Rozdział 3

8 4 0
                                    

Następny dzień zaczął się dość intensywnie. Jednak wieczorem mogli już choć chwilę odpocząć. Chwilę, bo niedługo Wiktor zaczyna nocną zmianę.

- Ubranie zostawiłem ci na wieszaku, biżuterię także - powiedział wychodząc z sypialni przy okazji poprawiając sygnety.

Lana akurat pakowała swoją czarną torebkę zakładaną na pasek. Zatrzymała się w swoim transie latania i szukania rzeczy.

- Dzięki wielkie - spojrzała na niego.

Brunet podszedł do niej, przyłożył usta do jej ucha i szepnął:

- Dla mojej pani wszystko - po tych słowach po całował ją w czoło. 

Ciarki ciepła przeszły po niej. Odsunął się minimalnie od niej.

- Muszę już wychodzić.

- Okej, o której wrócisz? - powiedziała odprowadzając go do korytarza. 

- Pewnie wcześniej od ciebie - sięgnął po buty. - Weź ramoneskę i czarne szpilki albo jakieś inne wysokie buty, żeby ci nogawki się nie ciągały. Dzwoń jak mam cie zabrać albo coś się działo.

- Oczywiście - pocałował ją jeszcze raz. - Kocham cię - wyszedł zabierając swój płaszcz.

Drzwi się zamknęły i poszła w kierunku sypialni. 

Na szafie wisiał welurowy wieszak z jej czarnym kombinezonem bez rękawów, zapinany pod samą brodę na srebrny suwak. Krój dopasowywał się w talii, a nogawki rozszerzały się ku dołowy. Na haku zwisało srebro. Łańcuszek o większych oczkach oraz długie kolczyki z drobnym łańcuszkiem, na jednym końcu znajdowało się podłużny kształt, a na drugim kuleczka. Wszystko pasowało do siebie, tak samo jak i to paska, który miała zabrać zamiast zwykłej torebki. Przebrała się i usiadła zmienić fryzurę oraz makijaż. 

***

Dźwięk dzwonka od drzwi. Zerwała się od toaletki, ale zanim doszła do wejścia od mieszkania już w progu stała niska, pulchna dziewczyna o krótkich rozczochranych blond włosach z pomarańczowymi końcówkami. Wiele kolczyków przyozdabiało jej okrągłą twarz jak i uszy, jednak całą uwagę przyciągało kolorowe ubranie. Tęczowe rajstopy, różowe trampki, krótkie jeansowe spodenki, pomarańczowa bluza, a na niej różowa koszulka we wzorki.

- Ile można na ciebie cze... - blondynka spojrzała na przebraną Lanę w wieczorowym makijażu i włosami spiętymi w niedbały kok. - A ty co? Myślałaś, że do eleganckiego klubu idziemy? Chciałbyś, ale nie wyglądasz źle. Dobra szybko, bo taksówka czeka na dole. 

- Jest 10 po 19 dopiero, czekaj muszę tylko Sol nakarmić i wychodzimy - poszła do kuchni i nałożyła karmę do miski. 

- Pośpiesz się - powiedziała Emila z założonymi rękoma.

Założyła szpilki i kurtkę i szybka inspekcja czy wszystko jest. Klucze, telefon, dokumenty, pieniądze.

***

- Nie będzie ci w tym zimno? - spojrzała na ubranie przyjaciółki.

- No na zewnątrz nie będziemy imprezować.

- No jak tam uważasz. 

Wyjrzała przez okno oglądając świecące neony. Zaraz znowu spojrzała na towarzyszkę i spytała:

- Powiesz mi w końcu co to za klub?

- Nie, ale już jesteśmy na miejscu - spojrzała przez szybę. - Patrz już widać szyld.

„Rainbow Queen", przeczytała w myślach.

- Wiesz, ja tu nie pasuje - zlękła się. - Ubiorem i stylem i tak dalej...

Ma (nie) zdradaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz