Rozdział 8

6 3 0
                                    

Drzwi do mieszkania się otworzyły. Sol od razu podbiegła przywitać się z panem, a dziewczyna poszła za nią. Wszedł przygarbiony i przemoknięty jak kura. Krople wody kapały z jego włosów na podłogę, wyglądał jakby wpadł do basenu i co dopiero z niego wyszedł. 

- Rozbieraj się i natychmiast gorący prysznic - zabrała mu płaszcz z ramion i odwiesiła na wieszak. 

- Nic mi nie będzie.

- Ta, a potem będzie. Żeby nie było, że będzie trzeba jechać do szpitala. Aż tak głupia jeszcze nie jestem. 

Nie miał wyjścia, musiał ją posłuchać. Miała racje.

***

Wrócił spod prysznica wycierając jeszcze włosy ręcznikiem. Na kanapie siedziała Lana z komórką w dłoni. 

- Mleko jest na stole - spojrzała na niego. - Masz wypić i nie ma żadnego ale.

Spojrzał na biały kubek z wiedzą co jeszcze jest w tym mleku. Wziął gorące naczynie czując słodki zapach miodu łączący się z czosnkiem i usiadł obok dziewczyny. Z napoju unosiła się jeszcze para, która jeszcze bardziej unosiła zapach składników mikstury zdrowia. 

- Wiesz, że nie lubię czosnku - spojrzał w głąb mleka. 

- I to jest dziwnie, że jeszcze nie polubiłeś mieszkając ze mną - uśmiechnęła się. - Dałam dużo miodu, nawet nie poczujesz tego czosnku. Sam wiesz, że powinieneś go jeść. Ciesz się, że syropu z cebuli ci nie zrobiłam.

- Ja tam go lubie - na co dziewczyna się skrzywiła.

-  W ogóle to mama rozmawiała z Małgorzatą i powiedziała, że święta będą u nich. Myślała żeby każdy losował komu ma prezent robić.

- Fajny pomysł, mi się podoba. 

- Dobra to napisze do niej - spojrzała to na jego kubek, a potem na niego. - Pij, pij, nie otrułam.

Jeszcze raz spojrzał w kubek i przechylił go delikatnie by się napić, gdy... Krople mikstury znalazły się w powietrzu przez nagły kaszel chłopaka. Odstawił naczynie i łapiąc się za koszulę nocną wstał dalej kaszląc. Lana wiedziała co chce. Pobiegła po inhalator. Wyciągnęła go z kieszeni jego płaszcza i wróciła do partnera, stał opierając się ręką o stół. Podała mu lek, jednak napad kaszlu był tak ostry, że nie pozwalał mu na zażycie wziewu. 

- Wiktor. Wiktor!

Patrzyła jak próbuje wziąć lek, ale co przyłożył urządzenie do ust to odkaszlnięcia stawały się coraz ostrzejsze i nie pozwalały, aby wziąć jeden zwykły wdech. Padł na kolana, trzymając się jedną ręką blatu. Kucnęła przy nim i wzięła od niego inhalator. Przyłożyła mu do ust mając nadzieje, że może jej się uda. Wziął wdech i odsunęła się od niego. Kaszel nie ustępował, a wręcz był bardziej uciążliwy. Ponownie podała mu lek, ale nadal nie było żadnych rezultatów. Tak samo po trzecim i czwartym podejściu. Sięgnęła po komórkę.

***

Cisza i brak żadnych informacji o stanie Wiktora wcale nie uspokajały Lanę, a nawet jeszcze bardziej stresowały. Czekała na pustym jasnym korytarzu, aż pozwolą jej do niego wejść. Po chwili wyszedł lekarz w towarzystwie dwóch pielęgniarek. 

- Doktorze, co z nim? Wszystko jest dobrze? - wstała. 

- Tak, będzie musiał zostać kilka dni. Musi pani dopilnować, aby bardziej zadbał o siebie. Tymbardziej w tym okresie jesienno-zimowym. Patrząc na kartotekę widać znaczne pogorszenie się astmy z wiekiem. 

- Zrobię co w mojej mocy. Mogę wejść do niego?

- Tak, proszę - odsunął się od drzwi. 

Chłopak leżał na łóżku, patrzył w sufit. Lana usiadła na stołku stojącym obok. 

- Jak się czujesz? 

- Jakbym miał wypluć płuca - spojrzał na nią. 

- Lekarz mówił, że astma ci się pogarsza. Musisz wziąć się za siebie. 

- Takie tam gadanie, chce nastraszyć. Słyszałaś, aby ktoś kiedyś umarł na astmę? 

- Nawet jeśli nie, to zawsze możesz być tym pierwszym. Nie ryzykuj tak - wstała. 

- Ja nic nie ryzykuje - złapał ją za dłoń. 

- Wracam do domu - wyrwała rękę. - Jutro ci rzeczy przywiozę. 

Wyszła zostawiając go. Zamówiła taksówkę by wrócić do domu. 

W mieszkaniu nawet Sol nie wydawała się spokojna jak zazwyczaj. Sprzątnęła po wcześniejszym incydencie i poszła się umyć. Pod prysznicem myślała tylko o słowach Wiktora ,,ja nic nie ryzykuje". Chłopak zawsze był odpowiedzialny, dopóki w grę nie wchodziła jego astma. Traktował ją jak katar, który zaraz przejdzie, a leczył się tylko dlatego, że tego jego matka i Lana chciały. 

Czysta i pachnąca usiadła w salonie z laptopem na kolanach. Chciała się dowiedzieć więcej o astmie niż dotychczas wiedziała. Wpisała frazę ,,astma", wszystko było by dobrze gdyby nie to, że pierwszą propozycją było ,,astma śmierć", która była już wyszukiwana. Weszła w strony podświetlone na fioletowo i zaczęła czytać.

,,Czyli on jest tego świadom, to dlaczego" sięgnęła po telefon, by napisać do chłopaka, ale on był pierwszy, który napisał. 

Lana, ja wiem
Zawsze to ja cię broniłem i głupio mi byłoby, gdybyś teraz musiała mi pomagać
Brzmię pewnie teraz jak 10-letni ja, który stwierdził, że nie będzie używał inhalatora i że nie chce się leczyć

Zaśmiała się na słowa ,,zawsze to ja cię broniłem".

Na pewno kończysz 26 lat a nie 11? - odpisała.

Nie wiem 

Jutro pogadamy w 4 oczy 

Odłożyła komórkę i przytuliła Sol, która akurat wskoczyła na kanapę.


Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.
Ma (nie) zdradaWhere stories live. Discover now