk. Kto będzie karmił kocura? Martuś, tylko ty masz „nienormowany czas pracy". – Ton głosu mamy, chociaż błagalny, jasno wskazuje, co sądzi ona o moim zajęciu.
– Ale pracy! Muszę być w domu, żeby wyrobić się z wszystkim. Poza tym w przeddzień Wigilii idę na świąteczną galę...
– Oj, przecież możesz wrzucać te swoje fotki z dowolnego miejsca. U babci też jest internet. A na galę zdążysz.
– Ale muszę te fotki przygotować!
Nie chce mi się tłumaczyć, że to znacznie więcej niż pstryknięcie paru zdjęć komórką. Mama nie ma pojęcia, iż zrealizowanie takiej sesji wymaga dogłębnego przemyślenia, zaplanowania stylu, stroju, makijażu, aranżacji wnętrza, oświetlenia, w końcu ustawień aparatu, wykonania miliona zdjęć, dokonania ich selekcji oraz obróbki. Często muszę przygotować także rolki, więc należy wykonać odpowiednie ujęcia, potem je zmontować i dobrać muzykę. O hashtagach, oznaczeniach i odpowiedzi na komentarze nie wspominając. Od samego tylko myślenia o tym, robię się potwornie zmęczona.
– Przygotujesz sobie wszystko wcześniej. U babci musisz być dopiero dziewiątego grudnia. Zresztą w Świerkowie też możesz coś tam popstrykać – mówi mama beztrosko. Nie wierzę własnym uszom.
– Coś tam popstrykać?!
– Oj, Martuś, nie rób problemu. Tata ma koniec semestru, u mnie w pracy audyt. Nikt z nas nie może się ruszyć z Warszawy! – Słyszę, że mama zaczyna się niecierpliwić i wiem już, że znalazłam się na przegranej pozycji.
Tak właśnie zostałam, wbrew własnej woli, wmanewrowana w przymusowe zimowe wakacje na jednej z mazurskich wsi.

#PerfectChristmasWhere stories live. Discover now