#124

12 13 0
                                    

Kiedy przeprowadziła się do Nowego Jorku, wszyscy dostrzegli, iż jest inna. Można by wręcz rzec, że dziwna. Trzymała się cienia, skąd często obserwowała innych nader uważnie, ubierała się tylko na czarno i cały czas podążały za nią kruki. Wielu ludzi twierdziło, iż jest ona przerażająca, ale nikt nie potrafił powiedzieć dlaczego.

To miało związek z aurą, która ją otaczała. Była ona mroczna, ponura, chciałoby się powiedzieć śmiertelna. To jest to, co wywoływało u innych ciarki.

Jej charakter nie był lepszy. Nie, inaczej, nie pomagał poprawić jej reputacji. Była ona cicha, wycofana, nie miała zainteresowań, nie okazywała emocji. Nikt też nie widział jej wykonującej jakiejkolwiek z "ludzkich" czynności, tj. chodzącej do pracy, robiącej zakupy czy umawiającej się na randki.

Nikt nie chciał przebywać w jej towarzystwie. Dzieci, a nawet dorośli bali się do niej chociażby podejść. Całe miasto jednak lubiło o niej mówić. Plotek na jej temat przybywało dzień w dzień. Bezwiednie stała się ona czymś na rodzaj miejskiej legendy.

Ci, którzy jednakże mieli tą wątpliwą przyjemność rozmowy z nią twierdzili, iż mówiła ona w bardzo spokojny oraz wyrafinowały sposób, jakby pochodziła z wyższych sfer. Konwersacja sprowadzała się do tematów życia pozagrobowego i często była filozoficznym monologiem, który trwał długie minuty.

Już tydzień po jej przeprowadzce w metropolii zaczęli ginąć ludzie. Nie masowo, lecz wciąż w zauważalnych ilościach. Każda z ofiar miała między żebrami a brzuchem ranę kłutą wykonaną jakimś nienaturalnie dużym narzędziem. Policja zaczęła to badać, ale sprawę szybko umorzono ze względu na brak dowodów oraz świadków. Od tego czasu mieszkańcy poczęli żyć w strachu, bojąc się opuścić swoje domy po zmroku, a nawet za dnia.

Miesiące mijały bez względnych zmian. W końcu dziewczyna, która wywołała w mieście cały ten chaos publicznie ogłosiła, że się wyprowadza. Dlaczego publicznie? To na zawsze pozostanie tajemnicą.

Nowina ta rozniosła się niezwykle prędko. Wszyscy mogli wreszcie odetchnąć z ulgą. Na odchodne kobieta rzuciła jeszcze coś w stylu "zginiecie szybciej niż myślicie" i "to nie jest nasze ostatnie spotkanie", lecz nikt się tym zbytnio nie przejął, świętując odejście tej, która została lokalnie nazwana "Chodzącym Mrokiem".

Trzy dni później przez Nowy Jork przeszedł huragan, zabijając tysiące ludzi. Służby ratunkowe szukające ocalałych pod gruzami zawalonych budynków skarżyły się, że przez cały ten czas obserwowały ich przerażająca dziewczyna w ubraniach czarnych jak śmierć oraz stado kruków otaczające ją zewsząd.

Straszne historieKde žijí příběhy. Začni objevovat