Zdjęcie

18 1 2
                                    

 -Kurwa mać, moja głowa.- Jęknęłam z bólu. Przysięgam, ze więcej nie piję. Przynajmniej w tym tygodniu. Po omacku szukałam telefonu na nie wielkiej szafce nocnej. Łeb mi zaraz eksploduje i nie będzie co zbierać. Kiedy odnalazłam telefon od razu sprawdziłam, która godzina. Jedenasta, nie najgorzej jak na takiego kaca. Skoro już otworzyłam oczy zaczęłam szukać czegoś do picia. Niczego nie znalazłam, a potrzeba mojego podniebienia i gardła była na tyle duża, że postanowiłam zwlec się na dół po szklankę zimnej wody i aspirynę. Po drodze na schodach walnęłam się w mały palec u nogi na co rzuciłam soczystą kurwą i zaskomlałam przez nieprzyjemne uczucie mrowienia. 

Wchodząc do kuchni zauważyłam, że na marmurowym blacie wyspy kuchennej leży jakaś koperta. Moja nad ludzka ciekawość nie próżnowała i jak tylko upewniłam się, że nikt nie patrzy wzięłam kopertę w ręce. Na kopercie starannym pismem było napisane tylko:

Victoria.

Logiczne było, że to do mnie więc zaczęłam ją otwierać. W kopercie było zdjęcie trójki dzieci, dwóch chłopców i ewidentnie młodsza dziewczynka, co wywnioskowałam po jej wzroście. Byłam bardzo zdezorientowana, bo po cholerę ktoś miał by mi anonimowo wysyłać zdjęcia jakiś obcych mi dzieci? Jeszcze mnie o coś oskarżą. Zaczęłam przyglądać się zdjęciu próbując rozpoznać kogoś z nich. Dwójka z nich to chyba rodzeństwo bo wyglądają jak bliźniaki...

-O boże!- Zaciągnęłam się szybko powietrzem i wytrzeszczyła oczy w niedowierzaniu. To byłam ja, Jason i jakiś blondyn. Przyglądałam się zdjęciu próbując przypomnieć sobie kto to był. Nie wiele pamiętam ze swojego dzieciństwa, w ogóle mało pamiętałam, co mnie czasami irytowało bo nigdy nie wiedziałam o co chodzi mamie czy reszcie rodziny. Odłożyłam zdjęcie z powrotem na blat, bo moje podniebienie już błagało o pomstę do nieba i zlitowanie się nad nim. Najpierw sięgnęłam po szklankę wody i wypiłam na raz. Aż mi wróciły wspomnienia z wczoraj. Wywróciłam na to porównanie oczami i zaczęłam robić sobie tosty francuskie na śniadanie. Usiadłam przy wyspie i patrzyłam się na zdjęcie. Moje rozmyślanie przerwał mi Jay.

- Dzień dobry Vic.- Przywitał się brat ziewając. Uwielbiałam to przezwisko, jest urocze a szczególnie wypowiadane z ust wielkiego boksera Jasona. Chłopak chyba wyszedł dopiero z pod prysznica bo miał mokre włosy i pachniał moim żelem do kąpieli. Nigdy się nie przyznaje, że go używa, ale ja o tym wiem, bo raczej mało mężczyzn wieku dwudziestu jeden lat pachnie brzoskwinią.

- Siema.- odpowiedziałam mu na co ten zwrócił wzrok ku mnie i kopercie leżącej przede mną.

 - Co to?- Zapytał raczej obojętnym głosem. Podszedł bliżej mnie i popatrzył na fotografię. Gdy tylko ją zobaczył, cały zesztywniał. Jego zwykle miękkie rysy twarzy wyostrzały przez zaciśniętą szczękę, oczy pociemniały a usta stawały się białą wąską kreską na jego brodzie. - Skąd to masz?

Po jego obojętnym głosie nie było śladu. Zastąpił go strach i ból widoczny w jego oczach.

 - Powiem Ci jak mi powiesz kto to- Wskazałam palce na blondyna ze zdjęcia. Wyglądał znajomo, ale nie wiedziałam kto to. Na jego pojawiła się niepewność i zmieszanie. Pomimo różnicy wieku potrafiłam z niego czytać jak z otwartej książki. Wczytałam więc, że wie kto to jest. Ponagliłam go ręką na co ten cmokną z niezadowoleniem. 

- Michael.-  Jason cicho wypowiedział jego imię po czym przetarł sobie bladą twarz dłonią. Wybałuszyłam oczy w zdziwieniu i niedowierzaniu. Jakim cudem? Zamurowało mnie, patrzyłam na Jay'a który był widocznie niepocieszony całą sytuacją. - Wy się przyjaźniliście aż od małego?

 Mój mózg nie mógł przeprocesować tej informacji. Teraz jeszcze bardziej się zastanawiałam co takiego zrobił ten blondyn, że całe miasto się go bało.- Chcesz wiedzieć co się stało?- Jason spojrzał na mnie z politowaniem i skierował się do naszego ogromnego ogrodu. Szybko dokończyłam tosta i ruszyłam za bratem. 

Szliśmy w kierunku rogu działki, gdzie rosły wysokie tuje. Zatrzymałam się kawałek przed krzakiem i z dezorientacją wpatrywałam się w plecy Jasona, który właśnie znikną za zieloną bramą z roślin. Ruszyłam za nim i jak tylko otworzyłam oczy ujrzałam małe pomieszczenie w którym właśnie stałam. Było tu bardzo męsko i przytulnie. Stara kanapa pościelona granatowym kocem idealnie pasowała do stolika z opony i komiksów na ścianach. Zauważyłam, że brat usiadł i zwinnym ruchem ręki zachęcił mnie do tego samego. Usiadłam obok niego i jeszcze przez chwilę rozglądałam się po drewnianym domku. Nagle Jay podał mi stary własnoręcznie zrobiony album ze zdjęciami, który od razu zaczęłam przeglądać. 

- Mieliśmy po szesnaście lat.- Zaczął mój brat a ja wiedziałam, że szykuje się długa opowieść. Usadowiłam się wygodniej i wtuliłam w umięśnione ramię brata cały czas przeglądając zdjęcia w albumie. - Poszliśmy na imprezę, świetnie się bawiliśmy. Było dużo alkoholu, narkotyki, zioło. No jednym słowem nielegalny raj dla głupich nastolatków. Od początku byłem sceptycznie nastawiony do tej imprezy, bo miało być tam podejrzane towarzystwo.-

- Czyli kto?-  Zapytałam zaciekawiona na co Jason skarcił mnie wzrokiem i fukną coś pod nosem,  żebym mu nie przerywał. Zamknęłam się więc i dalej słuchałam. 

- Nie pamiętam, ale nie byli to ludzie z którymi porozmawiasz sobie o jebanej pogodzie. Michael nie musiał namawiać do picia, ale do ćpania tak. Mówił coś, że się po tym rozluźnię i jakieś tam pierdoły. Wzięliśmy tego gówna trochę za dużo i mieliśmy totalny odlot. Nie pamiętam całego wieczoru, ale pamiętam tamtą sytuację.- Jay spuścił głowę i zacisną oczy jakby chciał pozbyć się jakiegoś obrazu z myśli tak usilnie, że był by skłonny wydrapać sobie oczy, którymi to zobaczył.

- Była tam taka jedna dziewczyna, która od dłuższego czasu mi się podobała. Nazywała się, chyba Sierra. Streszczę ci to bo wyrzuty sumienia wystarczająco mi nie dają żyć. Michael ją zgwałcił, a ja się temu przyglądałem. Błagała mnie o pomoc, ale nic nie zrobiłem. Jak zaczęła krzyczeć Michael ją poddusił. Byliśmy naćpani, więc nie panował nad sobą. Zrobił to trochę za mocno... Zabił ją. Nie rozumiałem co się dzieje przez alkohol i dragi, ale panikowałem. Zagroził mi wtedy, że jak komuś o tym powiem...- Zrobił pauzę jakby słowa uwięzły mu w gardle. Wziął głęboki wdech i otworzył oczy. Wpatrywał się pustym wzrokiem przed siebie i zbierając w sobie odwagę by spojrzeć mi w oczy. - Powiedział, że jak ktoś się o tym dowie zrobi to samo tobie...

CO...

Czułam się jakby ktoś uderzył mnie w płuca. jakby próbował je wyjąć, wyrwać. Nie mogłam złapać tchu. Zaczęłam się pocić. Było mi bardzo słabo, nie mogłam się ruszyć. Z moich oczu samowolnie zaczęły płynąć łzy. Nie mogłam ich powstrzymać. Jason mnie mocno przytulił i próbował mnie uspokoić. 

Kiedy odzyskałam możliwość swobodnego oddychania a oczy przestały łzawić po mojej głowie zaczęło krążyć jedno pytanie:

CO miała oznaczać ta fotografia?


Oto kolejny rozdział! Mam nadzieję, że wam się podobał. Osobiście lubię takie krótkie rozdziały, ale napiszcie mi co o tym sądzicie!  Kolejne części nie będą publikowane regularnie, lecz często. OBIECUJĘ!


You're diffrent princessOnde histórias criam vida. Descubra agora