20

69 8 0
                                    

Zbliżał się wieczór. Miguel siedział przy ekranie i coraz częściej przechodziło mu przez myśl pytanie gdzie jest Werka.

"Może jednak poszła obejrzeć miasto?"-pomyślał. Jednak wolał się upewnić. Na szczęście ciągle miała przy sobie Lylę.

- Lyla, gdzie Ona jest?

- Kto?

- No wiesz... nuestro amiga nueva...

- W tej chwili znajduje się na piętrowym parkingu na 8 piętrze kilka przecznic stąd. - Odparła. Zdziwiło to Miguela. Sam kiedyś często przebywał w tej okolicy, żeby pomyśleć, ale dlaczego ona tam poszła? Skąd przyszło jej do głowy to miejsce?

- Ty podsunęłaś jej ten pomysł?- zapytał podejrzliwie.

- Może ... - Odparła wykrętnie.

- Dobra, ile tam stoi?

- Ostatnie 5 godzin. - usłyszał odpowiedź. Zastanowił się chwilę. W tym momencie i tak nie mógł skupić się na pracy. Gdyby tylko mógł wyjść w teren... Ale Jess wyraźnie zabroniła mu pojawiać sie do jutra w Spider Society. Nie chciał jej denerwować. W końcu jest w ciąży, A do tego ma niezły charakter. Uznał, że mały spacer dobrze mu zrobi, poza tym nie chciał wyjść znowu na świnię. Chciał JEJ podziękować... przynajmniej w pewnym sensie. Poza tym w końcu to on ją tu ściągnął i to on powinien o nią dbać, nie na odwrót. Przeszło mu przez myśl również to, że niedługo powinna wrócić do swojego świata.

Miguel założył bluzę i wyszedł na zewnątrz. Nie chciał brać auta, nawet jakby miało go przez to coś boleć. Na szczęście jest już o wiele lepiej. Udał się w stronę piętrowego parkingu. Zaszedł po drodze i kupił chińszczyznę na wynos. Kiedy wszedł na 8 piętro zauważył znajomą kobiecą sylwetkę. Podszedł spokojnie do niej. Na początku dziewczyna nie rozpoznała go i ze strachem odwróciła się. Jendak gdy zobaczyla znajomą twarz uspokoiła się i znów patrzyła w stronę miasta ignorując jego osobę.

- Głodna? - zapytał podając jej jeden zestaw i usiadł obok niej.

W tej chwili nastała niezręczna cisza, którą jednak postanowiła przerwać dziewczyna.

- Co Cię tu przygnało?- zapytała otwierając pudełko. Rzeczywiście była głodna i na prawdę zrobiło jej się miło, ale ciągle pamiętała moment kiedy Miguel na nią nakrzyczał.

- To ja powinienem Cię o to zapytać. Musiałem się przejść i pomyślałem, że może jesteś głodna.

- Oh, jak miło. - bąknęła podnosząc paleczkami makaron do ust.

- Ciągle nie potrafię do końca zrozumieć niektórych rzeczy, które robisz...- powiedział Miguel po dłuższej chwili.

- Mówisz to każdej, która zrobi Ci śniadanie?

- Nie o to... to znaczy...

- Po prostu nie chce być dupkiem. Staram się robić to co uważam za słuszne i tak jak chciałabym żeby mnie traktowano.- rzuciła obojętnym tonem znowu podnosząc wzrok na miasto. Brakowało tylko gwiazd. Znowu nastała chwila ciszy. Każde z nich zajęło się swoją chińszczyzną. Robiło się coraz ciemniej. Zawiał nieco chłodniejszy wiatr, który wywołał gęsią skórkę. Miguel bez zastanowienia zdjął bluzę zostając w koszulce i położył ją Weronice na ramiona.

- está frío, vamos. - Powiedział wstając. Dziewczyna poszła w ślad za nim i razem ruszyli na ulicę w milczeniu.
Weronika szła kawałek za nim. W pewnym momencie poczóła na sobie czyjeś spojrzenie. I nie był to Miguel, bo szedł przed nią. Postanowiła zignorować to uczucie jednak po chwili ktoś złapał ją za ramię od tyłu.

- Przepraszam, Pani tu sama?- zapytał wysoki, dobrze zbudowany szatyn w czarnym dresie.

- Trochę niebezpiecznie chodzić samemu po nocy. - wtrącił drugi, blondyn w czerwonej bluzie. - Ktoś panienkę zostawił? My chętnie potowarzyszymy!- zaproponował przystawiając się do niej. Jeden chwycił ją za rękę A drugi chciał ją objąć. Dziewczyna zaczęła się już wyrywać, gdy mężczyźni stanęli jak wryci. To Miguel stanął przed nimi że swoją groźną miną i bicepsami. Złapał blondyna, który był bardziej nachalny za bluzę i przyciągnął do klatki piersiowej.

- Nie radzę wam jej zaczepiać. - Powiedział zimno. Chłód przeszedł przez nich i poczuli jeszcze większy strach. O'hara póścił go na chodnik poczym objął Werkę dając znać, że nie jest sama. - Żebym was więcej nie widział. - Warknął. Obaj uciekli prędko i zniknęli za zakrętem. - Po kłopocie. - uśmiechnął się niemrawo. - Może powinniśmy dalej iść razem. - zaproponował. Całkiem całkiem było tak iść .

- Ej, dziękuję, ale nie myśl sobie, że uszło Ci na sucho. Ciagle pamietam to co zrobiłeś ostatnio. Powiedz mi czy przepraszasz mówiąc to w cztery oczy czy raczej jakimś gestem bez używania słów? Życie mnie nauczyło, że są różne sposoby, A wolałabym wiedzieć kiedy się przestać gniewać.

- Różnie...

- Ale musisz żałować i zrozumieć swój błąd.

- Bueno. - westchnął

- Czyli mam się dalej gniewać? Ok

- Nie, przecież... eh zresztą TAK gniewaj się! - burknął i przyspieszył kroku.

- Eh... Miguel!- wydusiła z siebie ale ten już był kilkanaście metrów dalej. Słyszał ją, w końcu był spidermanem, ale obraził się na nią. Chciał być miły, A ta gra z nim w jakieś gry.
Przyspieszył kroku i zniknął za zakrętem. Po chwili dziewcyzna widziała ludzką sylwetkę na jednym z budynków. Miguel czuł się już coraz lepiej i wykorzystał to. Ale mimo tego co zaszło ciągle ciągle ją śledził i pilnował, aby w drodze do mieszkania była bezpieczna.
Dopiero koło północy zakradł się do domu. Myślał, że Weronika już śpi, ale gdy zajrzał do sypialni nikogo w niej nie było. Podszedł, położył się na łóżko i już zawołał Lylę, gdy zobaczył jak kobieca sylwetka stoi w drzwiach. Kobiet podeszła powoli do niego i podała mu w milczeniu kubek ciepłego kakao. O'hara zaskoczony wziął go do ręki.

- Miguel... przepraszam. Chyba nie umiem jeszcze z Tobą rozmawiać... - powiedziała i ruszyła w stronę drzwi. Nie chciała ciągnąć tych sporów niewiadomo ile. Gdyby nie zaczęła tej gadaniny to Miguel by się nie obraził.
Mężczyzna chciał wstać, powiedzieć coś, przytulić, ale... nie zrobił tego. Coś go powstrzymało.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Na razie tyle. Może później dodam parę szczegółów.

Czy można być szczęśliwym Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz