Stęskniłaś się?

73 4 0
                                    

Obudził mnie dźwięk budzika, który nastawiłam na godzinę siódmą.Występy zaczynaliśmy o dziesiątej,więc mogłam jeszcze pospać. Wyłączyłam budzik i zamknęłam oczy. Śniłam na jawie, ale lubiłam taki sen. Z jednej strony jesteś, ale z drugiej cię niema, często miałam tak, gdy tata przepytywał późno z historii. Musiał po 3 razy po twarzą pytania, bo ja w ogóle się nie skupiłam. Większość wspomnień pamiętam dobrze, więc lubię o nich myśleć.
W końcu mój sen na jawie się skończył i musiałam wstawać. Była teraz godzina ósma, więc miałam dużo czasu. W sumie nie wiem po co nastawiałam budzik na tak wcześnie. Może po to żeby śnić na jawie? Nie wiem. I nie zamierzałam dłużej o tym myśleć, trzeba się przygotować. Dzisiaj urodziny obchodzi aż trójka dzieci, to trojaczki, więc ktoś do szafy wsadził mi kreację na ten dzień. Był to strój w trzech stylach. Do połowy ud miałam dużo różowego koloru, od ud do dekoltu miałam neonowy żółty, a od dekoltu do końca głowy miałam fioletowy. Cały strój to spódniczka, getry na nogi w różowo czarne paski, neonowy top i wiele biżuterii a na głowie trzykolorowy makijaż i fioletowa peruka związana w 2 wysokie kucyki. Nie wiem kto to wymyślał, pewnie te dzieci. Nie czułam się w tym ani łamie, ani komfortowo, jedynie szałowo, a z tłumu na pewno będę się wyróżniać, jeśli 5 osobową grupkę można nazwać tłumem. Chyba że oni też mają specjalne kreacje. Pewnie tak. Czemu tylko ja miałabym mieć piękne ubranie?

Stałam przed lustrem i przeglądałam się w swoje odbicie. Wiedziałam, że czegoś zapomniałam, ale nie wiedziałam czego. Sprawdzić list? Jest ta sama kartka. Może miałam gdzieś iść? Do Mangle? Nie, na pewno.
No tak! Przecież musiałam iść do purple Guya! Przypomniałam sobie nagle i dzień, który zaczął się w miarę dobrze, zamienił się w piekło. Puściłam się biegiem przez korytarz, a po chwili do biegłam do bióra purple Guya. Weszłam cicho do środka i rozejrzałam się. Purple guy siedział na krześle, ale tyłem do mnie.

- Ocho! Przyszłaś łaskawie! A ja czekałem na ciebie, wiesz? Normalnie zabiłbym Bonnie'go, lub innego debila, ale zrobię ci wyjątek. Podepnij kable. Zaraz się zabawimy.- uśmiechnął się szyderczo.
Ja posłusznie poszłam na środek pokoju i zaczęłam podpisać kable. Wiedziałam, że czekają mnie męczarnie, ale musiałam to przeżyć. Dla przyjaciół.
- No to zaczynamy. Trzy, dwa, jeden- wyszeptał pod nosem, a zaraz potem usłyszałam dźwięk charakterystyczny do rażenia prądem. Przeszył mnie ból, ale nie na chwilę. Trwał tak długo, jakby miał nigdy się nie skończyć. Przycisk był wciśnięty cały czas, nie mogłam się ruszyć. W końcu przestał.
Poczułam wielką ulgę i już chciałam powoli się podnieść, gdy przeszkodziła mi niezdolność do ruchu. Nie mogłam ruszyć żadną kończymy ciała.
- Coś ty zrobił?
- Poraziła cię prądem. Wieczorem powinno być okej. Na razie będziesz tylko leżeć, więc powiemy, że właśnie cię ulepszamy. Jeśli komuś powiesz, wiesz co cię czeka.- powiedział i wyszedł z pomieszczenia.
Mam tu tak bezczynnie siedzieć? Czekać aż będę zdolna do ruchu? A co jeśli coś mi się stało? Leżę właśnie bezwładnie na ziemi. Co mam robić?
Łzy zaczęły kapać na podłogę, a po chwili cała twarz była mokra.
Po długiej chwili oprócz mojego chlip ania dało się słyszeć coraz głośniejsze kroki, na pewno nie dochodzące od drzwi. Dźwięk był coraz głośniejszy, a ja bałam się coraz bardziej. Po więzieniu w tym miejscu bałam się bardziej niż wtedy, gdy byłam w pełni człowiekiem. Skupiona patrzyłam w na drugą stronę pokoju. Popatrzyłam w górę. Była tam wentylacja. To  stamtąd dochodziły te dzwięki.
Nagle kratka od wentylacji spadła na ziemię. Prawie dostałam zawału, i gdybym mogła pisnęłabym, ale nie mogłam, bo nawet nie mogłam się głoś o odezwać.
-K-kto tam?- powiedziałam wyczerpana, a mojego głosu prawie nie dało się usłyszeć.
- Lucy? To ty? Co tu robisz?
- K-to mów-wi?- jęknęłam znowu. Musiałam wiedzieć z kim gadam, inaczej nic mu nie powiem.
- Nie pamiętasz starego przyjaciela? Foxy. To ja, Foxy.
- Foxy? Czemu tu jesteś? Wyłaź z tego wenta.
- Tak, już. Poczekaj.
Chwilkę czekałam, aż w końcu z wenta wypadł Foxy. Był tak samo przystojny jak kiedyś...ZNACZY CO?
- O Boże! Co on ci zrobił! Chodź tu.

Foxy podszedł do mnie i podniósł. Położył mnie na kolanach, na co się zarumieniłam. Modliłam się, żeby tego nie widział, ale on nawet się uśmiechnął. Jedną rękę miał pod kolanami a drugą pod szyją. Sam siedział na kokardkę.

- Stęskniłaś się prawda?- Mrugnął do mnie
- Tak. Bardzo

FOXY POV

Gdy usłyszałem jej odpowiedź, od razu się uśmiechnąłem. Już dawno sobie uświadomiłem, że ją kocham, a teraz to uczucie powiększyło się jeszcze bardziej. Była teraz taka bezbronna, nie mogła się nawet ruszyć. Trzeba było ją z tamtąd zabrać, jak najszybciej.
- Musimy się stąd zabierać- powiedziałem cicho, jakby miała się mnie przestaszyć.
- Nie mogę. Purple guy tu przejdzie, a jak dowie się, że nas nie ma, zabije was a mnie będzie męczył tak jak teraz. Nie mogę uciec.
- A właśnie że możemy. Bonnie zabrał ze sobą przyciski do wyłączania animatroników gdy purple guy kazał nam się zbierać. Nie zabije nas, bo nie ma czym.
- A co z Mangle? Ona przecież zostanie sama z robotami.
- Springtrap powie jej gdy będzie szła spać. Na pewno wiesz już, że mają dziórę w ścianie żeby móc sobie przechodzić.
- Dobra. Uciekniemy. Ale nie mogę się ruszyć. Nic z tego nie będzie.
- Wezmę cię na ręce. Wentylacja jest na tyle wysoka, że jeśli postarasz się usiąść będę mógł cię pchać.
Kiwnęła tylko głową a ja wpatrywałam się w jej oczy. Były to najpiękniejsze oczy na świecie, mógłbym w nie patrzeć bez końca. Chciałem ją pocałować, ale wiedziałem, że się przestraszy, poza tym nie był to dobry moment. Nachyliłem się i pocałowałem ją w nos, bardzo delikatnie. Jej policzki były bardzo czerwone, ale wyglądała tak bardzo uroczo. Ale trzeba grać się do pracy, chalo! Przypomniałem sobie szybko i wziąłem ją na ręce. Szybko podszedłem do wentylacji i u sadził emocji ją tam. Zgiąłem jej nogi, tak żeby siedziałam na kokardkę i zacząłem przesuwać ją do przodu.
- Naszym celem jest nasz „obóz”, droga zajmie nam 10 minutek- powiedziałem, a ona mrugnęłam tylko krótkie mhm.
- Boisz się, prawda?
- Nie
- Widzę, że się boisz. Ale tam nas nie znajdzie. Obiecuję. Wszystkie stare animatroniki się tam chowają. Są nawet 2 opuszczone ale działające łazienki. Jakieś koce kołdry i poduszki, może śpiwory. Nie martw się. Wszyscy są tam mili. Poza tym, masz Chickę Bonnie'go i Freddy'ego. No i mnie.
- Tak. I ciebie. Ufam Ci, wiesz?
Nie odpowiedziałem. Nie wiedziałem co mam odpowiedzieć. Więc po prostu posuwaliśmy się dalej w milczeniu.

***

- To tutaj?- zapytała, gdy doszliśmy do jakiegoś wejścia.
- Tak. To tu, w końcu.
- Jak zejdę?
- Freddy!
Krzyknął do przyjaciela, by przeją Lucy.
Na dole rozległ się szmer, a po chwili Freddy mi odpowiedział.
- Możesz podawać.
- Okej! Lucy przygotuj się. Freddie przejmie cię za chwilę.
Dziewczyna była spięta, ale widać ufała temu co robię. Podałem ją ostrożnie Freddiemu, a on posadził ją na ziemi. Dalej była beze ładna, więc opadła na ziemię. Na szczęście na ziemi leżało kilka koców, które ją uratowały. Gdy ja też zszedłem, zobaczyłem że Lucy leży nieprzytomna na kocach.
- Matko, co jej się stało?
- Zemdlała. Ale oddycha, więc będzie dobrze.- odpowiedziała Bonnie jak zwykle dając swoim komentarzem otuchy.
- Dajcie jej powietrza!- odsunął emocji ich od niej i kawałek wracać do swoich zajęć. O dziwo mnie posłuchali, więc mogłem spokojnie się nią zająć. Wziąłem poduszkę i położyłem ją na ziemi. Dałem też 2 koce jako prześcieradło. Położyłem ją na tej prostej konstrukcji, po czym przykryłem kocem. Chociaż bardzo chciałem się obok niej położyć, nie mogłem, bo musiała mieć dużo wolnej przestrzeni i powietrza. Więc zostawiłem ją i poszedłem spać obok Freddiego.

---------------------------

Witam!
Rozdział w weekend jak obiecywałam. Dzisiaj najdłuższy ze wszystkich. Jak zwykle niesprawdzony bo jak zwykle jest 23.
Mam nadzieję że wam się podoba, pamiętajcie o gwiazdkach:?

Dobranoc, kocham was:*
Lucek2604

Nowa? lFnaf romance|Where stories live. Discover now