Rozdział 6

768 31 5
                                    

Cordelia

Upiłam łyk swojej wody i usiadłam na ławce przed budynkiem szkoły.

- Masz gumy?- zapytała Gigi.

- Mam.- wyciągnęłam je ze swojej torby i dałam przyjaciółce.

- Co ci się tu stało?- wskazała na mój łokieć. Zerknęłam w to miejsce i zauważyłam siniaka. Wspomnienia z wczoraj napadły moją głowę.

- Uderzyłam się.- skłamałam.

- Tu też?- złapała mój nadgarstek.

- Ała.- wyrwałam go z jej ręki.- To boli.- złapałam obolałe miejsce. Gdy tylko patrzyłam na swój nadgarstek to widziałam dłoń Juliana zaciskającą się wokół niego. Nerwowo przełknęłam swoją ślinę.
Dzisiaj jest zbyt gorąco na spodnie ale nie mogłam pokazać swoich ran. Na prawdę mocno upadłam ale na szczęście niczego nie złamałam.

Gigi spiorunowała mnie wzrokiem ale już o nic więcej nie pytała.

Przymknęłam swoje powieki słysząc dzwonek szkolny. Oby ten dzień szybko minął. Zebraliśmy swoje rzeczy i ruszyliśmy do środka. Gigi poszła na swoje lekcje a ja wdrapywałam się na schody. Uważnie się trzymałam boku i stopień po stopniu dotarłam na drugie piętro. Ulżyło mi gdy stanęłam na płaskiej podłodze.

- Kogo my tu mamy?- usłyszałam za sobą.

Nawet nie usiłowałam się odwrócić, po prostu szłam przed siebie. Znałam ten akcent i nie miałam ochoty na słuchanie go.

Nie dziś. Nie jutro. Nigdy.

- Co tak kulejesz?- stanął obok mnie.

- Nie kuleje. Mam zakwasy.- skłamałam.

- Mhm, ciekawe po czym.- prychnął.- Gdzie masz lekcje?- zapytał.

- Na końcu korytarza.- podniosłam na niego wzrok.

Nie zdążyłam nic zrobić gdy złapał mnie w talii i podniósł. Nawet nie usiłowałam się na krzyczenie ani pchanie. Podniósł mnie jak pannę młodą a ja złapałam się jego karku. Byłam zbyt zmęczona wszystkim by jakkolwiek mu się odgryźć. By kopnąć go w jaja lub sprzedać mu liścia. Zakrywałam swoje rany na rękach i uważnie mu się przyglądałam z bliska i innej perspektywy. Był ogolony i miał gładką cerę, nawet gdy jej nie dotykałam. Było to widać.
David jest opalony i zadbany. Żułam swoją wargę i nie mogłam odciągnąć od niego wzroku.
Czemu jest taki miły?

Wszystko wokół niego zrobiło się zamazane i nie miało znaczenia. Byłam zainteresowana jego osobą. Do chwili w której postawił mnie na podłodze a rzeczywistość powróciła.

- Nie musiałeś tego robić.- chuchnęłam poprawiając torbę na ramieniu.

- Wiem.- kąciki jego ust powędrowały ku górze.- Chciałem tylko zawrócić ci w tej pustej główce.- nachylił się w moją stronę.

Uchyliłam usta słysząc jego słowa.

- Dupek.- prychnęłam patrząc prosto w jego oczy. Dzieliło nas kilka centymetrów.

- Pierdolona księżniczka.- powiedział prosto w moje usta.

- W twoich snach.- odwróciłam się na pięcie.

Usłyszałam zachrypnięty śmiech przez co na moich ustach pojawił się zwycięzcy uśmiech.

- Da, v moikh mechtakh

Usłyszałam słowa które nie rozumiałam. Z zdziwienia zerknęłam na niego przez ramie. Uśmiechał się dumnie przez wypowiedziane przez siebie słowa.

- Co powiedziałeś?- zapytałam.

- Powiedziałem że cię nienawidzę.- odpowiedział pewny.

Wystawiłam mu swój środkowy palec i zniknęłam w klasie.

- Spóźniona.- usłyszałam głos nauczyciela.

Uśmiech znikł z mojej twarzy. Każdy na mnie patrzył a ja stałam zamurowana.

- Przepraszam.- wydukałam i szybko ruszyłam na wolne miejsce.

Położyłam torbę na krześle obok i wyciągnęłam z niej piórnik i książki. Za piórnikiem położyłam swój telefon na którym zaczęłam wyszukiwać tłumacz. Wybrałam właściwe języki i wpisałam.

„ Nienawidze cię"

Tłumacz przetłumaczył te dwa słowa na całkiem coś innego co w ogóle nie brzmiało to co powiedział David.

„ya tebya nenavizhu"

Zapisałam to w notatkach by przy następnej okazji użyć tych słów. Mogę z siebie zrobić debila ale wiem że jemu to się spodoba. Tak samo jak mi.

- Panno Miller, komórka.

- Przepraszam.- wydukałam.

- Do przodu.

__

Rozdział 6

Da, v moikh mechtakh = tak, w moich snach.

Intimate FriendsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz