-Tak, wiem. Ale i tak uważam, że może coś przed wami ukrywać. Może wie coś o dalszych planach ojca. Uważam, że warto to sprawdzić. Mogę się niczego nie dowiedzieć, to prawda. Aczkolwiek ryzyko jakie wynikało by z tego spotkania jest na tyle niewielkie, iż jestem w stanie je podjąć.

-Ale ja nie jestem na to gotów.

-Nie dramatyzuj, jeszcze nie raz będę narażona na niebezpieczeństwo i nic na to nie poradzisz.- Spojrzał na mnie surowo. 

-Jedziesz z Johnem. 

-On mnie nie lubi- jęknęłam.

-I?- Patrzył na mnie bez zrozumienia.

-Nie ważne- burknęłam i ruszyłam na poszukiwania mężczyzny. Znalazłam go w siłowni, gdzie biegał na bieżni. Na mój widok zmarszczył brwi.-John?- podeszłam do niego.

-Czego?- warknął na mnie.

-Chcę jechać do Matt'a, ale Ned kazał mi wziąść Ciebie ze sobą.

-Nie mam czasu bawić się w ochroniarza- odpowiedział niezadowolony nawet na mnie nie patrząc. 

-Nie to nie- wzruszyłam ramionami, odwracając się na pięcie. Nie zamierzałam błagać go, aby mnie eskortował. Umiałam sama o siebie zadbać. Wzięłabym go tylko przez wzgląd na bruneta.

-Czekaj!- Krzyknął za mną, schodząc z bieżni.

-Co?- Skrzyżowałam ręce na piersiach czekając na niego.

-Pojadę z Tobą. Będę gotowy w przeciągu pół godziny.- Kiwnęłam mu głową i wyszłam bez słowa. Czekając na przyjaciela mojego męża, wypiłam kawę i obeszłam dom, aby poznać jego dokładny rozkład. Ledwo się spostrzegłam a już był czas do wyjścia.

-No w końcu, nie mam całego dnia- usłyszałam zirytowany głos, na który wywróciłam tylko oczami. Spóźniłam się zaledwie pięć minut. Wsiadłam do samochodu z ciężkim westchnięciem. To nie będzie przyjemna przejażdżka. -Po co chcesz do niego jechać?- zapytał po jakiejś godzinie przytłaczającej ciszy mężczyzna.

-Może wiedzieć coś o planach ojca. A wszystko może się przydać- powiedziałam szczerze. 

-Mhm- mruknął. 

-Nie jesteś zbyt rozmowny, co?- spojrzałam na niego. Wzruszył ramionami. - Dlaczego mnie nie lubisz?- zadałam kolejne pytanie, nie mogąc dłużej znieść tej przytłaczającej ciszy.

-Uważam, że Ned źle robi, że ci ufa. 

-Dlaczego?

-Bo jesteś córką Louis'a.

-Który to próbował mnie zabić.

-Może to było ukartowane.- Prychnęłam.

-Czyli według Ciebie ryzykowałabym własne życie, tylko po to, aby wkraść się w łaski Neda? Nie sądzisz, że to lekko przesadzona teoria?

-Już niejedna chciała zostać jego żoną. Ned jest bardzo pożądaną partią- odpowiedział pewnie. Ciekawe co by sobie pomyślał, jak dowiedziałby się, że to nie ja a brunet naciskał na nasz ślub. Uśmiechnęłam się do swoich myśli. -Dlaczego się uśmiechasz?- zapytał podejrzliwie.

-Bez powodu- odpowiedziałam tylko. Nie chciałam kontynuować tej rozmowy, szczególnie, że podjeżdżaliśmy już pod dom Matt'a. Wysiadłam z samochodu. 

-Masz się trzymać blisko mnie. Ned by mnie zabił, jakby coś ci się stało- rzekł blondyn.

-Spokojnie, umiem o siebie zadbać- odburknęłam, wciskając przycisk przywołujący windę. Drzwi do mieszkania mężczyzny otworzyła mi jakaś dziewczyna ubrana tylko w jego koszulę.

-O co chodzi?- spytała przybierając obronną pozę.

-My do Matt'a. Jest w domu?- zapytałam mierząc ją wzrokiem.

-Nina, kto to?- usłyszałam pytanie chłopaka, a potem jego samego, gdy wynurzył się zza rogu. On również nie za wiele miał na sobie.

Uśmiechnęłam się cynicznie.

-To tylko ja cukierasku.

-Cukierasku?! Cukierasku?!- odezwała się wzburzona laska. Wyszczerzyłam się na widok toczącej się na naszych oczach kłótni.

-Dobra, starczy tej szopki- przerwał im po jakimś czasie John. - Chcemy pogadać, nie mam całego dnia. Spadaj lalunia- zwrócił się do dziewczyny, a ta wkurzona szybko zaczęła zbierać porozrzucane ubrania i uciekła do wyjścia. Matt obserwował ją z nieodgadnionym wyrazem twarzy.

-Dobra, skoro już sknociliście mi randkę mówcie po co przyjechaliście- powiedział, siadając na kanapie. 

-Mógłbyś się ubrać?- zapytałam nie chcąc musieć cały czas patrzeć na niego siedzącego w samych bokserkach.

-A od kiedy to przeszkadza Ci moja nagość- zaśmiał się, puszczając mi oczko. Przyjaciel Neda spojrzał na mnie.

-Od zawsze, ubieraj się- warknęłam zirytowana. Blondyn wziął leżącą obok koszule i narzucił na siebie.

-No ok, to słucham- rzekł, gdy wciągnął na siebie także spodnie.

-Chciałabym się dowiedzieć czy wiesz coś o planach mojego ojca.- Pokręcił głową.

-Niestety. Zresztą gdybym wiedział odezwałbym się do któregoś z was. Po tej nieudanej akcji jest bardzo nerwowy. Ciągle się o coś piekli. Nie jest teraz łatwo być jego pracownikiem- przetarł twarz. Dopiero teraz zwróciłam uwagę na to jak zmęczony był. Gdyby nie to co mi zrobił, byłoby mi go potwornie żal.

-Ale nie wiesz nic? Cokolwiek, jakiś mały szczegół. - Zamyślił się.

-Niestety. Chciałbym Ci pomóc, naprawdę. Szczególnie po tym wszystkim.- Spojrzał na mnie smutno.

-Nie ważne, niepotrzebnie przyjechałam- powiedziałam wstając.

-Luizo- przysunął się do mnie były przyjaciel.

-Odsuń się od niej- usłyszałam surowy głos blondyna.

-No weź, Neda rozumiem, ale Ciebie? Opanuj się- spojrzałam zirytowana na Johna. Odpowiedział mi złym spojrzeniem. Westchnęłam wiedząc, że tej walki nie wygram.- Dobra, ja już sobie pójdę.- Ruszyłam w stronę drzwi.- Jak coś masz mój numer- powiedziałam i wyszłam.

Złączeni umowąWhere stories live. Discover now