14. zabawa w spidermana, uparty Miguel

109 11 0
                                    

Weronika pożegnała się z Peterem i używając wyrzutni sieci próbowała wspiąć się wyżej. Nie szło jej to od razu wspaniale, ale po chwili mniej więcej miała to opanowane. Musiała tylko odpowiednio naciągnąć sieć. Udało się jej wejść kilka pięter w górę. Wspomagała się jednak też schodami i windą. Nie była w końcu tak wprawiona jeszcze w skakaniu ani  nie mogła przylgnąć do ścian czy sufitów jak spidermani. Dostała się na górę do stołówki. Musiała przejść obok niej żeby dostać się do labolatorium Miguela.

- Świetnie Ci idzie jak na nie-spidermana. - pochwaliła ją Lyla.

- Dzięki. Może na te kilka dni to wystarczy. - Odparła wesoło. Była to całkiem niezła zabawa. W tej chwili poczuła zapach jedzenia że stołówki.- Lyla, czy Miguel jadł coś dzisiaj?- zapytała na co dostała przeczącą odpowiedź. Dziewczyna pokręciła głową. - Eh, chyba na prawdę jest pracoholikiem. A co lubi jeść?

- Na przykład empenadę, tacos, tortille...-zaczęła wyliczać.
Po kilku chwilach Weronika stała z pudełkiem z empenadami i jednym pierożkiem w ustach. Nigdy wcześniej ich nie próbowała. Nie dziwiła się, dlaczego O'hara je lubi. Był całkiem smaczny.
Z obiadem albo może raczej śniadaniem dla Miguela w ręku ruszyła w głąb ciemnego korytarza. Lyla powiedziała jej, że właśnie nim dojdzie do jego labolatorium. Dziewczyna mijała wiele dziwnych urządzeń, chociaż w wielu potrafiła odnaleźć znajome przyżądy. O mało nie potkneła się o jakieś kable. W końcu dotarła do dużej sali. Na środku unosiła się platforma, na której stał Miguel i przeglądał coś na monitorach. Weronika podeszła bliżej i wystrzeliła pajeczynę w sufit. Naciągnęla ją i wskoczyła na wyższy poziom. Stanęła na krawędzi i już miała lecieć do tyłu gdy poczóła jak Miguel łapie ją za bluzę.

- Bawisz się w Spidermana?- zapytał patrząc na opaskę od Petera.

- Skoro to konieczne... Trudno wspiąć się tu na górę. - odpowiedziała

- Mogłaś siedzieć w domu. Poza tym masz całe miasto. - odparł wracając do pracy. Zachowywał się dosyć lekceważąco. Weronika jednak nie uznawała tej rozmowy za skończoną. Podeszła do niego.

- Nie wywiązałeś się z umowy. - powiedziała uparcie patrząc w jego stronę.

- Nie obchodzi mnie to. Mam swoje obowiązki, a Ty miałaś odpoczywać. - burknął w odpowiedzi. Wystarczy mu Lyla, która ma swoje humory. Zmarszczył brwi sprawdzając projekt nad którym pracował.

- Rozumiem, że masz swoje obowiązki jak każdy, ale nikt nie siedzi cały dzień w biurze.

- Przyszłaś tylko o tym porozmawiać?- zaśmiał się ironicznie.

- Nie, przyszłam Ci podziękować. Ale rozumiem, że bez śniadania jesteś groźny jak wilk. - dodała podając mu pudełko z empenadami. Miguel odepchnął jej rękę. - Nalegam. Zwłaszcza,że już jest pora obiadu. - powiedziała. W tej chwili jej uszu doszło burczenie w jego żołądku. Zaśmiała się nieśmiało. Ile O'hara dałby, żeby to się teraz nie wydarzyło. Był to najgorszy moment. Nie lubił, gdy traci kontrolę. Niechętnie wziął pudełko.

- Możesz już iść. Coś zjeść, albo przejść się po okolicy...- zaproponował widząc, że dziewczyna ciągle stoi.

- Jasne, Już idę. Ale dziś jeszcze nie odpóściłam. - ostrzegła Weronika i wróciła na stołówkę. Rozumiała, że Miguel teraz ma jej serdecznie dość. Czy to było przykre? Dosyć. Ale już taki charakter.

Czy można być szczęśliwym Where stories live. Discover now