Rozdział 7

5.5K 135 11
                                    

Ned
Wczorajsze przyjęcie zaręczynowe było inne niż się spodziewałem. Przede wszystkim moja narzeczona umiała się zachować jak chciała. Była cicha, dystyngowana i piękna. Nie spodziewałem się tego po niej. Szybciej myślałem, że zacznie się wymądrzać i pyskować mi przy gościach. A tu takie pozytywne zaskoczenie. Mniej przyjemną zaskoczeniem był jej ojciec, który myślał, że nadal może jej rozkazywać i ją obrażać. Dobrze, że zjawiłem się na tym tarasie, bo mogło się skończyć na więcej niż jednym policzku. Ale i tak miałem ochotę od razu go wykończyć za takie zachowanie w stosunku do swojej córki. Szczególnie, że to moja przyszła żona! Jak śmiał tak się w stosunku do niej odnosić. W dodatku na naszym przyjęciu zaręczynowym. Tak mnie wkurwił, że niespodziewanie postanowiłem, iż Luiza musi ze mną zamieszkać. Była to bardzo nieprzemyślana decyzja. Ale nie żałowałem jej. Nie chciałem aby więcej spotykała się z tym draniem. Aby mógł ponownie ją obrażać, czy gnębić. Nie miał do tego prawa i już ja o to zadbam aby więcej tego nie robił. Od teraz była moja, a nikt nie ma prawa nękać tego co należy do mnie.

-Wejść- warknąłem, usłyszawszy pukanie do drzwi.

-Cześć, idziemy dziś do klubu. Wybierasz się z nami?- zapytał John, mój najlepszy kumpel. 

-Pewnie- odpowiedziałem z uśmiechem. 

-Nawet pomimo tej twojej ognistej Luizy w mieszkaniu.- Zmroziłem go wzrokiem.

-Wiesz, że to konieczność, a nie przyjemność.- On jedyny wiedział jak naprawdę wyglądała sytuacja. 

-Tak, tak. Ale nie udawaj, że na ciebie nie działa. Gorąca z niej sztuka.- Spojrzałem na niego groźnie.

-Udawana czy nie, to nadal moja narzeczona. Trzymaj język za zębami.

-Dobra, dobra- powiedział ze śmiechem podnosząc ręce w geście poddania.- Do zobaczenia wieczorem. Tam gdzie zawsze.- Kiwnąłem mu głową na pożegnanie. Przynajmniej się trochę rozluźnię, bo przez tą całą sytuację z Luizą nie pamiętam kiedy ostatni raz przeleciałem jakąś panienkę. 

Cała reszta dnia minęła mi na spotkaniach biznesowych. Gdy w końcu wybiła dwudziesta z niemałą ulgą udałem się do swojego samochodu. Bezpośrednio z firmy pojechałem do „Nero", mojego klubu nocnego. Jednego z najbardziej popularnych w tym mieście. Wszedłem do prywatnej loży witając się z siedzącymi już tam chłopakami.

-Cześć.-Cześć szefie- odpowiedzieli mi zgodnie.

Usiadłem na kanapie zamawiając od razu drinka i wypijając go duszkiem. Poczułem przyjemne ciepło rozlewające się po moim ciele.

-Czemu wczoraj tak nagle zniknęliście?- zapytał John, który rozsiadł się obok mnie.

-Massimo Maggre spoliczkował Luizę.- Przyjaciel spojrzał na mnie zszokowany.

-Ale widziałem go potem na przyjęciu.

-Nie zabiłem go. Jeszcze- warknąłem cicho.

-To dobrze. Nadal posiada silne wpływy- rzekł, obserwując uważnie tańczące przed nami dziewczyny.- Planujesz dziś jakąś przelecieć?- spytał mnie.

Przyjrzałem się kobietom wyginającym się przed nami. Niby były ładne, ale jakoś nie miałem dziś na żadną z nich ochoty.

-To się okaże- odpowiedziałem więc tylko.

-Ja ruszam- powiedział mój przyjaciel i wstając kiwnął na cycatą blondynkę, która chętnie ruszyła za nim. John był przystojnym mężczyzną i nigdy nie miał problemu, aby zaciągnąć kobietę do łóżka. Sam zająłem się wlewaniem w siebie sporych porcji alkoholu.

Pijany wszedłem do mojego mieszkania. Zataczając się lekko ruszyłem w kierunku kuchni. Postanowiłem napić się przed snem wody. Pijąc usłyszałem krzyk dobiegający z mojego pokoju gościnnego, gdzie obecnie znajdowała się Luiza. Zdezorientowany ruszyłem do źródła hałasu. Chciałem dowiedzieć się co spowodowało, że kobieta tak wrzeszczy. Z uniesioną bronią wszedłem do pomieszczenia gotowy odeprzeć ewentualny atak. Ale w pokoju było ciemno i pusto. Jedynie dziewczyna znajdująca się na łóżku wydawała przerażające odgłosy. Odkładając broń na komodę ruszyłem w jej stronę. Zacząłem potrząsać ją za ramię. 

-Luiza, obudź się. Luiza.- Blondynka nagle podniosła się do pozycji siedzącej ciężko dysząc. Kołdra opadła ukazując mi jej biust, który był zakryty tylko przez cienki materiał bluzki. Widocznie prześwitywały przez niego sutki. Mój kutas drgnął na ten widok. 

-Ned, co ty tu...- dziewczyna nie zdążyła dokończyć, bo przyssałem się do jej ust. Była taka słodka. Wyczułem jej opór. Ale nie zamierzałem przerywać pocałunku, była zbyt obezwładniająca. Rzuciłem ją z powrotem na łóżko. Kobieta zaczęła wierzgać pode mną, ale to tylko jeszcze mocniej mnie podnieciło. Aby mi się nie wyrwała unieruchomiłem jej ręce nad głową. Nawet pijany byłem zdecydowanie silniejszy od niej. Nie miała ze mną żadnych szans. Przeszedłem do całowania jej szyi. Taka delikatna- pomyślałem przechodząc coraz niżej.

-Zostaw mnie!- krzyczała- Puszczaj!

-Spokojnie, bo zrobisz sobie krzywdę- mruknąłem pomiędzy pocałunkami.

-Już mi ją robisz- warknęła.

Zaciągnąłem się jej zapachem. Pachniała tak pięknie. Jak żadna inna. Rozerwałem jej bluzkę odsłaniając piersi. 

-Idealne- rzekłem, po czym zabrałem się za całowanie jednej z nich. Zacząłem ssać, a na koniec przygryzłem sutek. 

-Odpierdol się ode mnie- wrzeszczała dalej dziewczyna.

-Shhh- uciszałem ją przechodząc do drugiej piersi. Wolną ręką przesunąłem do jej majtek i zacząłem masować ją przez materiał. Ale to było za mało. Szybko je rozerwałem i odrywając swoje usta od jej cudownych pagórków, spojrzałem na jej cipkę. Miałem ogromną ochotę jej posmakować, ale coś czułem, że dziewczyna mogłaby mi na to nie pozwolić. Ograniczyłem się więc tylko do jej masowania. Wepchnąłem w nią palec. Taka ciasna. Nie mogę się doczekać, aż się w niej zanurzę. Dziewczyna przestała się wić, najwidoczniej i jej zaczęło się podobać. Uniosłem wzrok i oniemiałem. 

Dziewczyna nie czuła rozkoszy. Zagryzała wargi, a zza jej zamkniętych powiek wylatywały pojedyncze łzy. Spuściłem wzrok na dół. Zerknąłem na jej brzuch. Był cały w bliznach. Otworzyłem szerzej oczy w szoku. Kto mógł ją aż tak poranić? Kto jej to zrobił? Czyżby jej ojciec? Widziałem na przyjęciu, że nie miał problemu z biciem swojej córki. Miałem ochotę sprawić mu wielką krzywdę. Spowodować, aby cierpiał tak jak ona.

Ale wtedy prawda spadła na mnie niczym kamień. To nie jej tata. To ja. To ja to jej zrobiłem. Spojrzałem jeszcze raz na płacząca kobietę. Jestem potworem- pomyślałem i szybko ją puściłem. Blondynka od razu ode mnie odskoczyła.

-Kurwa- zakląłem i uciekłem z pokoju nie czekając na dalsze działania mojej narzeczonej.

Poszedłem do mojego gabinetu, gdzie wyciągnąłem whisky i otworzywszy je wypiłem parę łyków prosto z butelki. 

-Kurwa- zakląłem ponownie.

Wiem, że jestem bestią. Zabijam ludzi bez mrugnięcia okiem. Ale torturowanie kobiety, którą potem zmusza się do małżeństwa i na koniec jeszcze próba gwałtu. Nawet po mnie nie spodziewałem się takiego okrucieństwa. Dobrze, że mój ojciec tego nie dożył. On zawsze wpajał we mnie zasadę, że płeć piękna jest nietykalna. Nie mieszamy jej do naszych, chorych interesów. Jeszcze do niedawna stosowałem się do tej zasady. A potem pojawiła się ona. I wszystko wzięło w łeb. Co ja mam teraz zrobić? Puścić ją wolno? Przecież już ogłosiłem ją swoją. Nie mogę tego zrobić, bo uznają mnie za słabego. Musi za mnie wyjść. Jeżeli powie nie, już może sobie kopać grób. Ona dobrze o tym wie. 

Dziwna jest świadomość, że będę musiał kogoś zmuszać do małżeństwa ze mną. Kobiety z reguły same pchały mi się do łóżka. Ale wiem, że ona jest inna. Ma gdzieś kim jestem. Najchętniej by mnie zabiła. W sumie po tym co jej zrobiłem to się nie dziwie. Obecnie sam się sobą brzydzę. Ale ja nie chcę aby aż tak źle o mnie myślała. Pragnę, aby zapomniała o tym co jej zrobiłem. Zrobię wszystko, aby mi to wybaczyła. Tylko dlaczego tak bardzo zależy mi na jej przebaczeniu?

Złączeni umowąحيث تعيش القصص. اكتشف الآن