7 część 3

384 11 7
                                    

POV: Adrien

- Więc jaka jest twoja decyzja?
- Zgadzam się na twoje warunki. - powiedział Vincent pewnie i stanowczo stojąc naprzeciwko mnie.

Uśmiechnąłem się.

Nie powiem że nie, ponieważ ucieszyło mnie to i to bardzo.

Wziąłem telefon i wykonałem połączenie do osoby która pilnowała Alex'a Smith'a.
Po dłuższej chwili Alex został przyprowadzony do mojego gabinetu.
- I jak tam się spało Smith? - zapytałem z uśmiechem na ustach.
- Wal się.- wycedził przez zęby.
Westchnąłem.
- Pomijając jak bardzo się cieszysz na mój widok i jak bardzo uwielbiasz moją osobę oraz to miejsce. - wskazałem ręką na moje biuro. - Musisz wiedzieć że jesteś już wolny. Zawdzięczasz to Vimcentowi. Nie zabije cię, ale będziesz pod moją stałą obserwacją.
Smith nic nie odpowiedział. Vincent nawet na niego nie spojrzał.
- Fajnie. - uśmiech pojawił się na twarzy Alex'a.
- Musisz wiedzieć jednak że twój ślub z Hailie się nie odbędzie i że masz zniknąć z jej życia raz na zawsze. Jeżeli będziesz się koło niej kręcił to ja się za to zajmę.- powiedział Vincent patrząc mu prosto w oczy.
Smith otworzył usta i rozszerzył oczy w zdziwieniu.
- Ale.... Jak to?
- Hailie wyjdzie za kogoś innego. - powiedział chłodnym głosem Vincent.
- Za kogo?!
- Nie podnoś głosu u mnie w gabinecie to po pierwsze, a po drugie Hailie wyjdzie za mnie. - powiedziałem ze spokojem w głosie oraz szerokim uśmiechem na twarzy. Vincent się lekko uśmiechnął.
Smith chciał się rzucić na biurko aby dostać się zapewne do mojego gardła, jednak nie udało mu się to bo w porę za barki złapał go mój człowiek.
- Nie rzucaj się nic ci to nie da. Wyprowadź go.

Kiedy Smith został wyprowadzony podpisałem z Vincentem pakt aby wszytsko było pewne na 100% że żadna ze stron nie zerwie umowy.

******

Dzisiaj miałem zabrać Hailie na kolejną randkę.
Ta randka miała być luźna. Na ten wieczór zaplanowałem nam piknik na wysokiej górce w Hollywood.
Wszystko miałem przygotowane.
Po Hailie miałem przyjechać o 18:00. Kazałem jej się ubrać wygodnie.

********

Właśnie czekałem na Hailie w samochodzie.
10 minut nie przychodziła i nie odpowiadała na moje wiadomości ani na to jak do niej wydzwanialem. Musiało być coś nie tak.
Ona zawsze przychodziła na czas.

Wysiadłem z samochodu i skierowałem się do furtki. Zadzwoniłem dzwonkiem ale nikt mi nie otworzył, więc przeskoczyłem przez płot ( Adrien kaskader ~autorka~). Otworzył drzwi.

To co tam ujrzałem przerosło moje oczekiwania.

Wszystko było rozwalone i porozrzucane.
Wszedłem do salonu i ujrzałem Vincenta z zwieszoną głową, a w ręku trzymał już do połowy opróżnioną butelkę whisky.
- Co tutaj się stało?
- Zostałem sam - powiedział ledwo słyszalnie.
- Jak? - zdziwiłem się.
- Hailie spakowała walizki i się wyniosła. Anija z dziećmi i bracia też. To wszytsko przeze mnie!- Wykrzyczał i rzucił już pustą butelką w telewizor. Szkło rozstrzaskało się na drobne kawałeczki, a telewizor upadł w głośnym hukiem na podłogę.
Łzy ciekły po twarzy Vincenta. Rozjerzalem się po salonie i kuchni. Wszytsko było rozwalone.
- Jak przez ciebie? Co niby takiego zrobiłeś?
- Zrobiłem awanturę Hailie że spotyka się z tobą. Anija Cię broniła. Bracia zbytnio się do tego nie kwapili. Przestałem się kontrolować, zamachnąłem się i uderzyłem Aniję, a moja córka skoczyła w jej obronie. Krzyczałem na nią że ma odejść. Bracia wtedy zainterweniowali. Anija wykrzyczała mi że się wyprowadza. Hailie powiedziała że również się wyprowadza, a bracia kiwnęli głowami że oni również. - z każdym słowem łamał mu się głos coraz bardziej.-Adrien proszę wiesz że nigdy o nic cię nie prosiłem ale teraz proszę, pomóż mi jakoś to wszytsko poskładać. Nie wiem jak mam to zrobić.
- Dobrze pomogę Ci, ale - na chwilę przerwałem-Pozwolisz Hailie spotykać się ze mną. Innej możliwości w tej sytuacji nie widzę.
Po chwili namysłu Vincent odpowiedział....

*****

Hej kochani
Kolejną części pojawi się niedługo.

Adrien Santan (zamówienia) Where stories live. Discover now