Rozdział 12

2 2 0
                                    

Została niecała godzina do końca zmiany, po której miała jechać do szpitala po Wiktora. Wszystko miało być już po jej myśli. Dziewczyna po jej zmianie przyjdzie na czas, nikt już nie przyjdzie do tego czasu do sklepu i wróci spokojnie do domu z chłopakiem. Jednak...

Drzwi się otworzyły, a za nimi sam we własnej skromnej osobie Iwan w dodatku nadzwyczajnie dobrym humorze. Na jego widok wzięła głęboki oddech. 

- Cześć - powiedział na wejściu. - Możesz od razu nabić dużego hot doga - i skierował się do alejki z napojami. 

- Rozumiem, że nie masz aplikacji - powiedziała, gdy wrócił do lady z red bullem. 

- A tu cię zdziwię, specjalnie dla ciebie założyłem - wyjął komórkę, aby odpalić aplikacje. - Jak tam życie mija?

- Jak zawsze.

- Co ma znaczyć ,,jak zawsze"? Zawsze źle, zawsze dobrze, nudno czy może ekscytująco. Może to wiele znaczyć. 

- Chyba w dobrym humorze jesteś, co?

- A czemu miałbym nie być? A ty? Nie jesteś? - jako odpowiedź uniosła brew. - Dlaczego?

- No nie wiem - udała zamyślenie. - Bo ty tu jesteś?

- Widze, że nie ziejesz do mnie sympatią. Dlaczego tak?

- Co cię tak ciekawi? - dała gest, że może już płacić. 

- A tak jakoś. Intrygujesz mnie - przyłożył kartę.

- To znaczy? 

- Chyba mi się podobasz.

- Jeszcze tydzień temu mówiłeś, że do mnie nie zarywasz - zmarszczyła brwi. 

- Być może, ale przez tydzień wiele może się zmienić. Mogłem mieć wypadek, zmienić robotę, znaleźć sobie kogoś nowego. Życie jest przewrotne i nieproste. 

Powoli wypuściła powietrze z ust. Zignorowała także jego filozoficzne wypowiedzi, wkładając bułkę do opiekacza. 

- To jak tam u Wiktora w takim razie?

- Ma się dobrze - odwróciła się do niego. 

- Wow coś bardziej rozmowna dziś jesteś. Może czas, abym częściej przychodził. 

- Chciałbyś. 

- To, co dziś robisz? Może na kawę byś się dała zaprosić?

- Jadę odebrać Wiktora - wyjęła bułkę. - Ten sam sos?

Kiwnął głową.

- Skąd go odebrać, jeżeli oczywiście mogę wiedzieć prze pani. 

- Ze szpitala.

Już żałowała, że mu powiedziała.

- A co mu się stało? - spytał, pokazując kabanosa. - Coś poważnego?

- Miał problem z astmą i tyle - nie spojrzała na niego i wzięła kabanosa, którego wskazał. 

Już wyciągnęła rękę, by wziął go, ale stał zamyślony z otwartym napojem. Nawet nie zauważyła, kiedy go otworzył. 

- Co ci? - spytała. 

- A nie, nic nic - otrząsnął się i wziął hot doga. 

***

Przed wejściem do szpitala czekał już Wiktor z torbą. Przytrzymała się przy wejściu, by ten wrzucił torbę na tył i wsiadł do auta. Pocałowali się szybko na powitanie. 

Ma (nie) zdradaWhere stories live. Discover now