Żółte Conversy

72 19 54
                                    


🐬

Wchodzę do domu z załzawionymi oczami. Nie pamiętam nic z drogi powrotnej. Z tego wszystkiego nawet nie założyłem słuchawek i nie puściłem sobie jakiejś muzyki, po prostu pędziłem do domu jak głupi.

Mama wygląda z za rogu i od razu do mnie podchodzi. Nie chce z nią rozmawiać. Ciągle się trzęsę a w głowie mi piszczy. To było straszne.

— I jak było? — mówi spokojnie. Ja nie jestem spokojny i jak na razie chce się uspokoić.

Kręcę głową. Zdejmuje buty i szybko ją wymijam.

— Nie pamiętam — głos mi się łamie — Muszę iść, na plażę, teraz — słowa mi się urywają, powietrza jest coraz mniej, zaraz będę się dusić.

Uciekam do swojego pokoju. Ręce mi się trzęsą a serce wali. To było dziwne. Niesamowite i przerażające w jednym. Momentalnie sie zatrzymuje. W głowie mi świta. Brzuch skręca się z ekscytacji.

Uśmiecham się. Byłem w szkole. Uśmiecham się mocniej. Przeżyłem swój pierwszy dzień w szkole!

Zakrywam usta dłonią. Nie wierzę w to. Byłem tak spanikowany, i tak rozproszony tym wszystkim, że nie zorientowałem się po wyjściu ze szkoły, że to zrobiłem. Zrobiłem to!

Wow.

Wow.

To uczucie było dziwne. Jestem z siebie dumny. I nawet, ktoś do mnie zagadał, albo z kimś mnie pomylił, druga opcja jest bardziej możliwa. Może ten chłopak myślał, że jestem jakimś innym nowym w tej szkole, albo nie wiem, cokolwiek innego.

Muszę się w coś przebrać, bo w tej koszuli zaraz się udusze i zemdleje. Wyjmuje z szafy czarne spodenki i jakiś beżowy T-shirt. Nawet nie ide do łazienki, przebieram się w pokoju. Ubrania zostawiam na łóżku, nie chce na nie patrzeć.

Biorę z biurka szkicownik, ołówek i gumkę. Władam wszystko do mojej materiałowej torby, na której sam coś namalowałem. Upewniam się że mam na szyi słuchawki. Wrzucam do torby telefon i wychodzę z pokoju.

Nogi już mi się nie trzęsą, policzki mam suche i nawet czuję się lepiej. To była tylko chwilowa panika, z każdym dniem będzie coraz lepiej. Na pewno. Jestem silny, dam rade i będę chodzić do szkoły.

Mama siedzi w salonie. Unikam jej wzroku. Chce iść posiedzieć sam i się wyciszyć, potrzebuje tego tak bardzo.

— Tylko nie siedź za długo — mówi głośno.

Kiwam głowa chociaż ona tego nie widzi. Chowam moje ładne białe buty to szafki i wyciągam trochę podniszczone żółte Converse z naszytymi niebieskimi gwiazdkami. Uwielbiam te buty, są idealnie i może już nie wyglądają jak kiedyś, ale nadal są wspaniałe i nie zamieniłbym ich na żadne inne (chociaż mama bardzo chce wymienić je na nowe, bo według niej, są brzdkie i zniszczone i aż wstyd w takich chodzić, ale ja mam to gdzieś, lubię je i będę w nich chodzić dalej).

Zamykam drzwi za sobą. Stoje na chodniku. Szybki wybór. Mam iść na bliższą plaże i narazić się na konfrontacje z kimkolwiek, czy iść trochę dalej i być pewien, że nikogo tam nie spotkam? Gryzę się z policzek. Przechodzę na drugą stronę ulicy i ide przed siebie. Czuje się dziwnie. Nie potrafię opisać tego uczucia. Nigdy wcześniej się tak nie czułem.

BLUE  : Dnf ✎Where stories live. Discover now