4. rozmowa

181 13 10
                                    


Miguel próbował wymyślić sposób ucieczki. Miał na to 15 minut. Zawołał Lylę, ale ta mu nie odpowiedziała. Wyglądało na to, że dziewczyna zabrała mu gizmo. Na nic rozsądnego nie wpadł do czasu, gdy kobieta wróciła. Usłyszał dźwięk przekręcanego zamka i po chwili do pokoju weszła ona z... dzieckiem.

- Hej, wróciłam. Chris, popatrz jakie mamy towarzystwo. - Powiedziała pogodnie kobieta. Zdjęła z chłopca kurtkę i posadziła na dywanie. - Przypilnujesz wujka? Ja pójdę zrobić kaszkę. - wyjaśniła i poszła do kuchni. Ciągle patrzyła na maleństwo czołgające się po podłodze. Kiedy wróciła z gotowym posiłkiem zastała Chrisa przy krześle, do którego był przywiązany Miguel. Chłopiec przytrzymał się o krzesło i próbował wstać. Wspierał się także nogą więźnia. Małe paluszki oplotły jego kolano.

- Widzę, że się dogadujecie. - Powiedziała łapiąc Chrisa i sadzając go na kolanie.

- Długo mnie tu będziesz trzymać? Ja na prawdę muszę wracać. - powiedział O'hara już delikatniej. Chciał jak najszybciej wrócić do centrali, A nie widział innego sposobu jak spuszczenie z tonu i granie w jej gierki.

- Ja chce tylko porozmawiać. Co Ci szkodzi?- zapytała podając dziecku łyżeczkę kaszy. - Może zacznijmy od początku. Jak się nazywasz? Wyglądasz na Meksykanina. Mówisz może po hiszpańsku?

- Eh...- westchnął mężczyzna i odpowiedział.- Jestem w połowie Meksykaninem. I tak, yo hablo español.

- Super, może mnie czegoś nauczysz? A imię? Hiszpanie mają bardzo ładne imiona. - zapytała nieco podekscytowana.

- Mam na imię Miguel O'hara.

- Bardzo ładne imię. A ten strój pająka? Ten dziwny zegarek, gizmo, wichajster czy jak mu tam?- dopytywała ciągle. Była bardzo zaintrygowna jego postacią.

- Jestem spidermanem. Nie wiem czy tobie coś to mówi, ale nie musi. A ten dyngs służy do m.in. podróżowania między wymiarami. Czy zaspokoiłem twoją ciekawość?- popatrzył w jej stronę przekręcajac głowę.

- A mówiłeś coś o zniszczeniu świata czy coś...- wspomniała. Jak widać pamięta wszystko.

- Tak. Mamy teraz duży bałagan i dbam o to, żeby wszystkie wydarzenia kanoniczne się odbyły. Jeżeli coś lub ktoś im zapobiegnie, wtedy cały świat się rozpada.- wyjaśnił. Nie widział powodu, żeby bardziej rozbudowywać temat i rozmawiać o polimultiversum arachnofonaidalnym.

- A widziałeś już koniec świata?- zapytała ostrożnie. Miguel milczał przez chwilę.

- Tak. - odparł. Kobieta patrzyła na jego usta czekając czy powie coś więcej. O'hara westchnął. - Chciałem żeby pewna dziewczynka była szczęśliwa, żeby ciągle miała ojca i... I to był błąd. - odpowiedział smutnym tonem, ale starał się nie okazywać emocji. - Przez to wszystko się rozpadło.

- A jak miała na imię?

- Gabriella...

Kobieta zobaczyła jego poważną minę. Domyślała się, że to dla niego ciężkie. Z tego co powiedział wynikało, że dziewczynka nie żyje. Miała na uwadze to, że dużo mężczyzn tłumi w sobie wszystkie emocje. Posadziła Chrisa na dywanie. Podeszła i mocno przytuliła Miguela. Mężczyzna był nieco zszokowany. Po chwili poczół jak chłopiec również poszedł w ślady opiekunki i objął jego nogę.
Kiedy kobieta rozluźniła uścisk spojrzała mu głęboko w oczy próbując okazać wsparcie i zabrała Chrisa. Chciała dokończyć karmienie go, ale chłopiec nie chciał za bardzo jeść.

- Leci samolocik...- powiedziała machając łyżką dookoła. Jednak dziecko było nieugięte. Odepchnęło jej rękę. Nagle wpadła na pewien pomysł. Przysunęła się do Miguela i znowu zrobiła "samolocik" z łyżeczki.
- Patrz, Chris. Teraz samolocik leci do wujka. Patrz jaka dobra kaszka.

- Nie, dzięki. - odpowiedział szybko mężczyzna krzywiac się. Dziewczyna popatrzyła na niego błagalnie.

- Nie otrujesz się. A jest całkiem dobra. Proszę... on musi ją zjeść.

Miguel przekrecil oczami i westchnął. Niechetnie otworzył usta.

- Dziękuję.- szepnęła nabierajac drugą łyżeczkę juz dla małego.
Mały chłopiec zaczął się śmiać wesoło i dalej nie marudził. Zjadł wszystko do ostatniej łyżeczki. Potem kobieta posadziła Chrisa obok O'hary i szybko pobiegła umyć miseczkę. Gdy wróciła usłyszała dzwonek do drzwi. Ubrała chłopca w kurtkę i podeszła jeszcze do Spidermana.

- Chris, pożegnaj się z wujkiem. - Powiedziała sadzając chłopca na kolanach mężczyzny. Złapał Miguela za brodę i uśmiechnął się szeroko. Potem wyszli, A za chwilę kobieta wróciła już sama.
- Chyba cię polubił. Myślę, że byłaby z Ciebie nawet niezła niania.- Powiedziała zamykając drzwi.

- Skoro już jesteś wolna... i wszystko wiesz... możesz mnie wypuścić?- zapytał Miguel z nadzieją.

- Teraz to mogę o tym myśleć. -powiedziała opierając ramię na jego nodze. O'hara znowu się zaczął denerwować. - Już już, nie gorączkuj się. - zaśmiała się i zaczęła rozwiązywać mu dłonie.

- Que maravilla! W końcu!

- Bo się jeszcze rozmyslę.

- Sí sí. A jak mam nazywać swojego oprawcę? - zapytał.  Uświadomił sobie, że nic o niej nie wie. Dopiero gdy bedzie miał kontakt z Lylą dowie się nawet więcej.

- Gabi... To znaczy możesz mi mówić Werka. - Powiedziała. Czuła się w tej chwili niezręcznie, bo dziewczynka, która odeszła nazywała się wlasnei Gabriella. A Weronike wzięła na bierzmowanie. W tej chwili Miguel zbliżył się do kobiety. Popatrzył niepewnie w jej stronę i nagle ją pocałował. Dziewczyna była w szoku. W pewnej chwili poczuła ukłucie. Miguel ugryzł ja delikatnie w wargę  swoim kłem. Nie chciał tracić czasu, a obawiał się, że gizmo będzie ciężko odzyskać dobrowolnie. Wolał nie ryzykować.

- cerdo.- powiedziała cicho i chciała go uderzyć dłonią, ale ten zdążył ją złapać. Wziął Weronike na ręce i położył na kanapie. Jad zaczynał już działać. Upewniwszy się, że nie ma już żadnych przeszkód zaczął szukać swojego zegarka. Zajęło mu to chwilę, ale w końcu go znalazł i wrócił do Nueva York.

Czy można być szczęśliwym Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz