Rozdział V: Opowieść zwycięstwa

7 2 0
                                    

- Niestety - pokiwała głową Nike gdy już siedzieliśmy w sali biesiadnej świątyni - Od kilku tygodni nie ma z nimi kontaktu. Gdy przybyliśmy na ich Olimp, był spustoszony. Kompletna ruina. Nie było tam nawet kamienia na kamieniu.

- Kto mógłby to zrobić. I o co chodzi z ,,greckimi" i ,,rzymskimi" bogami? Myślałem, że są tylko greccy, cokolwiek to znaczy. - powiedział Vikram

- Cóż... Nie ma jedynie trzech planet, waszej - wskazała otwartą dłonią w stronę Korry, Asami i reszty gości - i oczywiście, której najechała was kilkanaście lat temu. Jest więcej światów. O wiele więcej. Przede wszystkim planeta i jej mieszkańcy dzięki którym istniejemy my, bogowie. Nazywa się Ziemia a mieszkają na niej ziemianie.

- Ale oryginalnie - mruknął Nikm na co szturchnęłam go łokciem

- Ziemia jest podzielona na wiele sposobów. Oceany, morza, jeziora i rzeki oraz ląd. Lądy są podzielone na kontynenty a one na państwa.

- Jak nasze? - zapytała Aifra

- Nie do końca. Ich jest około 195. - zakrztusiłam się gdy Nike wypowiedziała zawrotną liczbę - Wiem, że to szokujące. Sama gdy to usłyszałam nie mogłam w to uwierzyć. Na przestrzeni lat i wieków wiele się może zmienić. Wracając, teraz tam jest rok 2024, świat jest podzielony inaczej niż kiedyś. Tamtejsi ludzie dzielą czas na trzy epoki. Starożytność, średniowiecze i nowożytność. Czasy związane z religiami politeistycznymi, to jest takimi, które mają wielu bogów, dawno minęły, były wyznawane w starożytności czyli ponad dwa tysiące lat temu.

- Faktycznie, długi okres czasu. - mruknęła Ukria

- Dokładnie. Wtedy istniało kilka ,,głównych" - tu zrobiła cudzysłów w powietrzu palcami - mitologii. Nordycka, grecka, rzymska oraz egipska. Te są najpopularniejsze jednak nie jedyne. Pierwsza z nich, nordycka, była wyznawana w Norwegii, Szwecji, Finlandii i prawdopodobnie po części w obu Amerykach czyli kontynentach. Grecka w Grecji, rzymska głównie w Cesarstwie Rzymskim czyli teraźniejszych Włoszech, egipska w Egipcie i ogólnie w Afryce.

- Nie mają królestw ani księstw? Co to ma być? - zdziwiłam się

- Kiedyś takowe były, z tego co wiem Wielka Brytania jest dalej rządzona przez króla bądź królową. Wracając, ja wywodzę się z mitologi greckiej czyli z Grecji. Ostatnio zaginęli ci rzymscy, nie ma po nich ani śladu. Ich Olimp jest zrujnowany. - w oczach bogini pojawiły się łzy, które natychmiast starła dłonią

Pomyślałam o wizjach sprzed kilku dni. Ukazywały zrujnowany Olimp... Czyli to musiał być ten rzymski!

- Jednak nie czas na to. Znalezieniem i ewentualnie ocaleniem bogów rzymskich zajmiemy się my. Wy musicie dalej wyruszyć. Tmiro, mam nadzieję, że nawet bez pomocy Hringi dasz radę pokierować statkiem? - zwróciła się do mnie Nike

Wojowniczka przejęła kontrolę nad moim ciałem, jak zwykle poczułam mrowienie i poczucie czyjejś obecności, nic nowego.

- Niestety nie. Wiesz, że morze nigdy mi nie służyło - poczułam jak mój twarz wykrzywia się w grymasie zrezygnowania i złości

- No nic. Poproszę Posejdona by wam sprzyjał. Żegnajcie, Tmiro, Arfio i cała reszta - skinęła nam głową, wokół niej zawył wiatr i rozsypały się płatki fiołków, po czym bogini zniknęła.

/Na statku\
/Statek w stylu wikingów, pożyczony od Nörda (nordycki bóg morza), z tarczami i typowymi dla nich rzeźb\

Wychylałam się za burtę próbując nie zwymiotować a Korra klepała mnie po plecach.

- No już, już. - mówiła uspokajającym tonem - Wyrzuć to z siebie

- No chyba sobie żartujesz - popatrzyłam na nią przez ramię

- Morze! Zawsze patrzyłam na nie z okna naszego domu na wybrzeżach - powiedziała Ukria siedząca na sterburcie koło mnie - Zawsze je sobie wyobrażałam jako takiego przyjaznego potwora. Jeśli nie zdenerwujesz go, jest przyjazny i daje ci wiele dobrego.

- Ale jak go wnerwisz to masz przechlapane - powiedziała Asami - Mój ojciec budował statki więc coś tam wiem

Odetchnęłam gdy moja choroba morska się uspokoiła. Odsunęłam się od burty i przeciągnęłam, napinając wszystkie mięśnie a potem je rozluźniając.

- No, chyba pójdę na gniazdo bocianie, jak spadnę to się przynajmniej nie zabiję - podeszłam do masztu i zaczęłam się wspinać

- Wiesz, że możesz użyć skrzydeł? - zawołał Ashlin

- Wiem! Ale chcę poćwiczyć wspinaczkę! - odkrzyknęłam i kontynuowałam wspinaczkę

Od godziny płynęliśmy na północny-zachód by dotrzeć do najbardziej przyjaznego Państwa, Kolonii Delfinów. Czytałam kiedyś o nich. Ludzie stamtąd pochodzący nigdy nie prowadzili wojen, nawet z Demonicznym Cesarstwem. Z chęcią przyjmowali gości, według legend kiedyś umieli kontrolować wodę, jak zrobiła to Korra.

Właśnie! Kontrola nad żywiołami. Zawsze o tym marzyłam jednak miałam nadzieję, że na przykład ogień albo ziemię, a nie wiatr.

Dotarłam na bocianie gniazdo, wzięłam lunetę z torby przewieszonej przez moje ramię po czym rozgądnęłam się.
Morze jest dzisiaj wyjątkowo spokojne pomyślałam, jednak odwołałam to po niecałych dziesięciu minutach.

- Ej ludzie! Burza na horyzoncie! - zawołałam wskazując po lewej stronie statku skupisko chmur, które co jakiś czas rozświetlało się błyskawicami

Szybko zleciłam na dół a tam zobaczyłam resztę załogi stojącą przy bakburcie (lewa strona statku).

- Wygląda nieciekawie. Co robimy? Nie możemy przecież tu się zakotwiczyć - wskazała ręką na pobliskie klify Kolonii Delfinów Anasha

- Musimy stąd odpłynąć, wygląda mi to na duży sztorm - powiedział Vikram

- No brawo, Panie Wszechwiedzący - burknęła Ukria - Wszyscy na stanowiska!

Pobiegłam znowu na bocianie gniazdo cały czas patrząc na nieubłaganie zbliżający się sztorm.

Statek odbił nieco w prawo i pszyspieszył. Dopiero po chwili zauważyłam, że to nie byle jaki sztorm. Pod chmurami płynęły czarno-czerwone statki, jakby płonące widmowym ogniem. Od razu domyśliłam się, że to...

- Demony! Ludzie, to nie jest sztorm! - zawołałam głośno tak żeby każdy usłyszał co, na szczęście, się udało

- Na Posejdona! Spływamy stąd! - zawołała Aifra

Ci nie z naszego świata wzięli się do niepotrzebnych dotychczas wioseł a ja cały czas się wpatrywałam w nieubłaganie zbliżającą się wrogą flotę.

- Są coraz bliżej! - zawołałam gdy byli już tylko dwa kilometry od nas

Jednostka 72 natychmiast zaczęła strzelać czym się da, nawet wytrzasnęli skądś kule armatnie, jednak nie dało to zbyt wiele bo statki były pancerne.

Kotwice wbiły się w reling a ja natychmiast pobiegłam je odpiąć, jednakże zachowałam się gdy łańcuchy się napięły po czym zaczęły nas przyciągać.

Z przerażeniem uświadomiłam sobie co oni robią, szybko wyjęłam sierpy i zaczęłam czym prędzej przecinać metal.

- Oni nas stratują! - gdy krzyknęłam w oczach pozostałych pojawiła się obawa oraz lęk

Vikram, Ukria, Ashlin i Aifra kontynuowali ostrzał a pozostali wzięli się do roboty, jednak zbyt późno.

Statki zbliżały się, były coraz bliżej aż w końcu usłyszałam niemiłosierny trzask drewna, huk rozbijanych armat, szum wylewającej się na podziurawiony pokład wody i gdy deski się pode mną zawaliły runęłam wprost do lodowatego morza.

Legenda Korry: U Zjednoczonych OrłówNơi câu chuyện tồn tại. Hãy khám phá bây giờ