Rozdział I: Nieznajomi

25 5 0
                                    

//Witam serdecznie!
Jest to kontynuacja mojej poprzedniej powieści, ten kto czytał wie której.
Lecim z tym koksem bez dalszego pierdzielenia!//

Pov: Tarima

Dzisiaj był dzień jak co dzień. Może oprócz tego że nie było żadnych wydarzeń. Takie dni nazywałam Cichymi Dniami.
Znudzona przechadzałam się po korytarzach Pałacu Wiecznych Piór gdy nagle usłyszałam głosy z Sali Naradnej.
- Rozumiem. Czyli twierdzicie że złapaliście ich na patrolu od Głównej Stolicy? - rozpoznałam głos prezydenta
- Tak. Mieli przy sobie prowiant i broń. - odpowiedział jeden ze strażników.
Poczułam nagła potrzebę wejścia tam. Tak jakby instynkt podpowiadał mi co mam robić.
Cichuteńko otworzyłam drzwi
Zobaczyłam zastępcę prezydenta za stołem, dwóch strażników (//jeśli czytaliście poprzednia część uważnie to wiecie jakie mają hełmy//) oraz kilkoro ludzi. Było ich jedenaścioro. Rozpoznałam w siódemce z nich cechy pół-wilków, ale pozostali byli mi nieznani. Wyglądem ani zachowaniem nie przypominali żadnego mieszkańca Państw.
- Przybyliśmy w pokoju! Musimy odnaleźć piątkę wojowników którzy duchami są w zwykłych ludziach! To bardzo ważne! - powiedziała dziewczyna o blond włosach i niebieskich oczach.
- Dlaczego w takim razie nie ma z wami prezydenta? Czyżby śmialisćie zabić go na spotkaniu? - zapytał zastępca
- To nie tak! Zostaliśmy zdradzeni, demony się zjednoczyły a przywódcy pozostali w Głównej Stolicy. Naprawdę niech pan posłucha! - odpowiedziała
Wyglądała na silną. Wszyscy na takich wyglądali. Jeśli mielibyśmy ich stąd wygnać mógłby być problem. Ale coś mi podpowiadało że nie można ich wyganiać. Postanowiłam wejść do sali, lecz jeszcze nie teraz. Musiałam zobaczyć jak to się rozwinie.
- Jeśli to prawda, dlaczego bogowie się z nami nie skontaktowali? Zazwyczaj mnie ostrzegają, mam z nimi wyjątkowa więź - napuszył się
- Najwyraźniej uznali, że zbyt się tym chwalisz - rzekłam opierając się o ścianę na co wszyscy podszkoczyli i spojrzeli w moją stronę.
Widać było po ich minach, że dopiero teraz mnie zauważyli. Tylko czarnowłosa dziewczyna o zielonych oczach nie wydawała się zaskoczona, na co uniosłam brew a ona się uśmiechnęła
- Zauważyłam jak wchodzisz. - wyjaśniła - Ale przyznaję, niezła jesteś. Gdyby nie to, że akurat patrzyłam w twoim kierunku, nie zauważyłabym cię
- Dosyć tego! - warknął zastępca - Jak śmiesz tak mówić Tamiro?! Jestem bardzo rozczarowany tobą. A poza tym nie podsłuchuje się rozmów urzędników!

Podszedł do mnie jednak gdy był dwa kroki przede mną błyskawicznie przeskoczyłam w bok i lekko popchnęłam go wiatrem.
- Co do-?! Co ty wyprawiasz?! - zawołał wściekły
- Ja... - sama byłam zaskoczona tym co się stało. Owszem chciałam odskoczyć ale nie atakować. Poza tym jak ja to zrobiłam? Nie umiem kontrolować wiatru, co chyba sobie w tej chwili uświadomił zastępca
- Jak ty to zrobiłaś? - zapytał prostując się - T-to niemożliwe chyba że.... Nie, napewno nie. Ona nie miała dzieci....

Popatrzyłam na niego niepewnie, marszcząc brwi. Sama nie wiedziałam co się stało jednak czułam że muszę coś zrobić, przeszkodzić mu... Ale w czym? Przesłuchwianiu intruzów? Jednak coś podpowiadało mi że mieli prawo, wręcz obowiązek tu być. Dobra, jedno załatwione. Jednak co oznaczało to drugie?

Przybysze popatrzyli po sobie a potem na mnie. Czułam się nieswojo pod tymi wszystkimi spojrzeniami więc spuściłam wzrok na własne trzęsące się ręce. Brązowowłosa dziewczyna o niebieskich oczach podeszła do mnie i mimo że zrobiła to powoli, podskoczyłam gdy położyła mi rękę na ramieniu.
- Umiesz tkać powietrze? - spytała a ja popatrzyłam na nią, lekko zdziwiona
- No wiesz, kontrolować je - wyjaśniła
- N-nie wiem... Nikt nie umie kontrolować żywiołów. Kiedyś, według legend Wielka Szóstka mogła jednak jest to zapomniana technika... Poza tym tylko dzieci bogów to umieją.
- Bzdury! Nie jesteś żadnym dzieckiem boga czy bogini! - zastępca podszedł, odepchnął dziewczynę i złapał mnie za ramię - Idziemy! Już dosyć narobiłaś wstydu Zjednoczonym Orłom!
Wyrywam mu się gdy coś mi podpowiada by to zrobić. Popatrzylam w jego oczy o mało nie krzyknęłam ze zdumienia.
Ich tęczówki były czerwone.
- Zdrajca! - krzyknęłam a wtedy strażnicy dotychczas pilnujący przybyszów natychmiast podbiegli i złapali zastępcę. O ile nim był.
Stwór odepchnął ich od siebie po czym zaczął się przemieniać. Jego skóra stała się czerwona, kończyny wydłużyły, kły ukazały.
Zmiennokształtny zdążyłam pomyśleć zanim mnie zaatakował. Zrobiłam unik w bok przy okazji kopiąc go z pół obrotu przez co zatoczył się i warknął na mnie. Chłopak, na oko jedenastoletni podbiegł, skoczył i w skoku przemienił się w wilka o srebrnej, połyskującej na niebiesko sierści po czym rzucił się na demona. Dziewczyny też wkroczyły do akcji, jednak jedna z nich została przy tych którzy nie wyglądali na tutejszych. Kolejna wyjęła dwa topory, inna noże a ostatnia wyjęła mały kijek po czym przekręciła u góry i u dołu a ten rozrósł się do metrowego. Wszyscy jak na komendę otoczyli stwora oraz tłukli go gdy tylko mieli okazję.
- Czego tak stoisz?! Nie masz broni? - zapytała ta z nożami na co zza pasa wyjęłam dwa sierpy a ona pokiwała głową z uznaniem.
Dołączyłam do okręgu i też zaczęłam go okładać. Potwór odrzucił z siebie wilka po czym ruszył na nas dwie. Uderzyłam go przez pysk sierpem jednak jakbym biła powietrze. Krew trysnęła lecz on nie zwrócił na to uwagi i powalił mnie na ziemię. Brązowowłosa jakimś cudem uniosła kawałek podłogi nawet go nie dotykając i rzuciła w niego przez co zwalił się ze mnie. Nie miałam czasu się zastanawiać nad tym jak to zrobiła, natychmiast skoczyłam na równe nogi. Demon już się podniósł i atakował pozostałych którzy po mistrzowsku parowali jego ataki. W końcu zmęczony pobiegł w strone okna i z niego wyskoczył.
Podbiegliśmy, popatrzyliśmy w dół gdy nagle przed nami wzleciał on, machając czerwonymi skrzydłami.
- Wszystko w porządku? - dotknął mojego ramienia chłopak który dotychczas był wilkiem
- Tak... Chyba tak. Dzięki. Nie wiem co bym bez was zrobiła - uśmiechnęłam się - Jestem Tamira
- Ja Vinkar, to Anasha, Ukria, Aifra a tam stoją Ashlin, Minora, Nikm, Korra, Asami, Mako oraz Bolin - przedstawił wszystkich

- Miło mi. Co prawda może przywitanie odrobinę chłodne, ale teraz witam was w Zjednoczonych Orłach. Już na ciepło

Zaśmiali się a potem, schowawszy broń zaprowadziłam ich do jadalni. Słudzy podali nam po półgodzinie obiad.
Rany pomyślałam Nigdy nie sądziłam że będę kiedyś gospodarzem... Nawet fajne to.
- Więc... - zagadnęłam - Jesteście pół-wilkami?
- Większość. Asami, Mako, Bolin I Korra są z innego świata. U nas nagle stworzył się portal, weszliśmy do niego i tak się z grubsza poznaliśmy - powiedziała Aifra - Swoją drogą nieźle walczysz
- Dzięki. Nigdy się nie uczyłam, to trochę dziwna sprawa... Czasami po prostu coś podpowiada mi co mam robić. Taki jakby instynkt
Nagle oczy Aifry zmieniły się z niebieskich w szare.
- Odnaleźliśmy cię, Tmiro - uśmiechnęła się - Pamiętasz mnie?

//Guess I should go touch some grass or something.
W każdym razie witam, jeśli to jest pierwsze opowiadanie które czytasz na moim profilu to w tył zwrot proszę i wracaj do pierwszego tomu. A jeśli to już drugie to witam serdecznie po krótkiej (tylko jakiejś tygodniowej) przerwie. Przepraszam że wcześniej nie wydałam tego cuda ale nie miałam siły pisać. Ask_haniek wie o czym mówię. W każdym razie mam nadzieję że ten tom spodoba się wam tak jak poprzedni! No i by the way dobiliśmy 100 wyświetleń poprzedniego tomu. Dzięki wielkie! //

Legenda Korry: U Zjednoczonych OrłówWhere stories live. Discover now